ACTA piractwo jedna PIPA? – list otwarty do kolegi blogera - Antares - 7 lutego 2012

ACTA, piractwo, jedna PIPA? – list otwarty do kolegi blogera

Niniejszy wpis jest otwartą odpowiedzią na teksty redakcyjnego kolegi Matio.K dotyczące umowy ACTA i problemu piractwa w sieci. Zawiera zarówno bezpośrednie komentarze do treści obu notek, uzasadnienie dlaczego się z nimi nie zgadzam oraz mój własny pogląd na oba poruszone w nich tematy.

Przez ostatnie kilka tygodni rzadko się udzielałem na blogu, z powodu wyjątkowo obciążającego czasowo okresu zaliczeń i egzaminów na studiach. Śladowe ilości czasu wolnego przeznaczałem na „gaszenie pożarów”, czyli załatwianie zaległych i skandalicznie przekładanych spraw. Mimo to starałem się śledzić wydarzenia toczące się w polskim (i nie tylko) Internecie oraz na ulicach polskich miast. ACTA jest bowiem problemem, o którym trzeba dyskutować bez względu na to, jaki ma się stosunek do problemu piractwa komputerowego. Ta umowa oznacza dużo więcej, a próba zamknięcia jej tylko i wyłącznie wokół przysłowiowego Kowalskiego pobierającego MP3 z sieci to przejaw niebezpiecznej krótkowzroczności, żeby nie powiedzieć pospolitej ignorancji.

Rząd nie kwapił się, by sprawę ACTA nagłaśniać – co jest zrozumiałe ze względu na to, jakie kontrowersje wzbudza – przez co reakcja społeczeństwa była nieco opóźniona. Internet mimo wszystko zadziałał bardzo prężnie – pojawiło się w nim wiele wartościowych materiałów, a wirtualny protest zaskoczył wszystkich, stając się jak najbardziej realnym. Obiecywałem sobie, że nie będę się wypowiadał na łamach Gameplaya na temat ACTA z dwóch powodów – wszystko co mogło jak na razie zostać w tej sprawie powiedziane znajduje się już w sieci, a ja nie byłem pewien, czy umiem podjąć temat dostatecznie fachowo, by coś do dyskusji wnieść i nie zostać posądzonym o próbę taniej auto-promocji.

Jako niezależny bloger pozwolę sobie skorzystać w wolności słowa: Panowie vlogerzy umieszczający na YouTube materiały ze skrótem ACTA w tytule, włączający w nich reklamy i umieszczający odnośniki do innych swoich filmów – to co zrobiliście jest słabe. Zwłaszcza, że ACTA może odbić się niezdrową czkawką również kiedyś i Wam. Mistrzostwo zdobył Niekryty Krytyk, jako ostatni wrzucając filmik poświęcony tematowi, nawołujący widzów do jedności w Internecie, jednocześnie umieszczając pod nim odnośnik do własnego wydarzenia typu „sprzeciw ACTA” na Facebooku (!), na którym reklamuje oczywiście wyłącznie swój profil – a wszystko to w momencie, gdy największy event poświęcony problemowi ma już ponad sto tysięcy fanów. Z całym szacunkiem, ale po tym zdarzeniu gardzę Panem, Panie Krytyk.

Po tym (za)długim wstępie pozwolę sobie przejść do meritum. Ostatnio na Gameplayu obserwuję zjawisko silnie kojarzące mi się z historią pewnego artykułu, której na potrzebę chwili nadam lapidarną nazwę „akcji z Wenclem”. Mam na myśli zapewne zamierzoną prowokację, lub – trzymając się nomenklatury bliższej tematowi Internetu – zwykłe Trololo popełnione przez Matio K. By nie przedłużać...


Drogi redakcyjny Kolego,

Swoim wpisem pt. „ACTA? Tak, jestem ZA.” wsadziłeś przysłowiowy kij w mrowisko. Wiem, że zrobiłeś to świadomie, wiedząc jaką reakcję wywołasz, ponieważ napisałeś „Tak, tak chwytajcie za widły i pochodnie”. Ponieważ na łamach Gameplaya nie ma jak na razie innego głosu w tej sprawie, poczułem się wywołany do tablicy. Wiem, że masz prawo mieć swoje zdanie, co szanuję i tym samym korzystam z tego samego prawa – by mieć odmienną opinię i odnieść się do Twojej wypowiedzi. Bez przytyków czy osobistych wycieczek. W pierwszym akapicie piszesz: „(...)poświęciłem się analizie opinii ekspertów i wypowiedzi prawników, a przecież mogłem, wraz z pozostałymi, wyjść na ulicę i krzycząc "STOP ACTA", bogatszy o wiedzę zawartą w materiale "STOP THE KRAKEN".” jednocześnie nie wspominając ani słowem, z jakich sensacyjnych i wiarygodnych źródeł oraz opinii eksperckich korzystałeś. Jakość Twoich argumentów skomentowali już sami czytelnicy, ja tylko dodam, że jednym z problemów ACTA jest to, że to właśnie wśród zwolenników tej umowy najczęściej pada argumentacja typu „bo tak”. Skoro sam premier RP publicznie stwierdza, że rząd nie przyjrzał się dokumentom w taki sposób, by móc rozwiać wątpliwości społeczeństwa i będzie je ponownie analizować, jakim cudem udało się to Tobie Drogi Kolego?

W Krakowie protestowało ponad 15,000 ludzi - amatorzy darmowych seriali czy co?

Piszesz „Zdawałoby się, że skoro wszyscy krzyczą o jednym, to najwyraźniej coś jest na rzeczy i muszą mieć rację.” , a tak się składa, że jednym z najważniejszych założeń demokracji jest to, że każda grupa społeczna powinna być wysłuchana. Mało tego, jeśli jest to tak znaczna grupa ,a o manifestacjach przeciwko ACTA mówi się jako największych od czasów Solidarności(!), to choćby domagała się codziennej darmowej butelki piwa dla każdego studenta, rząd powinien się sprawie przyjrzeć. Tutaj jednak mamy do czynienia z jednomyślnym głosem sprzeciwu wyrażanym przez ludzi o najróżniejszych poglądach i wykształceniu. Sam to przyznajesz pisząc: „(...)nie zdołały zjednoczyć nas takie wydarzenia jak śmierć naszych polskich żołnierzy w Afganistanie, marcowy protest pielęgniarek, afera wokół leków refundowanych, czy uroczystości beatyfikacyjnych śp. Jana Pawła II. Wydarzenia na świecie, takie jak rewolucja w Egipcie, wojna w Libii, śmierć Bin Ladena po ponad 10 latach poszukiwań...” – pomijając mieszanie Bin Ladena z Papieżem, czyli retorykę, której nie powstydziłby się zapewne niejeden polski polityk(sic!) podkreślasz tym samym rozmiar obecnych protestów. Zadam zatem pytanie – czy wobec niejasnego stanowiska rządu, wielkiego i jednogłośnego sprzeciwu najróżniejszych grup społecznych, jako czytelnicy  mamy przyjąć że wszyscy dookoła się mylą, a monopol na prawdę mają Matio K. i Zbigniew Hołdys?

Piszesz również: „Pierwszy punkt konstytucji USA mówi, że nigdy nie zostanie uchwalone prawo mogące godzić w podstawy demokracji. I jego politycy oraz obywatele na to przystało, podobnie jak i kilka innych, podczas, gdy Polska jest jedynym społeczeństwem, które reaguje tak histerycznie.” Wydaje mi się Drogi Kolego, że jednak tematu nie zgłębiłeś. Gdybyś to zrobił, wiedziałbyś bowiem, że w USA konstytucja będzie stać ponad zdarzeniami prawnymi, które mogą wyniknąć z ACTA zaś w przypadku poszczególnych państw Unii Europejskiej będzie inaczej, ponieważ ACTA jest umową zobowiązującą członków UE do określonego postępowania. Co to oznacza? Polska przystępując do wspólnoty Unii Europejskiej podpisała tzw. Konwencję Wiedeńską, która w 27 artykule zatytułowanym „Prawo wewnętrzne a przestrzeganie traktatów” mówi:

"Strona nie może powoływać się na postanowienia swojego prawa wewnętrznego dla usprawiedliwienia niewykonywania przez nią traktatu. „źródło

Tym samym argument, że ACTA nie zmienia nic w polskim prawie, choć sam w sobie jest prawdziwy, ma na celu wprowadzenie opinii publicznej w błąd – według Konwencji Wiedeńskiej ACTA jako umowa podpisana przez Unię Europejską będzie stać PONAD polską konstytucją. Jeśli dodamy do tego fakt, że w myśl wspomnianego artykułu 27. Ustęp 4  istnieje zagrożenie ignorowania prawa domniemania niewinności w myśl udostępniania danych osobowych poszczególnym koncernom na każde ich życzenie. W dużym skrócie – obecnie by dostawca internetowy wydał Twoje dane osobowe potrzebny jest nakaz prokuratora. ACTA może, podkreślam MOŻE, to zmienić – dlatego jest dużym zagrożeniem. Tym samym wspomniany przez Ciebie przepis nt. użytku własnego utworów muzycznych i filmowych nie będzie mieć racji bytu, co więcej już dziś jest to prawo różnie interpretowane i nikogo przed „nalotami” nie może z zasady bronić.

Powracając do drugiej części zacytowanego fragmentu Twojej wypowiedzi – polecam byś zapoznał się z tą oto wiadomością. W skrócie, wynika z niej jasno, że choć Polska zapoczątkowała falę protestów, nie jest jedynym państwem, którego obywatele nie chcą ACTA. Ze względu na jawne naleciałości historyczne, jesteśmy faktycznie na kwestię szeroko pojmowanej wolności bardzo wyczuleni – i dobrze, bycie czujnym jeszcze nikomu nie zaszkodziło.

Na koniec tej części mojego wpisu, zanim przejdę do swojego manifestu w sprawie ACTA, odniosę się jeszcze do Twojego tekstu na temat piractwa. Już w nagłówku zaskakujesz: „Nie od dziś wiadomo czemu dostawcy sieci kuszą w reklamach zwiększaniem transfery nocą, i do czego w rzeczywistości potrzebne jest dziś łącze powyżej 6MB/s.”co z VOD, z elektroniczną dystrybucją gier, graniem przez sieć wymagającym wysokiej przepustowości łącza, kilkugigabajtowymi łatkami do gier pecetowych i konsolowych? To stwierdzenie jest tak niejasne, że mam ochotę zadać jeszcze kilka pytań. Dlaczego akurat 6MB, a nie np. 8MB czyli najniższej wartości w ofercie pierwszego dostawcy z brzegu – UPC? Dlaczego trzymamy się jednostek megabajtów, a nie megabitów, których używa się do określania przepustowości połączenia? Gdybym był piratem wolałbym chyba coś lepszego, np. pakiet do 150 Mb/s – chyba że cyfra 6 miała mieć jakieś głębsze znaczenie i chodzi o 666 MB/s. Teraz rozumiem! ;) Czy jeśli chcę mieć szybkie łącze Internetowe to znaczy, że jestem piratem?

I jeszcze jeden cytat:

„(...)odcinane są kupony od popularności, że dużo sequeli, a mało nowych marek, że DLC, online pass'y, czy abonament. Skoro bowiem nie są w stanie zarobić na tradycyjnym modelu, szukają sposobu w takich właśnie metodach.” – Drogi Kolego, czy Ty naprawdę wierzysz w to, że powyższe zjawiska są skutkiem piractwa? Nigga please!

Z wyrazami szacunku,
Jerzy „Antares” Bartoszewicz


Na koniec pragnę dodać jeszcze kilka słów od siebie. TAK, jestem przeciwko ACTA – byłem nawet na manifestacji, którą linkował Matio K. w swoim tekście - wiem, że nie zdziałałem wiele, ale przynajmniej podniosłem statystyki, które tak bardzo interesują media. Jestem przeciwko ponieważ wiem, że niejasny bubel prawny – a takim mianem tą umowę określiło wielu prawników, nie powinien być nigdy prawomocny obojętnie czego dotyczy. Jedną z pierwszych myśli, którą zasłyszałem podczas zajęć z prawa na studiach było – problemem współczesnego prawa jest to, że w życie wchodzą dokumenty, które są najzwyczajniej w świecie niedopracowane. ACTA taka właśnie jest – celowo lub nie zostawia furtki, które choć nie muszą, to mogą w przyszłości posłużyć do wprowadzenia wielu nieciekawych przepisów również godzących w szeroko rozumiany rozwój kulturalny i wolność słowa w sieci. Pamiętajmy również, że ACTA nie dotyczy wyłącznie piractwa – niejasności mogą się również odbić na kwestii leków i ich tańszych zamienników (produkowanych również w Polsce), czy częściach samochodowych lub komputerowych. Jedną z wad ACTA jest również to, że zamierza zacementować stare podejście do praw własności wobec bardzo różnych dziedzin życia. Nie ma sensu żebym pisał Wam wszystko to, co powiedzieli już ludzie mądrzejsi ode mnie – zachęcam do bardzo przystępnego i wyczerpującego tekstu Krzysztofa Gonciarza „ACTA w Polsce – co to naprawdę oznacza?”. Przy okazji będę mógł zadbać o swoje SEO, podobnie jak Matio K. dodając  (jak widać popularny w temacie) tag – wybacz Krzyśku ;) Oczywiście zdaję sobie sprawę, że wydawcy i wytwórnie powinni walczyć o swoje prawa. Bez nich wielu ludzi nie miałoby środków na początku swojej kariery. Obojętnie czy mówimy o muzykach, czy producentach gier to właśnie producent czy wydawca ryzykuje i inwestuje w dany projekt. Podobnie jest z badaniami nad lekami, nowymi technologiami itd. Rozumiem to. Problem polega na tym, że nie może się to odbywać w taki sposób, jaki próbuje nam to sprzedać ACTA - cichaczem i z bardzo niepewną przyszłością.

I jeszcze jedno – piszę to wszystko jako miłośnik kultury, który nie ma już na półkach miejsca ze względu na kolekcję oryginalnych gier, książek itd. Co więcej, takie podejście miałem na długo, zanim zacząłem działać w kierunku działania w tzw. „branży” i zanim po raz pierwszy dotknąłem gry w wersji Promo – nie postrzegajcie mnie zatem jako gościa, który pisze to wszystko „bo ma gierki za darmo”. Nigdy nie byłem i nie będę zwolennikiem piractwa, ale wiem też, że jest to problem złożony i jak wskazują badania pozytywnie wpływa na sprzedaż dóbr kultury! Serdecznie polecam zapoznanie się z raportem z badań "Obiegi Kultury" prowadzonych m.in. przez dr Alka Tarkowskiego - wiceprzewodniczącego rady informatyzacji (przewodniczący dr Mieczysław Muraszkiewicz był do niedawna doradcą ministra Boniego, ale zrzekł się funkcji ze względu na opieszałość rządu w sprawie ACTA) - czy Mirosława Filiciaka, jednego z prawdziwych polskich ludologów (takich "nieco" ponad rozkminianie czy lepiej grać na PC, czy na konsoli - jeśli rozumiecie aluzję), autora pierwszej w Polsce monografii naukowej poświęconej grom sieciowym: "Wirtualny plac zabaw - Gry sieciowe i przemiany kultury współczesnej"). Nie zapominajmy, że piractwo oznacza również twory praktycznie niedostępne już w normalnej formie np. romy starych gier z komputerów 8-bitowych – kto będzie dziś trzymał w domu magnetofon i nastawiał głowicę, zamiast odpalić  ulubiony stary hicior na swoim telefonie komórkowym? Gdy ACTA wejdzie w życie co się stanie z nielicencjonowanymi modyfikacjami do gier, przeróbkami, konwersjami itd.? Czy nagrywanie materiałów typu "Let's Play" nie zostanie potraktowane jako łamanie praw autorskich? Czy koncerny nie będą wykorzystywać tej umowy do likwidowania nieprzychylnych sobie materiałów? To wszystko jest bardzo niejasne, dlatego musimy być czujni, dyskutować i przyglądać się problemowi z bliska (w tym jednym zgadzam się z Matio K.). Tym bardziej, że rząd od samego początku próbuje sprawę ACTA załatwić po cichu - i właśnie to osobiście najbardziej mnie niepokoi.

Antares
7 lutego 2012 - 21:45