Niemal wszyscy kojarzą mnie z wszechobecną krytyką. Jednak tym razem będzie zgoła inaczej. Stanę po drugiej stronie barykady i postaram się wybronić pokrzywdzonego moim zdaniem Duke'a. Wiele osób nie pozostawiło po nowych przygodach Księcia suchej nitki. Czy słusznie? Moim zdaniem nie, aczkolwiek rozumiem powody niezadowolenia.
Moim zdaniem głównym powodem niezadowolenia graczy jest kilkunastoletnie oczekiwanie na dzieło 3D Realms. Szczególnie gdy sami twórcy wychwalali swój produkt pod niebiosa, a wydany w 1996 roku Duke Nukem 3D okazał się wspaniałą, charakterystyczną, przełomową oraz niezwykle wciągającą produkcją. Nie dziwota więc, że oczekiwania fanów były z miejsca wygórowane, a z każdym kolejnym rokiem niewyobrażalnie rosły. W końcu po takim długim procesie (nie)produkcji, w naszych głowach tli się obraz gry idealnej, takiej która pozamiata wszystko i wszystkich! Cierpliwość czekających ludzi została poddana ciężkiej próbie, a znaczna część tej grupy od dawna odpuściła sobie wszelakie nadzieje, czując w sobie ogromne rozczarowanie oraz złość skierowaną w stronę niepoważnego producenta. Jednak nowe przygody Księcia za sprawą Gearbox Software zawitały na sklepowych półkach, zaś my z niedowierzaniem przecieraliśmy wówczas oczy. Nie brakowało jednak sceptycznych myśli... I jak sie później okazało, całkiem słusznych. Jeśli ktoś w 1997 roku powiedziałby swojemu znajomemu, że wyjdą takie hocki klocki z Duke Nukem Forever i że tak długo wyczekiwany tytuł okaże się średniakiem, reakcją tego znajomego byłby zabójczy śmiech i wieczna pogarda.
W chwili obecnej podobna sytuacja następuje w przypadku Half-Life 3 od Valve Software. Sam czekam na kontynuację dobre kilka lat, a oczekiwania z każdym rokiem rosną na potęgę. W końcu po takim okresie czasu, chciałoby się otrzymać jakieś zadośćuczynienie. Na szczęście w przypadku Duke Nukem nie należałem do grona osób, które zagrywały się wiele lat temu w poprzednie odsłony i z tęsknotą czekały na coś nowego w tym uniwersum z charyzmatycznym mięśniakiem na czele. Dzięki temu jestem w stanie, po odrzuceniu takich czynników jak długość czasu (nie)produkcji, ocenić końcowy produkt bez jakichkolwiek negatywnych nastawień, tudzież uprzedzeń.
Przestarzała technologia jest jedną z najbardziej krytykowanych rzeczy w Duke Nukem Forever. To prawda, silnik graficzny jest stary jak świat, a oprawa wizualna przypomina produkcje sprzed naprawdę wielu lat. Jednak Duke Nukem 3D było pod tym względem jeszcze gorsze. W 1996 roku w czasach akceleratarów, gra w pseudo-trójwymiarowym świecie była nie lada archaizmem. Porównajcie sobie dzieło 3D Realms z takimi graficznymi mistrzami jak Tomb Raider czy Quake. Przepaść między nimi była kolosalna, na niekorzyść charyzmatycznego pakera. Całość uratował sympatyczny i wyróżniający się z tłumu protagonista, zabawny humor, interakcja z otoczeniem, ciekawie poprowadzona rozgrywka z klimatycznymi przerywnikami filmowymi oraz wpadającą w ucho muzyką. Same lokacje zostały nieźle zaprojektowane, jak na ówczesne standardy, dlatego nikogo nie powinna dziwić liniowa aż do bólu przygoda najnowszej odsłony tej serii. Gry na przestrzeni lat bardzo się zmieniły, niekoniecznie na lepsze. Twórcy poszli częściowo z duchem czasu, ale dzięki temu mamy większą różnorodność terenu. A pod tym względem Forever wypada korzystniej niż 3D, w którym mieliśmy dużo mniej scenerii. Ponadto w sequelu mamy okazję pojeździć nie tylko ogromnym Monster Truckiem, ale i małym samochodzikiem na baterie.
Jeśli chodzi o atmosferę, osobiście uważam, że jest bardzo dobra, czuć w niej stare, oldschoolowe oraz nowe klimaty. Mile zaskakiwały mnie nawiązania do innych gier jak np. etapy związane z fizyką gry, które na myśl przywodziły Half-Life 2. Zapożyczonych z innych gier rozwiązań nie brakowało i choć kopie okazały sie słabsze od oryginałów, to końcowy efekt w moim odczuciu wyszedł na plus. Jednym z najciekawszych momentów był rozdział, w którym krzątaliśmy się małym Dukiem po kuchni. Nostalgii nie było końca. Przypomniało mi się wówczas kilka gier z dziecięcych lat jak Tom & Jerry, Micro Machines czy też Toy Story 2. Takich smaczków jest jak już wyżej wspomniałem o wiele więcej. Nie to co w nudnym i przereklamowanym do granic możliwości Crysisie 2. Aż chciało się iść naprzód i eliminować kolejne hordy świńskich przeciwników. Tak naprawdę, zacząłem się nudzić pod koniec rozgrywki, gdy dotarliśmy do placówki, z której wydobywał się promień.
Wiele osób uważa jednak, że nowy Książę nie jest taki jak kiedyś. Mam na myśli głównego bohatera. Owszem, rzucanie kupą pozostawia niesmak, aczkolwiek nie jesteśmy do tego na szczęście zmuszani. Odzywki Księcia nadal bawią. Prosty, tandetny humor to to, czego brakuje dzisiejszym bezpłciowym postaciom z wielu innych serii. Jest zabawnie, charakterystycznie, oldschoolowo. Duke od zawsze był prymitywny, ale dzięki temu zajebisty! Szczerze powiedziawszy, jeśli chodzi o klimat, humor jak i wiele innych aspektów - dla mnie Forever wypada lepiej niż 3D.
Przez wielu z Was mogą przemawiać dawne wspomnienia. Wówczas wtedy inaczej postrzegało się dane produkcje. Taka prawda. I choć szanuję 3D, mało tego! Twierdzę, że trafił idealnie w swoje czasy i pomimo archaicznej technologii, przebił wszystkie gry z tamtego okresu innymi, istotniejszymi elementami. Forever niestety nie miał tyle szczęścia, ponieważ jest to spóźniony twór. Zaprzepaszczony i skrzywdzony przez pierwotnych twórców. Mający wiele wad, ale posiadający to, czego brak wielu dzisiejszym, rozreklamowanym "hitom" - Istnej zajebiozy! Wybaczcie za wulgaryzm, ale inaczej nie da się tego opisać. Zdaję sobie sprawę, że rozdziały są niechlujnie posklejane ze sobą, że grafika jest brzydka, głównie ze względu na dziwne ubrzydzające grę filtry, okropne AI naszych wrogów jak i ich niesamowitą celność i tak dalej, i tak dalej. Mimo to krytyka ze strony graczy oraz recenzentów jest zbyt silna, zbyt wroga w stosunku do tej produkcji. Gdyby nie legenda tej serii i danie pupy przez 3D Realms jestem pewien, że każdy z Was spojrzałby na tę grę łagodniejszym okiem.