Free-to-play - model który przynosi zyski - Marcus - 4 kwietnia 2012

Free-to-play - model, który przynosi zyski

Jeden z najlepszych przykładów na to, jak zbawienny może być free-to-play

Jeszcze parę lat temu darmowe gry miały ponurą sławę. Kojarzone z prostymi „flashowymi” projektami, ewentualnie przepełnionymi oszustami shooterami, często stawały się obiektem krytyki. Jednak ostatnimi czasy model free-to-play znacząco urósł w siłę, czego dowodem są dziesiątki opierających się na nim gier. Wpis ma na celu przede wszystkim wyjaśnienie, dlaczego teoretycznie darmowy tytuł przynosi producentom o wiele większe zyski, niż jego płatna wersja.

Jako przykład może posłużyć całkiem „świeży” Aion, który na F2P przeszedł miesiąc temu. W porównaniu do wyników, jakie osiągał on za czasów kiedy konieczny do zabawy był abonament, liczba graczy wzrosła pięciokrotnie. Niestety, Gameforge nie ujawniło, jak zainteresowanie grą przełożyło się na generowane przez nią zyski. Zapewne i tego się wkrótce dowiemy, ponieważ jestem pewien, że wydawca będzie miał się czym pochwalić. Podobny sukces odniósł Lord of The Rings Online, czyli MMORPG osadzone w uniwersum stworzonym przez J.R.R. Tolkiena. Kilkukrotny wzrost liczby grających, to jedno. Ale jeśli dodać do tego dochód zwiększony o ponad trzysta procent, to robi się coraz ciekawiej.

Dobrze, ale jak to możliwe? Przede wszystkim, nazywanie niektórych gier darmowymi jest lekkim naciąganiem prawdy. Prawdą jest, że umożliwiają rozrywkę za darmo, lecz zapominamy o jej komforcie. W tym momencie nie mógłbym zapomnieć o Age of Empires Online. Bo o ile jestem w stanie zrozumieć sprzedaż strojów, czy nawet pojedynczych postaci, to oferowanie nowych misji w DARMOWEJ grze jest przesadą. A właśnie tak czynią panowie z Microsoft Games. Za kolejne cywilizacje (a tym samym zadania, niezbędne do rozwoju) przychodzi nam płacić wcale nie małe pieniądze. Łączny koszt podstawowych DLC to wydatek rzędu 70 złotych – niby nie dużo, ale przecież gra jest bezpłatna, nieprawdaż?

Na szczęście producenci są czasami za takie praktyki karani. All Points Bulletin, jedna z najdroższych gier w historii elektronicznej rozrywki, posiadała niezwykły system płatności. Aby zagrać w dzieło studia RealTime Worlds, trzeba było wykupić specjalny pakiet pozwalający na dwadzieścia godzin zabawy. Druga z możliwości, czyli wykupienie abonamentu zdawała się trochę bardziej sensowna. Najciekawszym w całej sytuacji był fakt, iż APB okazał się tytułem zwyczajnie średnim – szczególnie, że trzeba było za niego zapłacić. Z drugiej strony, gra pobiła niechlubny rekord w kategorii „najszybciej anulowane MMO”, więc nie jest z nią aż tak źle. : )

Mimo odnotowanej porażki, ktoś zdecydował się na inwestycję w podupadłą markę. W 2011 roku, APB o podtytule Reloaded zostało wydane w formie F2P. Dodatkowo gracze otrzymali możliwość zakupu wirtualnych pieniędzy w zamian za prawdziwą gotówkę. System mikro-płatności okazał się świetnym wyjściem – według GamersFirst w grudniu 2011 roku na serwerach „sieciowego Grand Theft Auto” przebywało łącznie około trzech milionów graczy. W porównaniu do poprzednich 130 tysięcy różnica okazuje się naprawdę ogromna. Na koniec postanowiłem zebrać garść własnych spostrzeżeń na ten temat.

Większy sukces odnoszą produkcje, które tworzy się jako tytuły płatne, a dopiero później przechodzą one na darmowy model. Jednym z niewielu przypadków złamania tej reguły jest Runes of Magic, od kilku lat cieszący się niesłabnącą popularnością. Potwierdza ją natomiast dobrze wszystkim znany Team Fortress 2 autorstwa Valve. FPS o komiksowej oprawie graficznej najpierw święcił triumfy jako część zestawu The Orange Box, by później podbić serca kolejnych osób jako bezpłatny tytuł dostępny na platformie Steam.

Darmowość niektórych gier to nie do końca prawda...

Free-to-play nie jest domeną tylko jednego gatunku. I choć jeszcze nie tak dawno obejmował on najczęściej strzelanki oraz MMORPG, teraz "rozprzestrzenił" się również na strategie, gry wyścigowe, czy sportowe. Wspomniany już Age of Empires Online, lub mało popularne Need for Speed: World i FIFA Online to tylko niektóre z nich.

Darmowość dotyka zarówno nowych jak i starych gier. Z pewnością częściej dzieje się tak z produkcjami kilkuletnimi, jednak od tej reguły są wyjątki działające w obydwie strony. All Points Bulletin, któremu poświęciłem dzisiaj dużo miejsca, to przykład szybkiego przejścia na F2P. Natomiast EverQuest II lub Lineage II dowodzą czegoś zupełnie innego.

Tym sposobem doszliśmy do końca. Zdaję sobie sprawę, że temat, jakiego się podjąłem można by omówić jeszcze na kilka innych sposobów. Jednak myślę, że chociaż w pewnym stopniu wyjaśniłem, jakimi prawami rządzi się model free-to-play.

Kończąc, chciałbym zaprosić Was do "polubienia" mojego konta w serwisie Facebook. Znajdziecie na nim zarówno krótkie wpisy, jak i ciekawe linki, nie publikowane przeze mnie na łamach Gameplaya.

Marcus
4 kwietnia 2012 - 17:24