Androidy atakują - Recenzja Dragon Ball Z: The Legacy of Goku II - RazielGP - 17 kwietnia 2012

Androidy atakują - Recenzja Dragon Ball Z: The Legacy of Goku II

RazielGP ocenia: Dragon Ball Z: The Legacy of Goku II
92

Wszyscy znają Dragon Ball pod postacią mangi, tudzież anime. Nieco mniejsze grono osób wie również o grach opartych na tym uniwersum, ale mało kto zdaje sobie sprawę z istnienia takich perełek jak recenzowana przeze mnie produkcja. Twórcy postanowili wyjść naprzeciw i stworzyć dzieło z gatunku jRPG zamiast powielać kolejne klony bezmózgich i bezsensownych bijatyk. Nie to żebym coś miał do tego typu gier, ale ileż można? Mordobić z udziałem Goku i jego przyjaciół jest aż nadto.

The Legacy of Goku II jest jak sam tytuł wskazuje drugą odsłoną trylogii związanej ze Smoczymi Kulami. Dlaczego zdecydowałem się opisać ten produkt? Ponieważ jest to moja ulubiona część. Nie bez kozery. To co mnie urzeka w tej produkcji to dość wierne odzwierciedlenie wydarzeń znanych z serialu. Nie zabrakło również kilku kultowych postaci z filmów kinowych takich jak chociażby Cooler! Także dialogi są żywcem wzięte z ekranizacji dzieła Akiry Toriyamy. Jak widać smaczków i odniesień do oryginału nie brakuje, co jest niewątpliwą zaletą. Historia opowiedziana w dwójce kręci się wokół sagi Androidów, począwszy na powrocie Freezera na rodzimej planecie głównego protagonisty, kończąc zaś na pokonaniu Komórczaka.

Jak na prawdziwego jRPG'a przystało omawiany produkt oprócz głównych misji, zawiera również wiele pobocznych zadań. Plus dla autorów należy się za to, że wspomniane cele są zróżnicowane i w większości przypadków bardzo ciekawe. Zastrzeżeń nie mam także do rozwoju postaci. Warto również ukończyć grę odkrywając wszystkie dostępne tutaj tajemnice. Gwarantuję, że się nie zawiedziecie. W przeciwieństwie do swojego poprzednika, kontynuacja oferuje nie jednego, a kilku grywalnych bohaterów, do których należą: Goku, Gohan, Vegeta, Piccolo, Future Trunks oraz najsilniejszy z najsilniejszych mistrzów w całym wszechświecie - Mister Satan! Znany także jako Herkules. To nie żart. Oczywiście nim za wiele nie da się zrobić i jest dodany w ramach humorystycznych, aczkolwiek miło, że producent zdecydował się na taki krok. Jeśli chodzi o resztę towarzyszy należy nadmienić o tym, że w przypadku Gohana jak i Trunksa widać upływ czasu. Ten pierwszy rośnie i dojrzewa, podczas gdy drugiemu rosną włosy. Dzięki temu gra bardzo dobrze odzwierciedla nawet takie szczegóły. Należy to docenić, bo nie każdemu chciałoby się przywiązywać wagę do tego typu spraw.

Tytuł ten sprawia równie dobre wrażenie także w innych aspektach. Możliwości przenośnej konsoli Nintendo Gameboy Advance były i sś skromne, a mimo to studiu Webfoot udało się stworzyć coś bardzo grywalnego i wciągającego. Wiele dużych produkcji może się wstydzić będąc w obliczu tego niewątpliwego hitu. Rozgrywka jest miodna, a samo dzieło przemyślane i dopięte na ostatni guzik. Ukończenie przygód jest satysfakcjonujące pod względem czasu, a przy ostatnich chwilach spędzonych z tym tytułem, aż chce się odpalić kolejną odsłonę tej trylogii, by poznać dalsze losy naszych ulubieńców. Emocje jakie oferuje nam recenzowana gra są bliskie tym, które mieliśmy okazję poczuć podczas oglądania serialu. To powinno posłużyć jako znakomita rekomendacja dla tej gry. Każdy kto uważa się za fana Smoczych Kul koniecznie musi się zaopatrzyć w dwie części The Legacy of Goku oraz finalny odcinek tej historii zatytułowany Buu's Fury.

Oprawa wizualna jest kolorowa i zarazem przyjemna dla oka. Bez trudu rozpoznany również każdego osobnika występującego w grze jak i kreskówce. Na dodatek nie zabraknie znanych i lubianych przez widzów czy też czytelników miejsc. Odwiedzimy zatem pałac Wszechmogącego, laboratorium Bulmy, dom Genialnego Żółwia itd. Nie zabraknie także nowych lokacji, które pod względem artystycznym wpasowują się w klimaty Dragon Ball. Jeśli chodzi o dźwięki to należy przede wszystkim pochwalić wpadającą w ucho i pasującą do realii uniwersum muzykę. Jest naprawdę klimatyczna, przez co buduję wraz z innymi aspektami niesamowity nastrój.

Wracając na chwilkę do postaci, należy też wspomnieć o tym, że każda z nich używać będzie kilka najbardziej charakterystycznych dla siebie technik. To z kolei gwarantuje nam urozmaicenie rozgrywki. Każdy bohater oferuje inne właściwości, wliczając w to indywidualne dla jednostki zalety jak i wady. Kolejną wartą wzmianki sprawą jest dość wierne odzwierciedlenie mocy poszczególnych osób. To jednak nie wszystko! Podczas bitwy Vegety USSJ z Cellem na drugim poziomie, wyraźnie czuć, że ten pierwszy porusza się bardzo wolno. Jak dobrze pamiętamy z serialu, taka była wada tego przejściowego poziomu z powodu nienaturalnie dużych mięśni. Nasi ulubieńcy mogą walczyć jeszcze lepiej gdy użyją transformacji. Oczywiście ta nie trwa wiecznie i gdy nasz bohater się zmęczy, powraca do standardowej formy. Dopiero odpoczynek daje mu szansę na ponowną przemianę. Zadaje wówczas znacznie większe obrażenia, będąc samemu na nie odporniejszym, a jego szybkość wzrasta kilkukrotnie, dając nam większe pole do popisu. Krótko mówiąc, jest tak jak być powinno.

Aby egranizacja nawiązywała do wydarzeń z protoplasty, twórcy musieli dokonać odpowiedniego wyboru. Co mam na myśli? Przede wszystkim oskryptowane wydarzenia. Jeśli uda nam się odpowiednio ubić wroga, który musi odejść z tego świata w późniejszym okresie czasu, to wiadomym jest, że program nie pozwoli nam na jego śmierć. W chwili gdy jego pasek życia spada do minimum, załącza się przerywnik, w którym sytuacja się odwraca. Mianowicie naszym oczom ukazuje się scenka, podczas której nasz protagonista zbiera baty od swojego przeciwnika. Innym wyjściem jest ucieczka tego drugiego. Takie są uroki gier opartych na wcześniej utworzonych uniwersach. Czy to złe rozwiązanie? Osobiście uważam, że producent wybrnął z tej nieciekawej sytuacji całkiem przekonująco.

Sterowanie jest przyjemne i odpowiednio dopasowane do możliwości handhelda. Widać, że twórcy wyciągnęli wnioski i poprawili wszystkie wady poprzednika, który pod względem walki leżał i kwiczał, przez co najlepszą taktyką była walka na dystans, serwując w stronę wrogów pociski Ki. Ponadto poprzednik okazał się całkowicie liniową produkcją oraz posiadał kilka przekłamanych faktów jak chociażby to, że Goku walczył z każdym poziomem Freezera. Sequel pod tymi względami totalnie miażdży średnią jedynkę. Oprócz tego mamy tu w pewnym rodzaju otwarty świat. Może to zdanie jest nieco na wyrost, ponieważ zmiana miejsca akcji przypomina rozwiązanie zastosowane w późniejszych latach w serii Mass Effect, ale umożliwia nam tym samym odwiedzenie wcześniej napotkanych lokacji w celu znalezienia dodatkowych atrakcji, których w tym tytule nie brakuje. W takich sytuacjach możemy skorzystać z możliwości latania naszych ulubieńców, by szybciej przemieszczać się z jednego miejsca na drugie. Takie rozwiązanie jest rozsądne i sprawia nam niemałą frajdę.

Dragon Ball: The Legacy of Goku II okazuje się być wspaniale zrealizowaną przygodą nie tylko dla fanów Smoczych Kul, ale także ludzi lubiących jRPGi. Klimat, przyzwoita swoboda działań, wiele smaczków, przyjemna rozgrywka i emocje jakie towarzyszą nam podczas całych zmagań oferują zabawę na najwyższym poziomie. Niezmiernie się cieszę, że znalazło się studio, które podjęło się tak ambitnego przedsiewzięcia, wykorzystując tym samym potencjał tego uniwersum.

RazielGP
17 kwietnia 2012 - 17:54