Limbo - szary świat szary chłopiec szare wnętrzności chłopca - fsm - 10 czerwca 2012

Limbo - szary świat, szary chłopiec, szare wnętrzności chłopca

fsm ocenia: Limbo
85

Nie jestem wielkim fanem gier niezależnych. Od A do Z przeszedłem tylko World of Goo (i Orcs Must Die! oraz Trine, jeśli uważacie, że te gry pasują do owej kategorii... ale chyba pasują?), a potem prędzej czy później rezgnowałem z takich propozycji jak Braid, VVVVVV czy Cogs. Ale trzeba próbować dalej, przecież teoretycznie to twórcy "indyków" najśmielej sobie poczynają z przesuwaniem granic świata gier w ogóle. Gdy okazało się, że piąta edycja Humble Indie Bundle oferuje najprawdopodobniej najlepszy zestaw gier niezależnych, jakie można sobie obecnie wymarzyć, wpisałem literki i cyferki w odpowiednie okna, następnie kliknąłem "buy it" i wgryzłem się w Limbo. Jakieś 3,5 godziny później ukończyłem drugą grę indie w mej karierze gracza.

Produkcja duńskiego Playdead jest znana przede wszystkim z absolutnie niezwykłej oprawy graficznej, któa po dziś dzień (od premiery Limbo na X360 minęły niemal 2 lata) pozostaje czymś jedynym z swoim rodzaju. Czerń kontra szarość, mnóstwo przepięknych rozmyć i mocne filmowe ziarno to znak rozpoznawczy gry. Ma się rozumieć statyczne obrazki  do końca nie oddają ducha produkcji, Limbo naprawdę wypada zobaczyć w ruchu i ujrzeć niezwykłą głębię i przestrzenność tego płaskiego świata. Brzmię przekonująco? :)

Limbo to platformówka typu próbuj, giń, próbuj znowu. Początkowe etapy są bardzo proste i bezboleśnie wprowadzają w świat gry przedstawiając kolejne dodatki do mechaniki zabawy. Mniej więcej w połowie gra pokazuje różki, które do finału rosną coraz bardziej (to taka niezbyt zmyśla metafora dla poziomu trudności: pod koniec trzeba się trochę namęczyć, ale raczej nie stracicie przy Limbo zdrowia). W zasadzie cała zabawa sprowadza się do "jak przejść dalej", a rozwiązanie zazwyczaj opiera się na zabawach z fizyką (coś postaw, coś przesuń, rozbujaj się na linie, zrzuć skrzynkę etc.). W kilku miejscach pojawiają się żywi przeciwnicy (słynny ogromniasty pająk występuje względnie szybko, potem naszego herosa czeka jeszcze kilka innych, nie do końca przyjemnych spotkań), ale najczęściej Limbo zabija gracza pokręconą konstrukcją poziomów, gdzie z prawej strony ekranu nagle pojawiają się kolce albo piły tarczowe. Następnie nasz białooki chłopaczyna się nadziewa, zostaje rozszarpany, zgnieciony, poturbowany... Nie raz i nie dwa ujrzycie wyskakujące z bezwłądnego truchełka małe czarne jelitko w otoczeniu fontanienki czarnej krwi. Ocenzurowana makabra.

Dzięki temu, że Limbo jest takie krótkie, nie zdążyło mnie znudzić. Wprowadzane stopniowo nowości (by wymienić tylko pasożyta nakazującego podążanie tylko w jednym kierunku czy zamykające przygodę zabawy z grawitacją) umiejętnie utrzymywały rozgrywkę w stanie pozytywnej świeżości - choć przyznaję, że miejscami nie do końca było jasne, co trzeba zrobić, by posunąć akcję dalej. Długość/krótkość Limbo często pojawia się jako zarzut - jestem to w stanie zrozumieć, szczególnie jeśli ktoś wydał 10 Euro na Steamie (oficjalna cena - za wysoka!), a grę kończy po zaledwie 3-4 godzinach. Na szczęście Humble Indie Bundle V obowiązuje jeszcze przez 4 dni, a prócz Limbo jest tam cała masa innych smakołyków - więc bez dwóch zdań: warto!

Że co? Nie wspomniałem o historii, którą przygotowli Duńczycy? To w sumie dlatego, że nie ma o czym opowiadać. Chłopec budzi się w dziwnym świecie i idzie w prawo, by się z tego świata wydostać. Historia jest zarysowana niezwykle delikatnie i w 100% zależy od interpretacji gracza. Tytuł i użyta kolorystyka sugerują, że świat gry to swego rodzaju "zaświat", otchłań, którą trzeba przebyć, by dostać się do... nieba? Ocknąć ze śpiączki? Poradzić sobie z potworną winą? Sami oceńcie. Limbo jest ekstremalnie ponure, ale w swej ponurości przepiękne.

PS Kolejne indyki do zaliczenia (ha!) to Lone Survivor i Swords & Sworcery.

fsm
10 czerwca 2012 - 14:07