Wspomnienia z PSXa: MediEvil - Pita - 20 czerwca 2012

Wspomnienia z PSXa: MediEvil

Pierwszy MediEvil do dziś jest jednym z moich ulubionych tytułów z PlayStation. Ta intrygująca gra akcji pokazuje, że dobry koncept jest w stanie przetrwać próbę czasu nawet pomimo przeciętnej jak na dzisiejsze standardy grafiki, problemów ze sterowaniem oraz konkurencji na rynku pełnym gier akcji.

MediEvil jest tytułem bardzo europejskim w jak najlepszym tego słowa znaczeniu. Posępnym, smutnym, zabawnym i groteskowym – i za to właśnie go kocham.

Z perspektywy czasu i przestrzeni mogę rzecz, że MediEvil jest europejskim Ysem – przypomina w budowie grę Falcoma, jest wymagający, ma charakterystyczną stylistykę i bohatera. Ys jest jednak serią inną, a niejaki duchowy następca w postaci dylogii Maximo to gry jednak gorsze. Dlatego bo MediEvil ma styl i nie doczekał się dobrego następcy w zasadzie… nigdy.

Przygody wesołego szkieletu zaczynają się od jego zgonu. To jest zgonu, kiedy jeszcze nie jest szkieletem, więc nie wygląda to źle z jego perspektywy – w końcu dostaje drugą szansę na zabicie złego Zaroka, nekromanty, który terroryzuje cały świat, a co najmniej krainę Gallowmere. Posępna grafika, posępny bohater i posępne problemy nie ukrywają tego, że MediEvil jest pełen dobrego, brytyjskiego humoru – i to tego naprawdę dobrego, a nie dziwnego i niezrozumiałego śmiertelnikom zajadającym kiełbasę (?).

Wcielając się w zmartwychwstałego Sir Daniela Fortesque, mamy proste  zadanie – wyczyścić świat z umarłych. MediEvil stawia na walkę i skakanie w różnych proporcjach. To co czyni go nad wyraz przyjemnym to ciekawy arsenał oraz etapy. Otóż podstawowym uzbrojeniem jest miecz oraz tarcza, potem dostajemy maczugi, kusze, sztylety i wiele, wiele innych. Chociaż każda broń ma jedynie kilka ciosów, to każda jest przydatna, ciekawa, a sama gra ma tak zaprojektowany gameplay, żeby sieczenie się podobało.

Nie jest to jednak hack&slash – walki są mocno zręcznościowe, a nasz szkielet szybko biega, trochę skacze i sporo główkuje. W MediEvil jest sporo zagadek i sporo biegania po etapie celem znajdowania kluczy, co wcale się nie nudzi, właśnie dzięki świetnym projektom miejsc, w których przebywamy – cmentarze pełne zombie, nawiedzone miasta, przeklęte lasy, leże piekielnych stworów, wszystko w stylu przypominającym te lepsze filmy Tima Burtona. Czasami jest labiryntowato, czasami jest jak w Metroidzie, a czasami po prostu sieczemy, co dzięki różnorodnym wrogom i trudnym bossom jest samą przyjemnością.

Nie ma tutaj także levelowania, zatem pod tym względem gra w sumie przypomina stare Gauntlet, czy nowsze Magicka, gry, które sporo czerpią z RPG, kompletnie pomijając rozwój samej postaci. Nie oznacza to jednak, że Daniel nie staje się potężniejszy – poza arsenałem i lepszymi tarczami, może zbierać też ukryte kielichy (które najpierw należy napełnić duszami wrogów), oferujące mu wejście do Hali Bohaterów, gdzie czekają na niego jeszcze lepsze typy broni i kilka słów otuchy. Zresztą sama struktura gry jest tak poprowadzona, że warto przechodzić ją na 100%.

Daniel nie ma jednego oka, bo miał nieszczęście zarobić strzałą w czasie szturmu na twierdzę Zaroka. Nie ma głosy, zamiast tego "mruczy pod nosem" (nosa też już nie ma). Nie ma także pomocnika, który prawiłby zabawne teksty, a jednak postaci które spotykamy wystarczą nam za całe towarzystwo – są szalone, ciekawe, baśniowe. Wszystko tutaj jest szalone, ciekawe i baśniowe. MediEvil szybko pozwala nam wybierać kolejność etapów, czy cofać się do poprzednich celem zarobienia złota, za które kupujemy amunicję, środki lecznicze oraz tarcze, bez których momentami jest ciężko. Gra wymaga, jak to w przypadku starszych produkcji, jednak w sumie nie jest trudna. Ma za to urokliwy klimat, doskonałą oprawę dźwiękową i świetną muzykę.

Na początku recenzji napisałem, że oprawa jest średnia – rozumiem, że wielu oburzy się, będzie pisało, że na to się nie da patrzeć, jednak MediEvil nie jest tytułem brzydkim. Projekty i mroczna oprawa dobrze współgrają dzięki czemu po kilkunastu minutach można patrzeć na grę bez krzywienia się. Tak naprawdę lepsze tekstury i wyższa rozdzielczość wciąż czyniłyby z tej pozycji tytuł przyjemny dla oczu, jednak tak, uważam, że oprawa jest jak najbardziej strawna, zarówno na PSP, PSXie, czy PS3.

Gdy niedawno przechodziłem przygody Daniela to miałem ciągłe skojarzenia z serią Falcomu – jest dynamicznie, jest ciekawie, jest różnorodnie. Czyli zachód produkował podobne gry, ale one jak na złość umarły. Dwójka nie jest tak dobra, podczas gdy remake na PSP moim skromnym zdaniem w ogóle się nie udał. Niestety, nie można mieć wszystkiego… MediEvil nawiązuje do wielu baśni, podań i mitów, do tego odwołując się do Burtona i na dodatek polewając wszystko własnymi, ciekawymi elementami kreacji świata. Lata temu przeszedłem obok tego kompletnie obojętnie, teraz jestem nad wyraz zadowolony z efektu, bo ten świat jest groteskowo piękny. Pełen czarownic, szaleństwa, mroku, pradawnych bohaterów i wielkich wydarzeń z przeszłości, które wpływają na przyszłość. Podoba mi się, że takie smaczki są podawane w postaci dodatkowych, nieobowiązkowych materiałów jak i opowiadane przez same etapy, otoczenie, wrogów. Dobra sprawa.

Przygoda wskrzeszonego szkieletora-rycerza o mężnym sercu naprawdę dobrze się trzyma – grafika jest w normie, gra ładnie się rusza, game design jest przemyślany. Jest trochę sekretów oraz cała masa ciekawego uzbrojenia, jest różnorodne środowisko i sporo bossów. MediEvil jest odrobinę toporny tu i ówdzie, nie odbiera to mu jednak mocy i uroku. Bardzo brakuje takich gier na konsolach stacjonarnych, a przygody sir Daniela polecam każdemu. Dla mnie to mistrzowskie pomysły i doskonały humor, który zrozumiałem dopiero po latach. Z niektórymi grami trzeba po prostu się zestarzeć ;). [8]

Pita
20 czerwca 2012 - 13:12