Dawno, dawno temu, za e-górami, za e-lasami, były sobie gry. Pierwotnie na kasetach, w następnych latach również na kadridżach, dyskietkach, czy bardziej współczesnie płytach CD i DVD. Dosłownie tyle wystarczyło, aby cieszyć się daną produkcją. Czasy jednak się zmieniają, dlatego producenci postanowili stale uprzykrzać i pozaśmiecać cenne miejsce na naszym dysku. Jeśli zamierzamy pograć sobie w kilka interesujących nas tytułów, jesteśmy zmuszani do instalowania dodatkowych aplikacji takich jak Steam, Origin, Game For Windows Live, Social Club, Uplay etc. Pół biedy, gdyby posiadanie ich miało jakieś sensowne korzyści. Niestety istnieją one głównie po to, aby nas ubezwłasnowolnić.
Steam mogę jeszcze zrozumieć, ponieważ wprowadza on pokaźną listę gier z cyfrowej dystrybucji. Szkoda tylko, że niektóre firmy nawiązują z Valve współpracę i niezależnie od naszego wyboru, tak czy siak jesteśmy zmuszani do przypięcia ulubionego dzieła do omawianego programu. Gdzie jest zatem wolny wybór? Jeśli zamierzam zakupić pudełkową wersję, to na co mi Steam? Żebym później nie mógł odsprzedać felernego tytułu, który zapowiadał się dobrze, a wyszła z niego totalna i przereklamowana kicha? Jeżeli naprawdę chciałbym podpiąć dany produkt pod Steam, to sam bym to zrobił. Nie lubię być do czegokolwiek zmuszany przez strony trzecie. Płacę i wymagam, w końcu to ja tu jestem klientem. Ano tak, zapomniałem, płacę tylko za licencję... No dobrze, ale czy to oznacza, że wspomniana wyżej platforma ma same wady? Oczywiście, że nie. Owszem zdarzają się czasem problemy z łącznością, ale występują one na tyle rzadko, że da się to znieść. Przynajmniej w pewnym sensie. Do plusów zaliczyć można zapisywanie naszych postępów w chmurze, dzięki czemu nie musimy bać się o nasze save'y. Mimo to, ja i tak robię sobie kopie zapasowe na wszelki wypadek. Nie trzeba również używać płyty, co jest bardzo wygodne. Ponadto co jakiś czas pojawiają się kuszące promocje. Suma sumarum produkt Valve ma swoje zalety jak i wady.
Game For Windows Live. Od pierwszego kontaktu, aż po dzień dzisiejszy zastanawiam się nad celem tej aplikacji. Jakie przynosi ona korzyści dla graczy względem standardowego grania po sieci? Po dłuższym namyśle stwierdzam, że nie znam odpowiedzi na to pytanie. Dzieło Microsoftu nie ma absolutnie żadnej przewagi nad innymi programami. Za to ma sporo wad. Za zaletę można uznać zapisywanie postępów w grze, co jest szczególnie przydatne w singlu. Załóżmy jednak, że GFWL nawala, co do rzadkości raczej nie należy. Co ma wtedy zrobić gracz? Co najwyżej może się jedynie powściekać. No chyba, że stale tworzy on kopie zapasowe. Tyle, że i z tym jest problem, bo wystarczy zapomnieć o pewnym szczególe, by nasz zapis był całkowicie bezużyteczny, bowiem jest on stale przypisany do naszego konta. Kolejną wadą jest sama rejestracja. Pełna błędów i irytujących nas wad. Nigdy nie zapomnę dnia, w którym wielokrotnie usiłowałem założyć konto w tym bublu, by móc nacieszyć się Gears of War. Dopiero po parunastu próbach owa aplikacja zaskoczyła i w ten oto sposób utworzyła mi konto ze wspaniałą nazwą "chlebzmaslem". Dlaczego taką? Ponieważ i mnie, i mego kumpla zaczęły puszczać nerwy. W końcu to jemu, a nie mnie udało się stworzyć te sławetne konto. Panowie z firmy Microsoft powinni najpierw popracować nad poprawnym działaniem swoich dzieł, a dopiero później wdrażać je w życie.
Origin to tak naprawdę marna podróba Steam. Zawiera ona znacznie mniej contentu od swojego rywala, a ponadto oferuje niemalże to samo, tyle że z pełna listą frustrujacych graczy wad. Moim zdaniem Electronic Arts powinno zająć się tworzeniem lepszych gier, bo i z tym u nich jest od kilku lat bardzo cienko. Ich twór lubi się często zawieszać, tracić łączność. Ile się namęczyłem, gdy musiałem pobawić się w Fifie 12. Głowa mała. Dopiero gdy zassałem demko Mass Effect 3, nie miałem żadnych problemów. No prawie żadnych. Origin jest goły, niczego w zamian nie oferuje. Jest tylko zbędną popierdółką, która usiłuje naśladować cudzy pomysł. Nie widzę absolutnie żadnego sensu istnienia tego programu.
Social Club to kolejny zbędny dodatek nie dający nam żadnych zalet, ale za to oferujący kilka irytujących chwil z nim związanych. Aż szkoda zaśmiecać sobie dysk, czy rejestr w systemie tym czymś, bo tak naprawdę, nic nam ta aplikacja nie daje. Chociaż nie, daje, zasyfiony system, który robi się wraz z innymi podobnymi i zarazem całkowicie zbędnymi programami. Podobnie jest w przypadku Uplay, który daje nam wycięte z podstawowej wersji gry elementy, które odblokowujemy za punkty zdobyte w grze.
Generalnie nie plułbym jadem, gdybym miał wolny wybór, oraz gdybym nie był zmuszany przez wielkie korporacje, do korzystania z ich programów. Jeśli chcę pobawić się w kilka bardziej znanych i dość świeżych tytułów, to jestem przez nich zmuszany do syfienia sobie systemu. Denerwuje mnie to przede wszystkim dlatego, że z omówionych aplikacji korzystam najwyżej w minimalnym stopniu, więc najchętnie nie chciałbym ich widzieć na oczy. Bardzo ciekawi mnie jednak wasze zdanie. Czy przeszkadzają wam dodatkowe aplikacje do zainstalowania? Jakie widzicie w nich, plusy i minusy? Które programy lubicie, a które wręcz przeciwnie? Podzielcie się ze mna swoimi spostrzeżeniami na ten temat.
Polub Raziela jeśli podoba ci się niniejszy tekst. Z góry dziękuję za klik.