Multiplayer w Medal of Honor: Warfighter - nowatorski czy oklepany? - barth89 - 10 sierpnia 2012

Multiplayer w Medal of Honor: Warfighter - nowatorski czy oklepany?

Większość współczesnych FPS-ów krąży na orbicie zwanej multiplayer. Oczywiście kampania dla pojedynczego gracza jest elementem obowiązkowym (na zasadzie 'przejdź i zapomnij', ale jednak), ale wydaje mi się, że właśnie do multi deweloperzy przywiązują największą wagę - to gra wieloosobowa ma zatrzymać graczy na dłużej, z myślą o niej ukażą się wszystkie DLC i z myślą o niej twórcy wypuszczać będą kolejne patche. Multiplayer w Medal of Honor: Warfighter będzie mógł pochwalić się kilkoma nowatorskimi pomysłami. Może nie aż odkrywczymi, ale takimi, dzięki którym gracze patrząc na rozgrywkę w nowym Medalu nie stwierdzą: "o, Call of Duty. Tylko takie ładniejsze".

Zacznijmy od absolutnych podstaw i oczywistych oczywistości (tu nowatorstwa rzecz jasna za grosz), czyli od stylu rozgrywki. Ma być szybko, ma być widowiskowo, bez pojazdów, a to wszystko z małą domieszką gry taktycznej (o czym za chwilę). Kojarzycie mapy z Battlefield 3? No to już wiecie, czego nie spodziewać się po Medal of Honor: Warfighter, bowiem to nie ten rozmiar, nie to zagęszczenie budynków i ogień prowadzony na zupełnie innym dystansie, chyba że myśleliście o Close Quarters. Ot, takie właśnie "Call of Duty, tylko ładniejsze". Diabeł tkwi jednak w szczegółach.

Pierwszą rzeczą, jaka może dawać złudzenie czegoś nowatorskiego jest system klas żołnierzy, a właściwie jego brak. Zamiast znanego z innych online'owych strzelanek przykładowego podziału: szturmowiec, żołnierz wsparcia/RKM, komandos/lekki karabinek, medyk, snajper etc. otrzymamy możliwość zagrania, o czym doskonale wiecie, jednostkami specjalnymi przeróżnych

nacji. Niestety nie wiemy jeszcze kto będzie kim, ale wstępnie możemy przyjąć, że SEAL to snajperzy, SAS to erkaemiści, a GROM to komandosi lub szturmowcy. Co takie zróżnicowanie jednostek wnosi do rozgrywki? Technicznie nic nowego, ale zawarcie w ramach jednej produkcji i jednego multiplayera jednostek najspecjalniejszych ze specjalnych to coś więcej niż ciekawostka. Idę o zakład, że co najmniej 3/4 graczy z Polski będzie hasać po mapkach w mundurach żołnierzy GROMu (a co, dobre, bo polskie). Nie przypominam sobie, by w innej produkcji podział na klasy był uzależniony od wyposażenia żołnierzy z danego kraju.

Ciekawie zapowiada się również możliwość tworzenia swoistych dwuosobowych drużyn ogniowych. To akurat może znacząco wpłynąć nie tylko na rozgrywkę, ale też na mentalność graczy. W przypadku Battlefield 3 współpraca graczy w ramach jednej drużyny ogranicza się jedynie (używam takiego sformułówania nieprzypadkowo) do punktowych bonusów za uleczenie, zaopatrzenie czy uratowanie członka drużyny, tudzież zespołu, jak również zemstę na jego adwersarzu. W Warfighterze postanowiono pójść o krok dalej i... ograniczyć (!) współpracę w

ramach właśnie zespołu ogniowego, składającego się z dwóch operatorów. Nie to, żeby w grze Danger Close nie było punktów za na przykład ocalenie członka tego samego zespołu, ale deweloperzy postanowili, iż skupią się na jeszcze mniejszych teamach (choć w tym przypadku to bardziej patrol), a to już jest nowość. Na czym więc system ten ma polegać? Krótko mówiąc - ma wspierać i motywować do współpracy z partnerem i nagradzać za przeróżne akcje. Jakie? Kiedy zostaniemy zabici to jedynie drugi operator będzie mógł nas postawić na nogi, a gdy mu się to nie uda na jego ekranie czerwoną obwódką zostanie zaznaczony nasz zabójca - ma to ułatwić naszemu partnerowi dotarcie do niego i zemszczenie się. Nie wspominam już o możliwości poratowania naszego kompana amunicją, bo to już było w Medal of Honor z 2010 roku.

W nadchodzącej grze Danger Close nie może oczywiście zabraknąć systemu kill streaków. To już było, jasne. Nie było jednak ich podziału, wedle korzystających z nich jednostek - tak przynajmniej sugerują newsy, do których tu i ówdzie da się dotrzeć. Jeśli w istocie jest to prawda, to jednostki SAS będą dysponowały innymi kill streakami niż SEAL, SEAL z kolei innymi niż SPETSNAZ, SPETSNAZ innymi niż JTF2 i tak dalej, i tak dalej. Swoją drogą warto zwrócić uwagę na nagrody za serię zabójstw - pojawi się między innymi śmigłowiec w roli spawnpointu (po odrodzeniu żołnierze, jak na jednostki specjalne przystało, będą zjeżdżać na linie wprost na głowy zaskoczonych przeciwników), będziemy mogli też pokierować mobilnym karabinem czy skorzystać z maski/gogli (sądząc po trailerze będzie to maska zabezpieczająca nas przed wybuchami, ale być może jest też coś na rzeczy z gazami łzawiącymi?). Ekwipunku powinno zresztą być naprawdę sporo, bo przecież każdy kraj dysponuje (prawie) innym wyposażeniem.

Danger Close szykuje nie lada gratkę dla fanów sieciowych strzelanek i choć być może część z Was czuje się zawiedziona poziomem Medal of Honor z 2010 roku (a wątpliwości są jak najbardziej uzasadnione) to nie spuszczajcie oka z Warfightera, bo być może deweloperzy wyciągnęli wnioski z poprzedniej odsłony i zaserwują nam wyborny multiplayer, który godnie będzie mógł konkurować z usytuowanym w przyszłości konkurentem spod znaku Treyarch. Tryb multi w Medal of Honor: Warfighter na pierwszy rzut oka nie wyróżnia się niczym szczególnym z tłumu pierwszoosobowych strzelanek, ale gdy przyjrzymy się bliżej dostrzeżemy niuanse, które mogą znacząco wpłynąć na jego grywalność, lub nie. Pytanie, czy multiplayer w nowym Medalu jest nowatorski czy oklepany pozostawiam więc otwarte.


<Spodobał Ci się tekst? Wpisy przypadły Ci do gustu? Polub growo&owo na Facebooku.>

barth89
10 sierpnia 2012 - 13:51