Splinter Cell: Conviction. Sam wybuchowiec - fsm - 30 sierpnia 2012

Splinter Cell: Conviction. Sam wybuchowiec

fsm ocenia: Tom Clancy's Splinter Cell: Conviction
75

Sam Fisher to obdarzona szorstkim, niskim głosem ikona szpiegowskich gier akcji. Do tej pory głównie skradająca się, działająca w ukryciu, cierpliwa i metodyczna ikona. Ale ktoś zabił ikonie córkę, więc ikona uznała, że ciała trzeba zostawiać tam, gdzie upadają i że tych ciał musi być bardzo dużo. Oto Splinter Cell: Conviction - tak naprawdę miejscami bardziej Call of Duty (o zgrozo!), niż Splinter Cell, ale wciąż rzecz smaczna i warta spróbowania (szczególnie, że od jakiegoś czasu wydawca życzy sobie zań rozsądne pieniądze).

Sztuczka Vadera w wersji analogowej

Największym zgrzytem ostatniego Splintera jest zmiana konwencji. Gra ze skradanki TPP przeistoczyła się w efektowną grę akcji, gdzie trupów jest więcej, niż we wszystkich poprzednich przygodach Sama Fishera razem wziętych. Innymi słowy - za  mało Splinter Cella w Splinter Cellu. To może zaboleć, więc lepiej od razu nastawić się na zupełnie inny typ rozgrywki. Gra miejscami wręcz wymusza na graczu przeprowadzanie kontrolowanej masakry (powtarzanej do skutku, bo Sam do mega-wytrzymalych nie należy i trzeba się trochę napocić, żeby sprowadzić do parteru kilkuosobowy oddział komandosów), a system "zaznacz i zlikwiduj" (czyli wciskamy jeden guzik, by oznaczyć kilku wrogów, potem wciskamy drugi, by ich zabić) jest najważniejszą i najczęściej wykorzystywaną nowinką. Przy okazji (i kończąc narzekanie) życzyłbym sobie efektowniejszego finału, niż "zaznacz wszystkich". Choć lokalizacja tegoż jest klimatyczna, nie powiem... Dodajcie do tego spory, dający się ulepszać, arsenał i bardzo niewielką nieliniowość poziomów (okazjonalnie trafia się druga, cichsza droga do celu, ale zdecydowanie rzadziej, niż dotychczas), a będziecie mieć całkiem niezły obraz zabawy, jaką proponuje Conviction.

Fajny sposób prezentacji wytycznych misji

Mimo powyższych zmian, gra się w tego Splintera naprawdę dobrze. Po jakimś czasie człowiek przyzwyczaja się do zmiany konwencji i może skupić się na podziwianiu animacji (oj, efektowne są te oskryptowane zabójstwa, czadowo wyglądają też ślizgi Sama przez przeszkody), na wyrażaniu uznania dla Michaela Ironside'a (ach, bez niego Sam w Blacklist to nie będzie Sam...) i generalnym cieszeniu się wyjątkowo ładną grafiką, która mimo dwóch lat na karku prawie w ogóle się nie postarzała. I w ogóle taki spoko ten Conviction jest... Działa sprawnie, wszystko jest płynne i dopracowane, a punkty automatycznego zapisu rozmieszczone z głową (choć przyznaję, że w kilku upierdliwych miejscach kląłem na kolejny z rzędu powrót do danego obszaru).

Co jeszcze jest w Conviction dobre? Sposób prezentacji całej historii. Fabuła (niespecjalnie wiarygodna, ale co tam) to klasyczne political fiction (są źli najemnicy, podejrzany szef Trzeciego Eszelonu, podwójni agenci, supernowoczesne EMP i plan pozbycia się prezydent USA) z "osobistym sznytem" w postaci nie mającego niczego do stracenia Sama Fishera, któremu zabili córkę, więc teraz zrobi wszystko, by odkryć kto, co, jak i dlaczego. Historia prezentowana jest jako retrospekcja, w kilku miejscach wybiega w przyszłość dając małe smaczki nadchodzących wydarzeń (są też dwa skoki w głęboką przeszłość Sama - oba zacne) i w bardzo udany sposób trzyma gracza przy ekranie. W Conviction po prostu chce się grać, bo mimo nacisku na strzelanie, gra okazuje się być dosyć zróżnicowana (są fragmenty spokojniejsze, są sceny przesłuchań) i na tyle krótka (8 godzin na przejście przygotowanej przez Ubisoft historii), że nie zdąży się znudzić.

Budżetowe zwiedzanie Waszyngtonu po ciemku

Ubisoft początkowo chciał zrewolucjonizować serię dając nam brodatego Sama i zatłoczony Waszyngton. Z pierwotnego planu zostało kilka momentów (jak mniemam: wesołe miasteczko i sekwencja podczas przygotowywania przemówienia pod pomnikiem Lincolna), dodano co nieco ze starego Sama, a potem wszystko utopiono w pociskach i wybuchach. Da się to strawić bez większego bólu i jest całkiem zacne, choć trzeba pamiętać, że Conviction startu do Chaos Theory nie ma.

fsm
30 sierpnia 2012 - 10:44