Nie jestem fanem gier od id Software, pomimo mojego szacunku wobec tego producenta. Wszakże zaoferował on nam wiele znakomitych i wręcz rewolucyjnych produkcji, które z miejsca stały się wielkimi hitami. Z biegiem lat studio wyraźnie obniżyło swe loty, rzadko wydając swoje dzieła. Na ich kolejną nową markę przyszło nam bardzo długo czekać, bo aż 15 lat! Czy było warto? Ciężko jest mi odpowiedzieć na to pytanie. Jednego w sumie jestem pewien. Rage z całą pewnością nie zalicza się do kanonu w świecie elektronicznej rozrywki, ani także do ścisłej czołówki najlepszych gier ostatnich lat. W dalszej części tekstu, dowiecie się dlaczego.
Pierwsze części mają zazwyczaj pod górkę, ponieważ w przeciwieństwie do znanych serii, te muszą zachęcić do siebie wymagających graczy. Jeśli dany tytuł potrafi zainteresować dużą grupę ludzi swoimi rozwiązaniami, to ma połowę sukcesu za sobą. W przeciwnym razie czeka go niezbyt ciekawy los. Rage jest taką produkcją, która ma w sobie kilka przekonujących aspektów, ale posiada również sporo wad, dlatego o jakimkolwiek sukcesie nie było nawet mowy. Głównym powodem takiego stanu rzeczy okazały się przechwałki Johna Carmacka, współzałożyciela id Software. Obiecywał on złote góry, fenomenalną oprawę wizualną, niesamowity, tętniący życiem świat, nietuzinkową rozgrywkę, przełom i wiele innych rzeczy. Jak wyszło? Myślę, że każdy świetnie zdaje sobie z tego sprawę, a jeśli nie to dowie się o tym z mojej recenzji.
Omawiany program to nic innego jak FPS z elementami otwartego świata. Dlaczego elementami? Ponieważ nie jest to typowy sandbox. Owszem, gracz ma do dyspozycji całkiem spory teren zmagań, a w gruncie rzeczy nawet dwa, co jednak nie zmienia faktu, że nie jest to tym, do czego przyzwyczaił nas chociażby Rockstar wraz ze swoim flagowym okrętem jakim niewątpliwie jest seria Grand Theft Auto. Tutaj misje wykonuje się głównie w zamkniętych pomieszczeniach, które na dodatek nie są integralną częścią świata, ponieważ podczas wejścia jak i wyjścia towarzyszą nam loadingi. Co zatem z oferowanymi przez twórców pustyniami? Prawdę mówiąc, niewiele mamy tam do roboty. Tak naprawdę, pomijając kilka zadań, możemy jedynie toczyć pojedynki z bandytami, wykonać parę niszczycielskich skoków, ewentualnie wypaść przez ustalone przez programistów barierki (oczywiście to ostatnie można dokonać za pomocą odpowiedniego pojazdu), bądź zebrać kilka poukrywanych tu i ówdzie sekretów. Jednakże większość z nich i tak znajdziemy podczas wykonywania misji.
Jeśli zaś chodzi o techniczne aspekty, to przyznaję szczerze, że nie mam pojęcia jak gra spisywała się w dniu premiery, ale dziś Rage jest pod tym względem jak najbardziej znośny. Co prawda nie jest idealnie, ponieważ gdy zdecyduję się bardzo szybko obrócić swoją postać widzę doczytujące się tekstury, psujące i tak nie najlepsze wrażenia. Autorzy postanowili zabrać nam możliwość wybierania odpowiednich detali, dając tym samym wolną rękę automatycznemu konfiguratorowi. Czy słusznie? Moim zdaniem nie, ponieważ sam najlepiej wiem jak dopasować ustawienia do mojego peceta. W rezultacie, według mojej opinii otrzymałem średniej jakości tekstury. Napisałem średniej, ponieważ z bliska nie wyglądają one zachęcająco. O niebo lepsze widywałem w takich tytułach jak Max Payne 3, czy Battlefield 3. Nie ma więc mowy o jakimkolwiek przełomie w tej dziedzinie. Nawet, jeśli Rage oferuje lepsze teksturki, niż te, które mam, to i tak nie zdoła on dogonić, a co dopiero przegonić ścisłej technologicznej czołówki. Animacje, choć ładne, również nie wybijają się ponad to, do czego zostałęm w ostatnich latach przyzwyczajony. Dobrze, chociaż, że sama rozgrywka jest płynna, bo inaczej byłoby naprawdę krucho w moich oczach. Pochwalić za to należy art design. Nie dość, że jest nietuzinkowy, to na dodatek sprawia on niesamowite wrażenie. Co prawda teren zmagań wydaje się być jednostajny, ale znalazłem kilka zapierających dech w piersiach widoczków.
O ile techniczne sprawy związane z grafiką nie wywarły na mnie specjalnie dobrego wrażenia (słabe oświetlenie, średnie teksturki), o tyle fizyka przypadła mi do gustu. Oczywiście i tu nie ma mowy o jakiejkolwiek rewolucji. Jest po prostu przyjemnie. Model jazdy do specjalnie wymyślnych nie należy, ale nie jest też zły, dzięki czemu przejażdżki pojazdami oferują odpowiedni poziom zabawy. Jeszcze lepiej sprawa się ma ze strzelaniem oraz innymi metodami walki. Anihilacja wrogów jest bardzo przyjemna i to niezależnie od tego, czy posługujemy się śmiglikami, pistoletem, snajperką, czy karabinem maszynowym. Każda broń oferuje inne doznania, urozmajcając nam dość schematyczny gameplay. Oprócz tego możemy dokupić różnego rodzaju naboje, a także wyposażyć w śmiercionośne pociski nasz pojazd. To jednak nie wszystko. Ulepszamy go również pod względem bezpieczeństwa, przyczepności oraz osiągów. Te ostatnie są nam szczególnie przydatne podczas wyścigów motorowych. Sporo osób narzekało na ten aspekt gry, ale mnie niniejsze zawody zdołały przypaść do gustu. Są miłą odskocznią od rutynowych zadań. Dokładnie tak samo jak inne mini gierki. Niby są to małe rzeczy, ale jednak cieszą oko, ponieważ oprócz miłej zabawy, sprawiają, że czujemy się jako cząstka otaczającego nas świata. Tak naprawdę zabrakło mi tu jedynie warunków atmosferycznych (spadających komet nie biorę pod uwagę) oraz cyklu całodobowego.
Także, jeśłi chodzi o klimat to jest naprawdę dobrze. Postapokaliptyczna atmosfera jest tu odczuwalna na każdym kroku, nie miejcie co do tego wątpliwości. Jednakże mimo surowości spowodowanej światowym kataklizmem, czujemy się dość swojo. To akurat zasługa małych, placówkek, miasteczek, baz i ludzi żyjących w tych miejscach. Wraz z rozwojem wydarzeń, postacie inaczej "patrzą" na naszego bohatera, mówiąc nam prosto w oczy, co o nas myślą. Z początku są nieufni i wrogo nastawieni do nas, ale po pewnym czasie stają się mili i czuć, że po prostu nas lubią. Świat żyje własnym życiem, a to dobry znak i jedna z nielicznych obietnic, która została przed producenta spełniona. Szkoda tylko, że scenarzyście zabrakło wyobraźni, aby interesująco przedstawić nam panujące w grze wydarzenia. Zacznijmy może od tego, że fabuła jest tu znikoma. Przez połowę rozgrywki tak naprawdę, czujemy jakby jej w ogóle nie było. Nie licząc oczywiście intra przedstawiającego wstęp do całej zabawy. Dopiero, gdy gra ma się ku końcowi, coś zaczyna się rozkręcać, ale jak dla mnie dość tandetnie. Jak zwykle wszystkiemu winne są złe korporacje, czarne charaktery etc. Oznacza to, że twórcy zastosowali tu bardzo oklepany i przede wszystkim przewidywalny temat. O efekcie zaskoczenia nie ma nawet mowy. Zatem próżno tu szukać jakichkolwiek zwrotów akcji.
Zakończenie również nie zachwyca, bo jest takie, jakiego się domyślałem na długo przed ukończeniem całej przygody. Ponadto nie można go w żaden sposób zaliczyć do epic endu. Generalnie niemalże cała gra jest wyprana z emocji, przez co po paru godzinach zabawy czułem się lekko znużony. Główne jak i poboczne zadania również nie wprowadzają nas w lepszy stan, a to dlatego, że większość z nich polega niemalże na tym samym, czyli na wyeliminowaniu wrogów, by osiągnąć pewien cel. Raz jesteśmy bowiem wysłani z zadaniem znalezienia paru rzeczy, innym zaś razem musimy oczyścić dane miejsce z intruzów itd. Nie oznacza to jednak, że się nudziłem. Co to, to nie. Bawiłem się dobrze, ale jak wiadomo, zawsze mogło być lepiej, szczególnie że w moim odczuciu znalazło się tu zbyt mało pobocznych questów. Zapewne jest to zasługa wycięca z podstawowej wersji zadań odbywających się w kanałach. Mimo tego Rage został przeze mnie dość pozytywnie zapamiętany, a to dla mnie bardzo dużo znaczy, bo nie każda produkcja może na to w moim przypadku liczyć. Widocznie urzekła mnie ona klimatem oraz przyjemnym gameplayem. Za to w żaden sposób nie zafascynował mnie swoją osobą główny bohater, a to dlatego że jest on przedstawicielem protagonistów typu: no name, no face, no life. Zazwyczaj nie jestem zwolennikiem tego typu postaci, ale tutaj taki model spisuje się znakomicie. Tutaj to my odgrywamy pierwszorzędną rolę, a nie żaden pan YX.
Do miłych smaczków zaliczam liczne easter eggi. Zatem po drodze możemy napotkać sekretne pomieszczenia nawiązujące do takich hitów jak Wolfenstein 3D, Doom, czy Quake. Nie zabrakło także pokoju z logiem id oraz autografami twórców. To bardzo miłe posunięcie producenta. Osobiście życzyłbym sobie takich atrakcji również w innych produkcjach. Wróćmy jednak do istotniejszych czynników. Byłem bardzo zdziwiony brakiem typowego trybu multiplayer. Poza wyścigami, mamy tu jedynie misje kooperacyjne. Zabrakło w takim razie FPS'owych potyczek z innymi graczami. Jeśli ktoś oczekiwał od tego tytułu pojedynków Deatchmatch, czy Capture the Flag to srogo się zawiedzie, bo takowych tutaj nie ma. Sam coop również nie jest jakoś specjalnie interesujący. Zdecydowanie lepiej bawiłem się grając samemu w wątku fabularnym, zaś od wyścigów mam inne, moim zdaniem lepsze gry. Jeśli zaś chodzi o sztuczną inteligencję, to stoi ona na przeciętnym poziomie. Oznacza to, że nasi wrogowie są głupi jak but, ale nie są tak idiotyczni jak w Battlefield, czy Call of Duty.
W kwestii dźwiękowych należy pochwalić całkiem nieźle wykonany, rodzimy dubbing. Głosy zostały odpowiednio dobrane do postaci, aczkolwiek nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że jeden człowiek podkłada swój wokal sporej liczbie żyjących na pustkowiach osób. Większość z nich sprawiała właśnie takie wrażenie. To, co tyczy się muzyki. Pasuje ona do wydarzeń przedstawionych w grze, ale w żaden sposób nie zapada w naszej pamięci. Szkoda, ponieważ lubię sobie nucić w myślach znane i lubiane rytmy. Jak widać po niniejszej recenzji, Rage oferuje sporo zalet jak i wad. Jeśli nie spodoba nam się uniwersum, to nie ma siły, aby tytuł ten przypadł nam do gustu. Jeśli jednak zostaniemy przez wykreowany przez twórców świat wchłonięci, to gra spełni większość naszych oczekiwań. Przez długi czas zastanawiałem się nad odpowiednią oceną dla tego tytułu. W końcu nie można go zaliczyć do dobrych gier, ale do niezłych jak najbardziej. Dlaczego tak? Głównie z tego powodu, że najnowsze dzieło id Software posiada w sobie potencjał, który jednak nie został tutaj w pełni wykorzystany. Dlatego ciekaw jestem jak prezentować się będzie druga odsłona, ale o tym się przez długi czas się nie dowiemy.
Polub Raziela jeśli podoba ci się niniejszy tekst. Z góry dziękuję za klik.