Ktokolwiek widział ktokolwiek wie # Need for Speed: Underground 3 - barth89 - 31 października 2012

Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie # Need for Speed: Underground 3

Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie to cykl krótkich felietonów, w których poruszam tematykę popularnych kiedyś i obecnie tytułów i ich ewentualnych kontynuacji, o których nie wiemy absolutnie nic (być może nawet deweloperzy o nich też nic nie wiedzą) albo o których jakiś czas temu słuch zaginął. Nie wiemy czy powstaną, ale z całą pewnością wielu graczy czekałoby na te pozycje z zapartym tchem. Dziś zajmiemy się serią Need for Speed: Underground.


Pamiętacie taki film "Szybcy i wściekli" z 2001 roku? Tak, zgrywam się tylko, bo nie da się go nie pamiętać. Ba, wątpię by ktokolwiek go nie obejrzał. To właśnie ta produkcja stała się przyczynkiem do powstania odnogi innej popularnej produkcji. Chodzi tu oczywiście o markę Need for Speed i serię Underground.

Do dziś pamiętam, że pierwszego Undergrounda dostałem na gwiazdkę 2003 roku (razem z legendarną FIFą 2003) i że sporo świątecznego czasu spędziłem mknąc przez ciemne ulice moim stuningowanym Focusem. Tak, Fordem Focusem. Need for Speed: Underground tym różnił się od poprzednich części, że jego akcja toczyła się wyłącznie w nocy (mieliśmy tu przecież do czynienia z nielegalnymi nocnymi wyścigami), a fury były nieco mniej "furowate". Co to oznacza? Ano nie uświadczyliśmy tu ani Lamborghini, ani Maserati, Ferrari czy innego Bugatti. Pojazdy były jak najbardziej przyziemne (Ford, Mazda, Honda, Mitsubishi, Nissan), ale produkcja Black Box games niczym nie ustępowała poprzednim "wielkim" marki Need for Speed. Powiedziałbym nawet, że pod wieloma względami wyróżniała się na ich tle. Gra wciągała nie tylko dlatego, że jej premierze towarzyszył hype związany z filmem "Szybcy i wściekli", ale sama rozgrywka zachęcała do ciągłego śrubowania wyników. Co prawda tras nie było wiele, ale ich urozmaicenie i zróżnicowanie nadrabiało ten niedostatek. Pojawiły się też nowe tryby, które tak naprawdę były przyjemnymi urozmaicaczami. Chodzi tu o Drag i Drift. W tym pierwszym naszym największym zmartwieniem była tak naprawdę tylko idealna zmiana biegów, bowiem pojazd cały czas poruszał się swoim torem, który, w razie pojawienia się jakiejkolwiek przeszkody, bezproblemowo mogliśmy zmienić. Nie muszę chyba tłumaczyć czym był drift? Dziś te tryby, w zależności od stylu danej produkcji, są standardem, ale niemal 10 lat temu to była absolutna nowość i innowacyjność. Tak samo jak wizualny i mechaniczny tuning naszego cacka. Z czasem odblokowywaliśmy nowe części, wpływające zarówno na wygląd (spojlery, zderzaki, maski, neony, alufelgi, naklejki, lakiery), jak i na zachowanie auta (silnik, hamulce, nitro...). A wszystko to opakowane w ziomalsko - efekciarską otoczkę nocnych wyścigów i (uwaga) fabułę. Z tego co pamiętam to przed Undergroundem tylko TOCA: Race Driver posiadała jakiekolwiek tło fabularne (mowa tu oczywiście o samochodówkach).

Nic więc dziwnego, że na następną część przyszło nam czekać tylko równy rok. "Dwójka" była, w moim odczuciu, produkcją która niebezpiecznie zbliżyła się do ideału - rozwijała, poprawiała i ulepszała wszystkie pomysły z pierwszej części. Trzeba jednak przyznać, że entuzjazm graczy był nieco mniejszy - wiedzieli już przecież czego się spodziewać. Oprócz wszelakich rozszerzeń (więcej możliwości modyfikacji, więcej aut, w tym Hummer i Cadillac Escalade) największą, jeśli nie jedyną poważną zmianą było oddanie graczowi całego miasta i zezwolenie na jego swobodną eksplorację. Nie byliśmy już ograniczeni do wyboru wyścigu z listy, teraz samodzielnie mogliśmy udać się naszym cackiem do miejsca wyścigu. Tak, Need for Speed: Underground był grą innowacyjną, Underground 2 został tej innowacyjności pozbawiony, ale technicznie i "rozgrywkowo" do ideału wiele mu nie brakowało. Czemu więc nie doczekaliśmy się jeszcze Need for Speed: Underground 3?

Rzecz jasna Black Box uraczył nas jeszcze Carbonem, wyraźnie inspirowanym "Szybkimi i wściekłymi: Tokio Drift", ale to już nie było to. Można też zrozumieć, że EA bało się opinii graczy w stylu: "odgrzewany kotlet" i że chciało wyprodukować coś zgoła odmiennego. Może i moda na tuning, "Szybkich i wściekłych" i ubrudzonego smarem Vina Diesla już przeminęła, ale jestem przekonany, że spora część graczy chętnie powróciłaby do tamtych klimatów. Jedni mogli zapomnieć o Undergroundach, a co młodsi mogli w ogóle nie mieć z nimi do czynienia. Gracze chcą efektownych efektów świetlnych, chcą tuningu, chcą otwartego miasta i zróżnicowanych wyzwań. Mamy nowe technologie, nowe standardy i rozwiązania. Mamy Autologa. Jestem też przekonany, że mamy też masę graczy, którzy chętnie zobaczyliby Need for Speed: Underground 3 od studia Criterion. Niestety o jakiejkolwiek kontynuacji nie słychać absolutnie nic. Na co czekasz, EA?

A jak Wy wspominacie serię Underground? Czy powrócilibyście do nocnego życia i nielegalnych wyścigów w nowy wydaniu? Czy widzicie na swojej półce miejsce dla Underground 3 od Criterionu?


Zachęcam też do zapoznania się z poprzednimi częściami felietonu:

# I.G.I. 3

# SWAT 5

# Mafia III

# Age of Empires IV

# GRID 2


<Spodobał Ci się tekst? Wpisy przypadły Ci do gustu? Polub growo&owo na Facebooku.>

barth89
31 października 2012 - 00:35