ACTA. Tego się baliśmy. Słusznie ? - Papi - 4 listopada 2012

ACTA. Tego się baliśmy. Słusznie ?


Moim celem są krótkie piłki, parę zdań, uroczo wypunktowanych, aby nie zanudzić Was prawniczym bełkotem, ale i również uzbroić w wiedzę dotyczącą tego czym jest/była ACTA.

Wszyscy wiemy, że ACTA było złe, ale jak to zło było... złe ?

zainspirowane debatą na temat ACTA w trakcie trwania Poznań Game Arena. 

●   ACTA to „Umowa handlowa dotycząca zwalczania obrotu towarami podrobionymi między Unią Europejską i jej Państwami Członkowskimi (...)” - mówiąc najprościej – jest to umowa, w której są zawarte pewne dyrektywy, wskazujące jakie zmiany (mniej lub bardziej szczegółówe) miałyby zostać wprowadzone do systemu prawnego kraju podpisującego ACTA. Wprowadzenie ACTA zostało została wstrzymane poprzez nie ratyfikowanie (ostateczna zgoda na związanie się umową) przez Premiera.

●   ACTA „otwiera drzwi” państwom podpisującym ją do uszczegółowienia swojego systemu prawnego w przepisy prawne, które umożliwiałyby skuteczne ukrócenie takich praktyk jak :

-  obchodzenie, łamanie, próby obejścia zabezpieczeń przed kopiowaniem,

- udostępnianie w internecie WSZELKICH tytułów w jakiejkolwiek formie, (muzyka, film, oprogramowanie, gry) do których nie posiadamy praw autorskich,

- tworzenie programów, udostępnianie swoich usług do obejścia zabezpieczenia przed kopiowaniem.

●   ACTA umożliwia wprowadzenie takich przepisów prawnych, które umożliwiają właścicielowi praw do danego produktu zgłoszenie zgłoszenie roszczenia do „właściwego organu” (ACTA tego nie konkretyzuje, chociaż możemy się domyśleć, iż byłaby to Prokuratura, ew. Policja) o ujawnienie danych osoby co do której istniałoby przypuszczenie, iż dopuszcza się „naruszenia praw związanych ze znakami towarowymi, praw autorskich lub pokrewnych”. „Właściwy organ” po rozpatrzeniu takiego wniosku pod kątem legalności, zgodności z Zasadami Prawa, sporządzałby wniosek do dostawcy internetu o ujawnienie naszych danych.

Jest to najgroźniejszy zapis w ACTA, dający możliwość dystrybutorom, wydawcom, producentom (czyli podmiotom posiadających prawa do produktu) zgłoszenia roszczenia do „właściwego organu” o „naruszenie (...) praw autorskich lub pokrewnych”. Po rozpatrzeniu tego roszczenia i zgłoszenia go do, powiedzmy, naszej słodkiej Tepsy- nic nie stałoby jej na drodze do udostępnienia Naszych danych. Pod pretekstem share'owania plików na Torrentach. Domniemaniem, że udostępniamy pliki firmy XY... i zapewne późniejszą konfiskatą sprzętu w celu zrewidowaniu roszczeń firmy XY. Na chwilę obecną za naruszenie praw autorskich grożą nam sankcje karne w postaci grzywny, kary ograniczenia lub pozbawienia wolności do lat 3. 

Tekst wyszedł na całkiem poważny. Przepraszam.

●  ACTA wyraźnie mówi o rozwoju organów odpowiadających za egzekwowanie jej postanowień. Na chłopski rozum- mogłyby powstać w całym kraju specjalne jednostki odpowiedzialne za tropienie, stawianie przed sądem oraz nakładanie kar finansowych za „naruszenie praw autorskich”.

● ACTA wyraźnie wskazuje na ponadnarodowy charakter współpracy organów odpowiedzialnych za „dochodzenie i egzekucję” postanowień w niej zawartych. Świadczy to o roztropności osób tworzących te zapisy- gry, muzyka, film, oprogramowanie traktowane jako wspólne... dobra internetowe, niezwiązane granicami. Osoby tworzące ACTA były świadome transgranicznej współpracy użytkowników internetu, mającej na celu udostępnienia danych, obchodzenie zabezpieczeń.


I tyle jeśli chodzi o ACTA i zagrożeń z nią związanych (podświadomie utożsamiam ACTA z kobietami. Jest źle). Nikt nie mówi w niej o zabijaniu wolności słowa, ba występuje zapis mówiący o „zachowaniu podstawowych zasad, takich jak wolność słowa, prawo do sprawiedliwego procesu i prywatności”.

ACTA jest potencjalnym niebezpieczeństwem dla internetu, gdyż daje szerokie spektrum interpretowania znajdujących się w niej zapisów przez podmioty odpowiedzialne za wprowadzanie tychże zapisów w życie.

Rozsądnym rozwiązaniem było zabicie w zarodku inicjatywy zmierzającej do wprowadzenia ograniczeń obiegu danych w internecie. Niema akceptacja mogła doprowadzić do lawiny porozumień, dyrektyw, umów międzynarodowych radykalnie zmieniających oblicze internetu. Dobrze, że internet wyraził w tak wyrazisty i trochę przesadzony sposób swoją dezaprobatę. 

Internet jest dla cycuszków, głupich filmików i innych takich. I taki musi zostać :). 


Papi
4 listopada 2012 - 17:27