Krótko i na temat | XXI | Wykorzystujecie błędy w grach na własną korzyść? - RazielGP - 7 listopada 2012

Krótko i na temat | XXI | Wykorzystujecie błędy w grach na własną korzyść?

Ha! Wykorzystałem buga na własną korzyść!

Nie ma rzeczy idealnych, a tym bardziej gier. Nawet jeśli trafimy na murowany hit, musimy liczyć się z jego bugami. Część z nich jest niwelowana w wypuszczanych przez producenta łatkach, jednakże pozostałe błędy pozostają z nami na zawsze. Bugi można podzielić na kilka kategorii. Jedne mogą nas zirytować, drugie zaś rozśmieszyć, a trzecie... ułatwić rozgrywkę. I właśnie tymi ostatnimi zajmę się w niniejszym tekście.

Oh yeah! Jestem twardzielem, bo udało mi się przechytrzyć system!

Także i te można podzielić na dwa typy. Do jednych z nich można zaliczyć typowego buga, gdzie nasz przeciwnik się blokuje i nie jest w stanie się ruszyć, do drugich zaś wykorzystanie błędu programisty, który nie przewidział, że w jego dziele można oszukać przeciwników korzystając ze sprytnego manewru. Czy przechodzenie gier w ten sposób jest uczciwe? Czy może polega to na tym samym, co używanie kodów? Myślę, że wszystko zależy od naszego sumienia oraz umiejętności. Jeśli jakiś boss jest dla nas niemożliwy do ukończenia, wiadomym jest, że chętnie skorzystamy z okazji, gdy nasz przeciwnik zakleszczy się i da nam tym samym możliwość pokonania go. Sam kiedyś tak zrobiłem, ale gdy stałem się wprawnym graczem, to postanowiłem pokonać go w uczciwy sposób, bo wówczas wtedy byłem w stanie poczuć pełną satysfakcję. Odnośnie drugiego pytania. Kody celowo ułatwiają nam zmagania, zaś bug jest wynikiem niespodziewanym. Dlatego też nie można wsadzić go do jednego wora z cheatami, bo przypadkowe skorzystanie z niego nie należy do działania z premetydacją.

Część teoretyczą mamy już za sobą. Czas przejść do praktyki oraz przykładów. Tak się składa, że akurat znam takie produkcje, w których potknięcia można wykorzystać na własną korzyść. Co ciekawsze, obie z nich należą do oddzielnych grup, dzięki czemu poznacie oba typy błędów, o których wspomniałem w pierwszym zdaniu, drugiego akapitu. Zacznijmy zatem od Legacy of Kain: Blood Omen 2. Dzieło Crystal Dynamics samo w sobie zawiera wiele wad. Ja jednak przytoczę tę, która może ułatwić nam zabawę. Na drodze naszego aroganckiego wampira Kaina staje kolejny krwiożerczy zdrajca do zgładzenia. I to całkiem trudny. Jest nim Sebastian, a cały pojedynek z nim związany został podzielony na kilka części. W drugiej jego fazie nasz przeciwnik może się zakleszczyć, dzięki czemu bez trudu wykończymy go na cacy. Wtedy wówczas pomijana jest faza trzecia. Tracimy w ten sposób jakby nie patrzeć 2/3 całej potyczki, bo tylko 1/3 jest sprawna. Aby zobrazować tę sytuację, pozwoliłem sobie na umieszczenie dwóch filmików przedstawiających tę misję z dwóch wersjach. Normalnej i zabugowanej.

W wielkim hicie Rockstar North, czyli Grand Theft Auto III, mamy sporo możliwości w wykonywaniu zleconych przez różnych gangsterów zadań. W końcu to esencja tej serii, prawda? Są jednak takie momenty, których producent jednak nie przewidział. Pamiętacie może misję o nazwie Escort Service? To zadanie zlecił nam Donald Love, a polegało ono na eskorcie opanczerzonego pojazdu Securicar ze Staunton Island do Shoreside Vale. Misja ta to specjalnie prostych nie należy, ponieważ musimy zadbać nie tylko o stan naszego auta jak i zdrowia protagonisty, ale i na wytrzmałość chronionego przez nas pojazdu. Wrogowie w zacięty sposób nas atakują, uniemożliwiając nam ukończenie misji. Jeśli zdołamy rozwalić jednych, to po paru chwilach pojawiają się następni. Jest jednak sposób na to, aby przechytrzyć program. Wrogie auta pojawiają się tylko i wyłącznie wokół aut, stwarzając niebezpieczeństwo dla wspomnianego wyżej Securicara. Jeśli jednak zostawimy go samemu sobie, to nikt go atakował nie będzie. Dziwne, prawda? Wszyscy wrogowie znikną, bo nie będzie nas przy chronionym samochodzie. My za to spokojnie, aczkolwiek w nudny sposób możemy od razu pojechać do miejsca docelowego, oczekując przyjazdu naszego kompana. Poniżej przedstawiam wam poprawne według naszego sumienia wykonanie tego questu.

Jak sami widzicie, wszelakie błędy, czy inne pomyłki twórców nie zawsze muszą uniemożliwiać nam rozgrywkę. Bywa tak, że mogą nam one w znaczny sposób ułatwić zabawę. Mimo wszystko, uważam że najwięcej satysfakcji sprawi nam samowolne dążenie do sukcesu, bo tylko wtedy poczujemy się spełnieni, ciesząc się tym samym z całkowicie uczciwego ukończenia danej gry. A wy? Znacie podobne sytuacje? Wykorzystaliście je, czy woleliście wykonać zadanie w sprawiedliwy sposób? W taki oto sposób zapraszam wszystkich do podzielenia się swoimi przykładami na ten temat.


Polub Raziela oraz jego wpisy, jeśli przypadły ci one do gustu. Z góry dziękuję za klik.

RazielGP
7 listopada 2012 - 22:09