Gry co prawda służą do grania a nie oglądania. Niemniej jednak bywa i tak, że czasem przyjemniej jest obejrzeć poczynania znajomego, tudzież kogoś z rodziny zabierającego się w danej chwili za przechodzenie danej produkcji ze świata elektronicznej rozrywki. Istnieją takie tytuły, które pomimo nieprzyjaznej dla nas rozgrywki, intryguje swoim niesamowitym klimatem, czy też całym uniwersum.
Oczywiście nie oznacza to, że wymienione przeze mnie tytuły oferują kiepskie sterowanie. Przyczyna leży w mojej psychice. Zresztą spójrzmy na to z nieco innej pespektywy. Jak wiadomo, każdy z nas posiada inne preferencje i gusta, dzięki czemu oczekuje od danej produkcji czegoś innego. Ja w niniejszym tekście zamierzam przedstawić wam swoje spostrzeżenia, wyjaśniając wam tym samym, dlaczego gra X posiada dla mnie nieprzyjemny model sterowania, czy odpychającą w pewnym sensie atmosferę.
Przyjrzyjmy się marce Resident Evil. Marce, która ustanowiła wysoką poprzeczkę pod koniec minionego wieku. Aby być dokładniejszym, wybrałem sobie część drugą, najbardziej eksploatowaną przez moich kuzynów na patformie Sony Playstation. Co takiego zniechęciło mnie w tym niewątpliwym hicie do ukończenia zmagań? Przede wszystkim mroczny, posępny klimat. Dla wielu z was takie stwierdzenie może być śmieszne, ale ja w tamtych czasach bardzo bałem się tej gry. W dodatku okazała się dla mnie zbyt trudna. Mimo tego uwielbiałem oglądać zmagania swoich kuzynów za sterami Leona oraz Claire.
Do dziś pamiętam fakt, iż każdy nośnik przedstawiał historię innego bohatera, a owych płyt były sztuki dwie. Ja zaś z daleka przyglądałem się i podziwiałem wyczyny braci ciotecznych, którzy z ogromną wprawą radzili sobie z wszędobylskimi zombiakami. Parę lat później postanowiłem spróbować swoich sił na pececie znajomego, ale bez skutku. Gdy moją postać zaczęły oblegać i równocześnie żywcem zjadać umarlaki, postanowiłem wówczas wyłączyć grę. Ponadto sterowanie samo w sobie do wygodnych nie należało, w szczególności na klawiaturze, przez co dalsza rozgrywka stała się dla mnie bezsensowna.
Inaczej było jednak w przypadku pecetowego produktu o nazwie SWAT 3. Tutaj odpowiadało mi i sterowanie, i klimaty, jak i zamysł samej produkcji. Niestety poziom trudności był dla mnie zaporowy, przez co musiałem się z grą szybko pożegnać. Jednakże mój kuzyn radził sobie z tym tytułem całkiem dobrze, dzięki czemu mogłem nieco bliżej i przede wszystkim dłużej poznać dalsze losy naszej dzielnej kompanii.
Podobnie zresztą było w przypadku gier preznaczonych na platformę Nintendo Entertainment System. Taki Terminator 2 straszył mnie niezmiernie. Głównie dlatego, że będąc małym berbeciem miałem lęk na punkcie filmów. Dziś należą one do moich ulubionych. Za to Zen Intergalactic Ninja jak i Werewolf okazały się dla mnie nieco za trudne. Na szczęście i tu mogłem liczyć na swego kuzyna, który wielokrotnie w obecności mojej osoby, ukończył zmagania bez szwanku.
Tak niniejsza sytuacja prezentuje się w moim przypadku. Niezmierine ciekawi mnie jak ta sprawa wygląda u was, dlatego też czekam i gorąco zachęcam do opisania swoich wywodów na ten temat.
Polub Raziela jeśli podoba ci się niniejszy tekst. Z góry dziękuję za klik.