Apple i Microsoft to najwięksi giganci w branży, którzy wcale nie poprzestają na tym, co robią. Apple intensywnie „myśli” nad własną konsolą do gier, a nawet telewizorem (przynajmniej takie były doniesienia). Microsoft przewraca do góry nogami Windowsa i nieoficjalnie „zapowiada”, że Windows 8 może być ostatnim z rodziny „okienek”. Mówiąc krótko: robi się gorąco. A będzie jeszcze goręcej, bo Microsoft, śladami giganta z Cupertino, zamierza „zamknąć” swój system. Na razie robi to pośrednio, czego dowodem jest najnowsza wersja stacjonarnych „okienek” czy bardziej bezpośrednio – tu mowa o systemie mobilnym. Jednak czy „zamkniętość” urządzeń, którymi posługujemy się na co dzień nie zaszkodzi nam, konsumentom? Przecież to zwykłe odbieranie wolności wyboru!
Przyznam się na wstępie, że Apple’a nie lubię, a na Microsoft jestem skazany (ze względu na gry i oprogramowanie do grafiki). Nie podobają mi się zagrywki tych firm, choć staram się uszanować to, że ktoś je wielbi. Mamy w końcu wolność słowa i wyboru. No właśnie, jak to jest? Mamy tą wolność, czy niekoniecznie? Z tym to jednak różnie bywa. Apple stawia na urządzenia możliwie najprostsze w obsłudze i zarazem eleganckie – tak z wyglądu zewnętrznego, jak oprogramowania. Wszystko jest perfekcyjnie dopasowane, minimalistyczne i z nutą ekskluzywności. „Hej, patrz jaki jestem inteligentny, prosty w obsłudze i modny”, krzyczy Siri z najnowszego iPhone’a. Nie będę kwestionował słuszności tego, czy Apple robi dobry sprzęt i oprogramowanie, bo pewnie tak jest (choć to rzecz dyskusyjna), bardziej niepokoi mnie zamkniętość platformy. Zamkniętość, czyli mówiąc kolokwialnie „olewanie” czy też udawanie, że nic poza Apple nie istnieje. Po co jednak to oszukiwanie samego siebie? Komunikacja Bluetooth tylko z urządzeniami Apple, problemy z MMSami (nie wiem jak to teraz wygląda), podłączenie do komputera tylko z poziomu iTunes… jest tego więcej. Ale nie byłbym sprawiedliwy, gdybym nie wspomniał o Microsofcie. I o ile Apple robi to niemal od początku, Microsoft na pomysł ograniczenia „wolności” swoich systemów wpadł nie tak wcale dawno temu.
Zaczęło się (jeśli nic nie pominąłem) od systemów mobilnych. Smartfony z Windows Phone, na wzór Apple komunikują się z komputerem wyłącznie poprzez dedykowaną aplikację, a dodatkowo nie można wysyłać np. zdjęć przez Bluetooth na urządzenie wyposażone w inny OS. Bawiąc się jedną z Nokii z serii Lumia bardzo mnie to odrzuciło. Przyzwyczajony do otwartego, opartego przecież na jądrze Linuxa Androida korzystającego z lubianej przeze mnie licencji GNU, nie bardzo potrafię przestawić się na system może i piękny w swej prostocie, ale jednak – dosłownie – okręcony łańcuchem. To policzek wymierzony w stronę fanów wolnego oprogramowania, bowiem chociaż sporo oprogramowania dostępnego jest za darmo, łamie to (znów to sama słowo) ideę wolności. Czyli wyboru. Najbardziej przeze mnie znienawidzona wizja przyszłości to ta, w której nie mamy wyboru, a przynajmniej tak wyglądałoby pozornie. Dlatego właśnie nie chciałbym, żeby Apple, Microsoft czy jakikolwiek inny producent opanował większość rynku. Ale chwileczkę, powiecie – przecież większość użytkowników komputera używa Windowsa. I tu pojawia się pułapka! Owszem, tak jest w istocie, ale tylko na pierwszy rzut oka. W rzeczywistości konkurencja na tle systemów operacyjnych jest wciąż spora – oprócz różnorakich dystrybucji Linuxa czy Mac OS mamy oczywiście Windowsa (do tego dochodzą jeszcze mikroskopijnie popularne inne Osy, które pominę). Ten z kolei dzieli się na różne wersje. Wciąż całkiem sporo osób (szczególnie firm) korzysta z dość starej wersji Xp – Microsoft zdaje sobie sprawę, że nie jest mu to na rękę – to w końcu taka „wewnętrzna konkurencja” między Windowsami. Do czego zmierzam?
Aktualnie gigant z Redmond promuje swój najnowszy Windows 8 jak tylko się da, kusząc aktualizacją przy zakupie starszego systemu za symboliczną kwotę kilkudziesięciu złotych. Kto by się nie skusił? W końcu plotki o wyższej wydajności wobec Windows 7 okazały się prawdą. Wyższa wydajność jednak okupiona została ograniczeniem swobody użytkownika. Windows Store to dopiero początek. W tym miejscu chciałbym polecić tym, którzy jeszcze nie mieli okazji się z nimi zapoznać, serię tekstów autorstwa blogowego kolegi guy_fawkes’a -trzyczęściowe Windows 8 RP…
Żeby jakoś to sensownie zamknąć (ależ piękna aluzja do tematu, nie uważacie?), chciałbym zapytać Was, czy nie przeszkadza Wam dążenie do zamkniętości i ewentualne przejęcie danego rynku (np. tabletów i smartfonów) przez jednego – dwóch producentów z zamkniętym oprogramowaniem? Czy naprawdę wygoda i ekskluzywność jest dla nas ważniejsza od mocno ograniczonej wolności?