God of War: Ultimate Trilogy była pierwszą kolekcjonerką, która trwale wryła mi się w pamięć – głównie za sprawą niesamowicie wysokiej ceny jak i dołączonej do zestawu Puszki Pandory, stanowiącej zbiorcze pudło na wszystkie zawarte w niej pierdoły. Od tamtego czasu, sporo wody zdążyło już wpaść do naszego pięknego, polskiego morza, a i świat edycji kolekcjonerskich nie pozostał taki sam. Jak w nowej rzeczywistości odnajduje się kolekcjonerka God of War: Ascension?
EK God of War: Wstąpienie to takie niemożliwe do ogarnięcia bajery jak cyfrowy, liczący 29 utworów soundtrack, paczka avatarów dla naszego profilu w PSN (których pozazdroszczą nam po prostu wszyscy), czy dynamiczny motyw dla systemowego menu. Poza tym, znajdzie się również Season Pass uwzględniający każdy, nie wydany jeszcze płatny dodatek, oraz kod na podwójną liczbę zdobywanego XP, w tak wyczekiwanym przez fanów serii trybie multiplayer. To wszystko? Ależ skąd! Jest jeszcze pudło zbiorcze, steelbook na grę oraz licząca sobie piętnaście i pół centymetra figurka Kratosa. Pochylony jest. Stąd tak mało.
A tak już zupełnie na serio – ścieżka dźwiękowa, chociaż znów bez fizycznego nośnika, to prawdziwy rarytas. Utwory są naprawdę świetne i jest to chyba najlepszy soundtrack w historii wszelkich przygód narwanego Spartiaty – stacjonarnych jak i przenośnych. Przepustkę na DLC ciężko jest ocenić, bo żadnego nie ma jeszcze na horyzoncie, chociaż perspektywa pobierania wszystkiego bez dodatkowych opłat i tak zdaje się być wystarczająco kusząca. Co więcej, sam kod nie jest już obecny w Edycji Specjalnej, uzbrojonej w steelbook i całą resztę cyfrowych gadżetów, co zdaje się być miłym ukłonem Sony w stronę nabywców „tej kolekcjonerki z figurką”. Skoro już wspomnieliśmy o stalowym pudełku na grę, to również wykonane zostało na bardziej niż satysfakcjonującym poziomie. W całości smolisto-czarne, z okładki łypie do nas jedynie połyskującym złotem logo produkcji, wewnątrz zaś uderzając dwoma świetnymi artami, utrzymanymi w podobnej kolorystyce. Co innego, że na pasującej do wszystkiego czerni opakowania dość szybko pojawiają się psujące cały efekt, tłuste odciski paluchów. Tak, miałem czyste ręce.
Kończąc temat cyfrowych dodatków (jak i olewając podwójną prędkość nabijania „ikspeka”, bo tego tłumaczyć chyba nie trzeba), warto jeszcze wspomnieć, iż dołączony do tej kolekcjonerki dynamiczny motyw dla naszych PS3 jest gorszy od tego, rozdawanego swego czasu przez ojców Kratosa zupełnie za darmo. Każdy użytkownik z aktywną w Sony Computer Entertainment subskrypcją mógł go sobie pobrać już dobre parę tygodni temu, strojąc swoje menu w naprawdę fajnie wyglądające szaty, na które okiem rzucić możecie w galerii poniżej. Te z edycji kolekcjonerskiej złe nie są, ale parę przesuwających się po ekranie grafik koncepcyjnych i modyfikacja ikon to za mało, by rozpalić głodną prezentów gawiedź i okrasić całość przymiotnikiem „dynamiczny”.
Z racji braku jakiejkolwiek książki z grafikami, edycję kolekcjonerską Wstąpienia ratować powinna figurka jak i pudło zbiorcze – i pewnie by tak było, gdyby nie przekłamania pojawiające się w kwestii tych dwóch elementów. Na pierwszy ogień wrzucę karton, bo o graficzne oszustwo tego kalibru naprawdę ciężko. W sieci długo przed premierą gry dostrzec można było rozbieżność w wyglądzie tego „gadżetu”, gdzie na dwóch osobnych grafikach widniały równie odmienne „opakowania”. Finalnemu produktowi niestety jest o wiele bliżej do tej gorszej wersji, a i sam w sobie nie bardzo ją przypomina. Pudełko jest małe i zgrabne, jednak zamiast przepięknych grafik koncepcyjnych kuszących nas z pokazowych zdjęć, dwie największe ściany przetransformowane zostały na gablotki – jedna dla steelbooka, druga dla statuetki. Po wyjęciu dwóch powyższych magia pryska, a my zostajemy z kawałkiem papieru wypełnionym ohydną, plastikową foremką na figurkę. Sprawę ratuje nieco wypukłe logo God of War na zamknięciu w górnej części pudła, jednak nie jest ono w stanie nadrobić najzwyklejszego w świecie oszustwa ze strony twórców tej EK. To w żadnym miejscu nie wygląda tak, jak obiecywaliście, Panowie.
Prawda o figurce Kratosa, pochylającego się na skale ze swoimi wiernymi kosami w dłoniach jest taka, że im dalej jesteśmy od statuetki, tym staje się ona piękniejsza. Malowania nie są zbyt dokładne, trafi się jakaś plamka, a sam wygląd ostrzy czy kiczowata plastikowość bijąca od leciutkiej podstawki to już delikatna kpina. Chciałoby się czegoś bardziej pieczołowicie wykonanego, w szczególności w tej kategorii cenowej (389 zł za całość), chociaż w obliczu innych figurek pojawiających się w pozostałych kolekcjonerkach exclusive’ów Sony i tak nie jest źle. Facjata Kratosa prezentuje się o wiele bardziej wiarygodnie niż ta Nathana Drake’a z Edycji Odkrywca Uncharted 3, a i sam wojownik nie sprawia wrażenia zabawki, jak to było w przypadku helghańskiego snajpera z Killzone 3: Helghast Edition. Do Cole’a Mcgratha z inFamous 2 w Edycji Bohatera podejścia nasz narwany łysol niestety nie ma – przynajmniej w kwestii detali.
Moje wątpia wątpią, by God of War: Ascension Collector’s Edition rozszedł się po fanach serii niczym świeże bułeczki. Przy odrobinie szczęścia, kolekcjonerka ta powinna powrócić za jakiś czas w bardziej przystępnej i odpowiadającej jej wykonaniu cenie. Gdyby pudło zbiorcze było solidniejsze i wyglądało tak, jak pokazywały nam to przedpremierowe zdjęcia, a figurka reprezentowała coś więcej, jak tylko średnio-dobry poziom, prawie cztery stówy za ten zestaw miałyby swoje logiczne uzasadnienie. Na chwilę obecną – nie mają.
Zapraszamy na oficjalny fan-page serwisu – z prędkością karabinu maszynowego wyrzucający najświeższe informacje o nowych recenzjach i felietonach!