Trening z Couchem. Osobistym. - Floyd - 15 kwietnia 2013

Trening z Couchem. Osobistym.

Chcesz zostać członkiem Management Teamu, tak jak Władek? A może wolisz, tak jak Krysia, po prostu zaangażować się w kilka ciekawych projektów i poznać interesujących ludzi, nim będziesz aplikować na wymarzone stanowisko? Bo wiesz, najważniejsze jest to, by wiedzieć, co się chce robić w życiu. Przecież Maciek (a może to był Tomek…?) przekonywał w reklamie Ernsta, że można ekologicznie uprawiać magiczną fasolę i radośnie audytować w tym samym czasie. Nie musisz rezygnować ze swoich pasji, zaznaczyli to przecież bardzo wyraźnie.

Tylko pomyśl. Na początek, co prawda, zostaniesz nieśmiałym trainee, ale Twoje uśmiechnięte zdjęcie od razu zawiśnie w kuchni, by można było podyskutować o Twoim uzębieniu znad plastikowym pojemniczków z sushi lub innym lekkostrawnym jadłem. Bo wiesz, Twoja kariera dopiero się zaczyna, ale jeśli tylko masz pomysł na siebie i ładny uśmiech, to jesteś na najlepszej drodze, by zostać Chief Executive Managerem. Już niedługo! Tak, chodziło mi o CEO. Nie przejmuj się, zajmując nawet tak wysoką pozycję, nie musisz zapominać o swoich marzeniach. W końcu właśnie się spełniają.

Pani Basia z HR-u wspomniała, że to tylko bezpłatny okres próbny. No tak, tak… Trzymiesięczna umowa zlecenie? To wszystko, co możemy Ci obecnie zaoferować. To prawda, że masz ogromny potencjał. Widzimy przed Tobą wachlarz możliwości i szerokie spektrum innowacyjności, oczywiście, jeśli tylko nie zapomnisz o efektywności. Pamiętaj, istnieje szansa przedłużenia umowy o kolejne 3 dni. Bo wiesz, my stawiamy na młodych, zdolnych i kreatywnych. W tych trudnych czasach kapitalizmu, gospodarki wolnorynkowej i tak zaciętej konkurencji trzeba patrzeć w przyszłość. To bardzo istotne. No i nie zapomnij, że nie samą pracą człowiek żyje. Trzeba mieć też czas na rozwijanie własnych zainteresowań. To niezwykle pożądana umiejętność na… Rynku pracy.

Babcia jest ze mnie taka dumna. Trochę martwi się, że pracuję po nocach, ale cieszy się, że jakoś radzę sobie w tej Warszawie. Nie do końca rozumie, że jestem Assistant w dziale Logistics z perspektywami na szybki awans do Senior Management Teamu. No, ale ważne, że praca jest. I w końcu własne mieszkanie można kupić. Na kredyt naturalnie, ale uczyli mnie, że to napędza koniunkturę. Można więc powiedzieć, że już za 45 lat będę mieć własne lokum i przy okazji wspomogę gospodarkę. Bo wiesz, gdy tak o tym myślę, to czuję się lepiej. No i skorzystam z programu Singiel na swoim. Tak się cieszę, że po ostatnich reformach rząd Tuska zdecydował się na wprowadzenie właśnie takich ulg. Nawet z tym programem niewiele zostanie na te moje pasje, ale nie mogę przecież całkowicie przestać je rozwijać.

Jeszcze na studiach mówili mi, że rozwój jest bardzo ważny. Osobisty i wszechstronny. Tak, żeby nie pozostać biernym. Już wtedy zacząłem planować moją przyszłą ścieżkę kariery. Brałem udział w licznych warsztatach, panelach, dyskusjach, szkoleniach, eventach, konferencjach, sesjach i domówkach.  Dzięki tak wczesnym kontaktom z Deloittem i PWC zdobyłem cenne doświadczenie i zrozumiałem, co chcę w życiu robić. To właśnie Maciek z Ernsta, gdy opowiadał o ekologicznym uprawianiu magicznej fasoli, zachęcił mnie do nierezygnowania z własnych marzeń. Bo wiesz, studia to był bardzo aktywny okres w moim życiu. Wszyscy mówili, że to już się więcej nie powtórzy i nie mogę stracić żadnego dnia. I to podejście mi się opłaciło.

Ostatnio spotkałem Jolę. Wiesz, tę moją koleżankę ze studiów. Tak, tę, która mi się kiedyś podobała. Powiedziała, że została pracownikiem miesiąca i wygrała podwójne zaproszenie do teatru. Zaprosiła mnie nawet na ten spektakl. Pomyślałem: „co mi tam” i poszedłem.  Było bardzo miło. Jola to fajna babka. A sztuka była też niczego sobie, ale nie do końca mnie przekonała. Bo wiesz, aktorzy to byli sami Polacy - żadnego umiędzynarodowienia ani nic… Scenografia była dość klasyczna. Takie stroje jakby średniowieczne… No pomyśl – zero innowacyjności. Tak sobie myślałem, że ci aktorzy, to jak tak grają, to na pewno rozwijają swoje pasje, ale nie jestem do końca przekonany, bo mówili tylko po polsku. Właściwie, to nie zrozumiałem, o co im chodziło. Czyżbym zgłupiał? 

Floyd
15 kwietnia 2013 - 16:51