"Ze szczenięcych czasów zostało im tylko zamiłowanie do masowej konsumpcji kultury popularnej. Znani ze swoich szerokich (nierzadko: zbyt szerokich) gustów oraz wyrobionego (ostrzeżenie: zarzuca na zakrętach) smaku dżentelmeni z Krakowa, postanowili rozpocząć działalność misyjną. Od kwietnia dzielić się będą ze zdumioną Publicznością (tak, tak - to Wy) opiniami i odczuciami na każdy temat (w myśl zasady polskiego specjalisty: nie znam się, więc się wypowiem). Filmy, gry, komiksy, muzyka, książki, wydarzenia artystyczne i niekoniecznie, telewizja, skandale, życie towarzyskie wyższych sfer - o wszystkim słyszeli, widzieli i mówili. Nie wszędzie ich zaproszono, ale za to jak już przyszli, to zjedli wszystko." Panie i panowie – Geekozaur nadchodzi!
Moja ambitniejsza część osobowości beszta właśnie całą resztę za oparcie 99% wstępniaka na zapożyczonym cytacie (serdecznie dziękuję i pozdrawiam serwis Poltergeist), jednak trudno jest w tym miejscu wysmażyć lepszą zapowiedź wiekopomnego wydarzenia, które trzęsie właśnie całymi internetami. Jak bowiem inaczej określić event otwarcia oficjalnego, lajfstajlowego bloga tak wielkoformatowych osobistości jak lucek i Puszon, jak nie wzruszyć się w tym przełomowym dla wszystkich geeków momencie, jak powstrzymać łzy wzruszenia i nie tupać w podnieceniu małymi nóżkami? Ano nie da się, o czym świadczy chociażby zebranie przez wymienionych wyżej panów ponad sześciuset „lajków” na fejsbuniowym fan-page’u, zanim jakikolwiek autorski felieton przestąpił jego progi. To się nazywa szacun na dzielni.
Załóżmy jednak, że kochasz gry wideo, komiksy czytasz do poduchy, śledzisz każdy godny uwagi serial a konwenty to twój drugi dom, jednak w odmętach swojego przepełnionego popkulturą umysłu nie jesteś w stanie wyłowić obdarzonych nietuzinkową aparycją figur Puszona i lucka. Jeśli zlał cię w tym momencie zimny pot, odetchnij z ulgą, bo wiedz, że jesteś w domu. Nikt nie wyśmieje cię tutaj za paradowanie w szacie rycerza Jedi, nie wytknie paluchem za uwagi o aktorskim kunszcie Tori Black, nie odmówi jeszcze jednego eklerka. Geekozaur maluje się bowiem na nerdowym horyzoncie niczym bezpieczna przystań, wyspa szczęścia i nie kończących się przekąsek, gdzie Cola płynie litrami i miesza się z gęstym sosem intertekstualnej nerodzy. Mojego ogólnikowego biadolenia niech stanie się już jednak zadość, a o grubych konkretach Geekozaura opowiedzą wam sami jego autorzy.
Witaj lucku, witaj Puszonie. Gwoli wstępu, dziękuję Wam za poświęcenie nieco czasu w tej historycznej dla wszystkich geeków chwili.
Puszon: Cześć Robsonie, serdecznie witamy czytelników Friendly Fire, nieco (ale tylko nieco) zażenowani tym przemiłym wstępem.
lucek: Dzień dobry. Gdzie jest Jessica Hyde?
Jeśli miałbym w tym miejscu strzelać, rzekłbym, że w jakiejś Utopii. Przechodząc jednak do mięska: Przyjmijmy mało prawdopodobny scenariusz, w którym dowolny entuzjasta wymienionych wyżej składowych Geekozaura ostatnie 10 lat spędził odcięty od cywilizacji. Wyjaśnijcie, czym według Was (i dla Was) jest Geekozaur, oraz jaki kawałek historii odnaleźć można za Waszymi postaciami.
Puszon: Geekozaur będzie najlepszym geekowskim blogiem o kulturze popularnej i masowej. I wszystkich możliwych odmianach tychże. Kiepsko chwalić się samemu. Może w takim razie opowiem o lucku, z nadzieją, że on się zrewanżuje.
Lucek – znany również (głównie rodzicom i wychowankom) jako Maciej Sabat. Kielczanin z urodzenia i przekonania, krakus z wyboru. RPGowiec od 20 lat, konwentowicz co najmniej od kilkunastu, student od … też już kilkunastu. Organizator sporej ilości imprez (Cony, Constary, ConFuzja), świetny prelegent. Współautor najdłużej oczekiwanego polskiego RPGa czyli Wolsunga [www.wolsung.pl], którego miałem zresztą przyjemność wydać. Pisał również dla „Literadaru” i „Filmradaru”. Maczał też swoje palce w kilku innych projektach związanych z grami bez prądu (jako autor, redaktor, tłumacz a nawet jako wychowawca na obozach z grami dla młodzieży). Znawca bardzo szeroko pojętej popkultury. Niezwykła osobowość i osobistość.
lucek: Dziesięć lat to ja się od cywilizacji odcinam. No, może nawet trzynaście – nie mam telewizora, nie słucham radia, czytam tylko prasę satyryczną (Nie, Uważam Rze, Fakty i Mity). Z nowości śledzę tylko swoje branże – tu wystarcza mi slashdot, imdb, 4chan i parę stron o grach. Mam wysokie ciśnienie i nie mogę się denerwować, dlatego wyszedłem ze strumienia zwanego życiem codziennym. Cała reszta, sama śmietanka życia, to jest właśnie to, o czym pisać będzie Geekozaur. A co do kawałków historii – skoro Puszon nadawał na mnie, to ja teraz złożę donosik na niego. W cywilu Michał Stachyra, rocznik przedwojenny, absolwent (jeszcze wtedy) krakowskiej Akademii Ekonomicznej, założyciel wydawnictwa Kuźnia Gier [www.kuzniagier.pl], współautor (chyba już ponad) dwudziestu gier planszowych i karcianych (min. Wiedźmin, Kapitan Bomba, Wiochmen), wieloletni organizator krakowskich konwentów fantastycznych (m.in. Krakony, ConQuesty, ConStary, Imladrisy), od 15 lat aktywnie działa na scenie gier bez prądu. Od lat także narzeka, że jak już obsłuży żonę, firmę, dziecko (w drodze), potestuje nowe gry, pogra w stare, poczyta książki i poogląda seriali, to mu się nudzi i nie ma co robić w czasie wolnym. Stąd właśnie pomysł na rozwinięcie macek i przywołanie Geekozaura z Pradawnych Wymiarów.
Tak epickiego zaplecza i przeszłości można już tylko pozazdrościć. W którym momencie wspólnych, geekowych przygód narodził się pomysł na blog?
lucek: O to trzeba pytać Puszona, zasadniczo to on przyprowadził kiedyś Geekozaura. Samą koncepcję odbijaliśmy od siebie latami, w serii niezobowiązujących „fajnie by było coś kiedyś gdzieś”.
Puszon: Z luckiem znamy się te (prawie) 15 lat, wielokrotnie wspólnie współpracowaliśmy – czy to wydając Wolsunga, organizując wspólnie konwenty, wygłaszając niezwykłe prelekcje – i od dawna mieliśmy pomysł na jakiś wspólny blog/serwis. Ale to było raczej, tak jak wspomniał lucek, takie gdybanie.
Na początku tego roku naszło mnie jednak mocno, że skoro już tracę czas na pochłanianie seriali, filmów i całej masy książek (oraz mniejsze konsumpcje innych dóbr popkultury), a do tego jeszcze czytanie o tym w sieci, to byłoby fajnie, aby ten czas utracony jakoś sensownie spożytkować. Wymyśliłem chwytliwą – w swym mniemaniu – nazwę i ... kilka tygodni później stwierdziłem, że chyba lepiej będzie robić to z kimś wspólnie – bo wzajemna mobilizacja przynosi korzyści :) Więc odezwałem się do lucka...
lucek: … a ja stwierdziłem, że wchodzę w temat.
Dlaczego każdy fan hasła „ku chwale konsumpcji!” powinien zwrócić swoje głodne spojrzenie właśnie w stronę Geekozaura? Co znaleźć będzie mógł u Was, czego nigdy nie znajdzie u konkurencji? Innymi słowy – dlaczego Geekozaur?
lucek: Należy nas czytać, bo wtedy, w drodze łaski możemy na czytelniku nie usiąść. A poważniej – jesteśmy całkiem sprytnymi chłopakami, którzy mają parę rzeczy do powiedzenia. Przez lata jeżdżenia na konwenty i prowadzenia setek prelekcji i spotkań na dziesiątki różnych tematów wyrobiliśmy sobie po pierwsze stylówę, a po drugie przekonanie, że są ludzie, którzy chcą słuchać lub czytać to, co mamy do powiedzenia.
Puszon: Często prezentować będziemy rzeczy, które nawet dla geeków będą nowością, lub przynajmniej rzeczą, o której polskojęzyczny internet wspomina tylko szczątkowo. Gdy zaś będziemy odnosić się do tematów bardziej znanych to zrobimy to w sposób na tyle (mamy nadzieję) ciekawy, że zainteresujemy znawców. Lub zmusimy ich do dyskusji.
Przed wielkim startem strony wygłodniałą gawiedź poczęstowaliście krótkim przeglądem felietonów, które ukażą się na Geekozaurze. Czy w ramach tego niesamowicie ekskluzywnego wywiadu uchylilibyście nieco bardziej rąbka tajemnicy i opowiedzieli coś więcej o każdym z przedstawionych przez Was tematów?
lucek: Oczywiście najważniejsze jest to, że będą cycki! A poza tym będzie można przeczytać, co łączy Montezumę z zaginionym kontynentem Mu oraz celtyckimi druidami. Trochę będzie o Pyrkonie, jak można się spodziewać, same dobre rzeczy, bo to wstyd piłować gałąź, z której kala się własne gniazdo. Będą też cycki. Napiszemy, czemu kochamy Big Bang Theory i czemu każdy geek powinien traktować tę serię jako jazdę obowiązkową. Będziemy też szukać Jessiki Hyde.
Puszon: Tak… Jeśli nie wiecie jeszcze gdzie jest Jessica Hyde to zdecydowanie musicie odwiedzić w maju Geekozaura. Lucek zdradził już co nieco, to ja dodam, że udamy się w sentymentalną podróż w czasy młodości i zaprezentujemy pięć gier (wszelkiej maści), które uczyniły z nas geeków (to będzie trudne – tylko 5?). Ja wiem, że na pewno wspomnę o Warhamerze (RPG) i komputerowym Warlords 2. Rozpiszemy się też na temat fenomenu (?) pierwszego wysokobudżetowego serialu internetowego czyli House of Cards.
Jak wielki będzie tematyczny rozstrzał Geekozaura? Z bogatą bazą fanów dzielić będziecie się prywatnymi uwagami i spostrzeżeniami na temat wszystkiego, co przykuje waszą uwagę, czy może ustaliliście sobie pewne granice, np. o Smoleńsku już wszystkim starczy?
lucek: Szerzej o tym lada moment w Manifeście Geekozaura. Już za chwileczkę, za sekundkę. Ale skoro pytasz tak dokładnie, to fakt. O Smoleńsku wystarczy. Geekozaur to dwie wyraźne, nakreślone grubą kreską figury. Mamy poglądy polityczne, czasami nawet twarde i zdecydowane. Ale bardzo będziemy się wystrzegać od ich ujawniania. To ma być blog o nerdowskim lajfstajlu. Jeśli historia, to 40:1, Powstanie Wielkopolskie i panowie szlachta na Kremlu. Jeśli polityka, to... gdzieś indziej.
Puszon: Dokładnie. Zwłaszcza, że w poglądach na wiele spraw się różnimy. Ale zakres tematyczny będzie na pewno szeroki. Jeśli uznamy coś za potencjalnie interesującego dla naszych czytelników to nie zawahamy się tego użyć. Zresztą na głosy czytelników będziemy otwarci. Nie będzie oczywiście tak, że będziemy tańczyć co nam zagrają (nawet w Gangnam Style), ale pochylimy się z uwagą nad tematami i zjawiskami, o których będziecie chcieli czytać. I napiszemy o nich naprawdę fajnie :)
Czytelników gameplay.pl potencjalnie najbardziej zainteresuje growy segment Geekozaura. Jaką część Waszej strony stanowić będzie więc świat elektronicznej rozrywki? Ile lucek i Puszon tak naprawdę grają i kontynuując tą myśl – w co i na czym?
Puszon: Jako wydawca gier bez prądu - planszowych, karcianych czy RPG gram całkiem sporo. Ale prawie wyłącznie w prototypy. I trochę gier konkurencji, które uważam (bądź uważają tak wiarygodni znajomi), że warto poznać. Na granie w gry komputerowe (poza kilkunastominutowymi gierkami flashowymi) czy konsolowe praktycznie nie mam czasu. Ostatnią dużą grą jaką ukończyłem jest chyba GTA IV. Więc akurat w segmencie komputerowo-growym, gros tematów ciągnąć będzie lucek.
lucek: Ja natomiast cieszę się z rozmytego statusu freelancera, gdzie sam sobie sterem, okrętem i żeglarzem, więc i wolny czas mogę sobie zorganizować. Często kosztem snu, ale jest. Sporo tego czasu poświęcam właśnie na granie. Wierzę w pecety, nie przepadam za konsolami. Mam za sobą dość konkretną karierę beta-testera różnych MMO (zamknięte bety MU:Online, Lineage2, Dark Eden, World of Tanks, World of Warplanes). Uwielbiam serie Elder Scrolls, GTA, Total War i HoMM. Obecnie cisnę w WoTa, Elemental - Fallen Enchantress i szykuję się do E.Y.E. - Divine Cybermancy. Skończyłem niedawno Bioshocka 3, Assassin's Creed 3 i Deadlight. Jak widać, gram dużo i na pewno będę przemycał gry do Geekozaurowego menu.
Dobrze wiedzieć! Z innej beczki – zastanawia mnie kulinarny aspekt waszej wesołej twórczości. Jak konkretnie zamierzacie zakręcić się wokół tematów z ukochanym przez wszystkich jedzeniem? Gotuj z Puszonem? Na Ostrzu Lucka? Czy Lidl już się z Wami kontaktował?
Puszon: Jedzenie jest dla nas (co widać) bardzo istotną częścią życia. Daaawno temu na konwentach ConQuest wymyśliliśmy cykl „Sławy Fandomu gotują”, gdzie min. Piotr W. Cholewa, Paweł Ziemkiewicz czy Michał Madej gotowali swoje ulubione potrawy opowiadając przy tej okazji różne ciekawe rzeczy związane z jedzeniem, a czasem zupełnie nie. To na pewno jest dla nas inspiracja. I jakby tu powiedzieć coś jeszcze aby za dużo nie zdradzić...
lucek: Wpadnij kiedyś na Kanapkę z luckiem, to zobaczysz, jak to jest.
Raczej sobie nie odmówię, bo jak głosi pewne mądre, stare i polskie przysłowie – najpierw masa, potem rzeźba. Poza dobrym papu, co w świeżej działalności Geekozaura jest Waszym motorem napędowym jak i największym źródłem inspiracji?
lucek: Wino, kobiety, śpiew i mołojecka sława.
Puszon: Mołojecka sława co to milsza niźli życie jest oczywiście najważniejsza. A inspiracją jest praktycznie wszystko co na otacza w świecie realnym i wirtualnym.
Na fan-page’u wspominaliście o publikacji dwóch tekstów na każdy tydzień. Jak powszechnie wiadomo, apetyt rośnie w miarę czytania i zastanawiam się, czy ten skromny poczęstunek nie jest zapowiedzą jakiejś grubszej uczty. Vlog i podbój YouTube’a?
lucek: Hehe, on powiedział „grubszej”. Hehe. Vlogi mają to do siebie, że w każdej chwili YouTuba może zablokować i/lub skasować konto. I wtedy cały brand idzie się paść. A bana łatwo wyłapać, wystarczy paru hejterów flagujących wideo jako naruszające ich prawa. Tuba z automatu blokuje takie konta. Ale to, że mamy zastrzeżenia, nie znaczy, że mówimy „nie”. Czas pokaże.
Puszon: Powiem wprost. Tak, chcemy też publikować wpisy, które będą filmikami. Nad szczegółami będziemy pracować. Czytajcie Geekozaura, obserwujcie nas na FB. Będzie warto.
Czy można powiedzieć tu coś jeszcze? Czy chlupoczący już wszystkim geekom w majtach hajp da się jeszcze bardziej podbudować? Może krótkim, lecz treściwym stwierdzeniem, iż do wielkiego startu Geekozaura zostały nam 3 dni. Mężczyźni niech wstrzymają jeszcze swoje konie (if you know, what I mean), kobiety nie rozstają się ze stanikami – 29 kwietnia bądźcie jednak w jedynym, słusznym miejscu Internetu. Grubiej już nie będzie.
Z serii przeprowadzonych już wywiadów:
Przeładowuję! #14 - Szpila kera wonio, czyli wywiad z Freaky Gamerzz.
Odwiedź i polub oficjalny fan-page Friendly Fire - z prędkością karabinu maszynowego wyrzucający informacje o najnowszych recenzjach i felietonach!