Podczas targów E3 było wiele okazji do bliższego zapoznania się z grami, które nadchodzą na nową generację - holenderskie studio Guerilla Games miało nawet własny panel pokazujący kilka istotnych detali dotyczących Killzone: Shadow Fall, gry która ma towarzyszyć bezpośrednio premierze PlayStation 4.
Zaprezentowano na nim m.in. nowy wygląd głównych przeciwników, do których będziemy często strzelać (widoczne u górze). Głównym aktorem nowego Killzone'a będzie jednak planeta, na której dzieje się gra - Vekta. 30 lat po wydarzeniach z Killzone 3 sytuacja z Helghanami niestety wciąż się nie uspokoiła... początek dema pokazuje nam atak terrorystyczny charakterystycznych kosmitów z pomarańczowymi oczami. Mieliśmy okazję widzieć go już podczas PlayStation Meeting, zatem warto przeskoczyć od razu do ósmej minuty, by sprawdzić co do powiedzenia o grze mają ludzie z Guerilla:
Wielkość mapy i detale z jakich złożone jest miasto robią wrażenie, zwłaszcza gdy prezenter przełączył widok i "wyjechał" poza teren na którym była eksplozja. Mnie jednak cieszy przede wszystkim to, że wreszcie doczekamy się zieleni, wody i słońca w Killzone - to powinno pomóc tej serii w zdobyciu nowych fanów. Sam nigdy za nią szczególnie nie przepadałem, jeśli jednak zobaczę, że będzie w niej więcej dużych plansz otoczonych roślinnością to z chęcią zrewiduje swoje zdanie o tym uniwersum.
Główną ciekawostką jest jednak porównanie tego co teraz widzimy ze słynną prezentacją z E3 2005 gdy Sony gwarantowało, że to co pokazano pochodzi z gry. Tym razem nie mamy co do tego wątpliwości, ba, po ośmiu latach rozwoju technologii mamy coś co wygląda nawet lepiej niż tamten feralny zwiastun, tylko… problem w tym, że wywołuje o wiele mniejszy szum.
Właśnie tego brakuje wszystkim tytułom startowym związanym zarówno z Xboksem One jak i PlayStation 4 – czegoś co wywoła efekt WOW i sprawi, że naprawdę zapragniemy tych maszynek Day one. Watch Dogs może być co prawda taką grą, ale ja z poprzednich lat wiem, że nie warto zbyt mocno ufać tytułom, które starają się złapać za ogon dwie sroki, tzn. generacje.
Wracając jednak do Killzone: Shadow Fall – seria przestała mnie interesować wraz z momentem gdy zagrałem w jedynkę, jednak wiele wskazuje na to, że zasługuje na danie jej drugiej szansy. Jak będzie mieć sprawne multi, nie skończy się po siedmiu godzinach i pokaże kilka zróżnicowanych terenów to już będzie naprawdę dobrze.
Jeżeli chcesz zostać moim Internetowym przyjacielem, prawdziwym amigo, lub wygłosić epicki hejt - zrób to widocznie:
#na Facebookowej stronie Cascaderstwo (w kategorii zdrowie/uroda!).
#na rozrywkowym Twitterze pełnym czerstwych żartów i starych linków.
Dzięki!
Akurat Killzone jedynka to totalny średniak, i to jak na standardy PS2 jeszcze, seria rozwinęła skrzydła dopiero przy dwójce, warto więc dać jej szansę :)
Czarny Wilk - nie zgodzę się, może nie był to "halo-killer" jakim go zapowiadano, ale jednak bardzo dobra strzelanka. Czołówka FPS-ów na PS2 i świetny wybór do multi (nawet, a może zwłaszcza na split-screenie!).
Jedynka miała różnorodne postaci, klimat, świeży setting i potrafiła być naprawdę trudna (co i tak jej nie pomogło w walce z Halo:CE) - potem już odszedł element zaskoczenia i uciekła gdzieś ta moc... nie wspominając o rozczarowaniu spowodowanym przez zbyt duże obietnice i przesuwanie premiery.
No ja się przy jedynce męczyłem, jakoś po dwóch trzecich sobie odpuściłem i gry nigdy nie dokończyłem. Chociaż zgodzę się, że patent z postaciami różnymi był bardzo dobry.
Tez uważam, że Killzone "naprawdę" zaczęło się dopiero od 2 i 3. Jedynka to dla mnie jedna z najgorszych gier w jakie miałem nieprzyjemność grać - możliwe, że edycję HD odebrałbym lepiej, ale oryginał był wszystkim co złe w designu shooterów + animacja rodem z zeszytu 4klasisty.