Narzekanie na wersję beta gry The Mighty Quest for Epic Loot - Rasgul - 6 sierpnia 2013

Narzekanie na wersję beta gry The Mighty Quest for Epic Loot

Ludzie, którzy oglądali żałosną konferencję Ubisoftu z tegorocznego E3 (jedna wysoka, czarna pani i pełno sucharów), na pewno kojarzą The Mighty Quest for Epic Loot. Pojawił się wówczas zabawny trailer, przypominający stylistycznie i merytorycznie te od filmów Pixara, albo choćby takie od Team Fortress 2. Sama gra zapowiadała się ciekawie i krótko po targach rozpoczęto zamknięte beta-testy, do których udało mi się załapać na parę dni. Niestety przez obecny system segregacji e-mailów na gmail, nie zauważyłem mojego zaproszenia, także czas zabawy diametralnie się skrócił. W sumie to nawet dobrze, bo dłużej z tym tytułem bym nie wytrzymał.

Balans?! Haha! Rurku, k***a jaki balans?!

Zajmijmy się jednak najpierw prostą konwencją tej darmowej produkcji. Dopiero potem przejdziemy do rzeczy, które okropnie mnie irytowały. Cała zabawa opiera się na tym, że każdy z graczy ma swój własny zamek oraz własnego bohatera – rycerza, łucznika, maga (dostępnego obecnie tylko za szmalec). W każdym z nich znajduje się skarbiec, gdzie trzymamy nasze dwa cenne surowce – złoto oraz energię życiową w postaci kryształów. Zadanie polega na tym, by je bronić, nie zapominając o opcji, że możemy również grabić z nich pałace innych. Defensywa polega na rozstawieniu różnych potworków i pułapek w pomieszczeniach na wzór Dungeon Keepera. Ofensywa zaś to prosty hack’n’slash, w którym musimy się przebić przez te wszystkie przeszkody, a potem z buta wyważyć drzwi do skarbu. Proste, przyjemne, wciągające… i zepsute.

Pomysł jest tak genialny, że w sumie ciężko było to zepsuć, ale widocznie dla Ubisoftu nie ma rzeczy niemożliwych. Tutaj przede wszystkim (jak na razie) leży balans postaci oraz potworków. Z tego, co się orientuję, to beta miała już z tym problemy wcześniej, a teraz nie jest lepiej dla każdego początkującego, który na grę nie zamierza wydać złamanego grosza. Cały progres budowania zamku oraz kupowania przedmiotów dla bohatera jest zwyczajnie zbyt długi i zbyt nudny. By porządnie usprawnić swój pałac, trzeba mieć ogromne pokłady cierpliwości (albo hajsu), ponieważ złoto z energią życiową przybywają bardzo wolno, a cały sprzęt dla czempionów też nie należy do najtańszych. Zresztą nie wiem czy w ogóle opłaca się pakować w ofensywę. Sporo świetnych jednostek do przyzwania, niezwykle nisko się ceni, a na początkowych lvlach są one praktycznie nie do pokonania. Udowadnia to elitarny cyklop o imieniu Pete, na którego widok od razu wychodzi się z terytorium wroga, z głową zwróconą ku ziemi. Tym bardziej, że rycerz walczący wręcz ma ogromne problemy z ucieczką, a jego wytrzymałość niewiele się różni od takiego łucznika. Ten zaś może ściągać potworki z drugiego końca mapy i przeskakiwać pomiędzy nimi niczym pszczółka z kwiatka na kwiatek. Naprawa tego wszystkiego jest kwestią jednego patcha, ale Ubi jest na to zbyt leniwe i w dodatku mają znaczki dolara zamiast oczu. Płacący mają ułatwione życie, a nawet nie mają pojęcia o problemach, jakie wymieniłem wcześniej. Z ciekawości odwiedziłem nawet zamek takiego delikwenta na identycznym poziomie jak mój i ten mój nie mógł się jakimkolwiek sposób porównać do konkurenta. Smutne.

A taki sprzęt tylko w cenie $99,99 (+VAT)!

Jak na razie jest mowa tylko o tej produkcji w kontekście Pay to Win, a nie Free to Play. Brak balansu boli wszystkich, którzy zaczynają zabawę z tym tytułem. Taki stan rzeczy kusi do wydatku gotówki, by „wreszcie móc się pobawić na poziomie”. Nie okłamujmy się, bo większość współczesnych F2P takie jest i każda gra musi być nastawiana na zarabianie. Rozumiem, jeśli mikropłatności delikatnie przechylałyby szalę, lecz w obecnym przypadku nie ma nawet co mówić o przyjemnym doświadczeniu. Całe szczęście do premiery jeszcze daleko, ponieważ sam tytuł jest dopiero w fazie bety, jednakże wątpię, żeby Ubisoft cokolwiek pozmieniał. W końcu na czymś muszą zarobić na chleb…


Zachęcam do odwiedzania mojego fanpage na facebooku oraz ćwierkacza. Znajdziecie tam sporo różnych przemyśleń, głupot i dowiecie się co słychać u Rasgula. Pozdrawiam!

Rasgul
6 sierpnia 2013 - 17:42