Myśleliście kiedyś, że chcielibyście zająć się w przyszłości dystrybuowaniem ciastek? Myśleliście może kiedyś, jak to jest mieć co sekundę milion ciastek przychodu? Myśleliście nad wybudowaniem maszyny czasu oraz portalu do ciastkowego uniwersum, aby taki cel osiągnąć? Nie?! Ja też nie! Pomyślcie sobie zatem, że gdzieś w świecie przeglądarkowych produkcji jest taka „perełka”, która pozwala spełniać te dziwne marzenia!
Mówię tu o Cookie Clickerze, czyli o beznadziejnej grze, jaka przyciągnęła do siebie ostatnio sporą część internetu. Jest to chyba idealny przykład, jaki możecie podać za typowego, biurowego pożeracza czasu. Bezsensownie klikacie po monitorze? To co powiecie na to, żeby te bezcelowe naciskanie zamienić w… tak samo bezcelowe naciskanie z wyskakującymi cyferkami? Wystarczy, że wejdziecie w link, który podam poniżej i wasz świat ulegnie całkowitej zmianie.
Schemat zabawy jest prostszy od konstrukcji cepa. Lądujemy w jakimś panelu zarządzania. Na lewo lewituje wielkie ciastko. Naciskamy w nie. Brawo! Właśnie upiekliśmy jedno! Naparzamy dalej. Zamawiamy sobie babcię do ich pieczenia. Jakiś czas potem znajdujemy kopalnię tych kruchych cudeniek, po to, żeby cofać się w czasie w celu ich zdobycia. Dalej już tylko zaczynamy generować miliony smakołyków na sekundę, bez żadnego celu. Nie wiadomo czy w ogóle jest jakiś rynek zbytu, ale wiemy jedno – nasze dzieła zalewają galaktykę.
Ta gra jest całkowicie bezsensowna i głupia w założeniach. Wybaczcie, aż musiałem się powtórzyć. Autorowi udało się jakoś dziwnie oszukać nasz mózg, zmuszając go do naciskania kursorem w dany punkt ekranu. Byłaby z tego jakaś satysfakcja, gdybyśmy otrzymywali za to jakąś nagrodę. Zamiast tego, widzimy jak cyferki rosną, odblokowujemy jakieś osiągnięcia i ulepszenia, przez co osiągamy stan zadowolenia z tego… iż zmarnowaliśmy swój cenny czas. To mi przypomina pewien dziwny pomysł Piotrusia Pana, znanego też Peter Molyneux, który w obieg puścił „Curiosity: What’s Inside The Cube?”. Tam też bezsensownie dłubaliśmy przy ogromnej kostce, żeby dość do jej sedna. W sumie nie wiadomo, co mogło się tam znaleźć. Do czynu popychała nas jedynie ciekawość. Oczywiście wewnątrz przynajmniej znalazł się jakiś bonus, czego tutaj na próżno szukać. Wydaje mi się, że twórca chce wyśmiać nasze przywiązanie do elektronicznych, często nie mających żadnych wartości rzeczy. Cieszymy się, że są, lecz nie dają nam one nic, oprócz próżnej satysfakcji. Tak jak przy okazji nabytych trofeów na PS3. Cholera. Właśnie szukam przesłania w grze, gdzie klika się w ciastko. Coś jest ze mną źle.
Jeśli jeszcze nie wypróbowaliście Cookie Clickera na własnej skórze, to uruchomcie to na jakieś 5 minut i sprawdźcie sami. Nie odpowiadam za skutki. Albo jakoś urozmaicicie sobie nudny pobyt w biurze, albo zaraz zrezygnujecie, albo tak jak ja… poświęcicie ukończenie takiego Splinter Cell: Blacklist oraz napisanie artykułu na rzecz niczego.
Zachęcam do odwiedzania mojego fanpage na facebooku oraz ćwierkacza. Znajdziecie tam sporo różnych przemyśleń, głupot i dowiecie się co słychać u Rasgula. Pozdrawiam!