Prekursorzy Indyków - Deluxe Ski Jump 2 / Cz.3 - RazielGP - 6 września 2013

Prekursorzy Indyków - Deluxe Ski Jump 2 / Cz.3

Prekursorzy Indyków to cykl mający na celu przedstawić graczom parę gier, które są nieoficjalnymi protoplastami dzisiejszych produkcji typu Indie. Wówczas pozycje te nazywano minigrami i zazwyczaj były one darmowe. Dlatego też stworzyłem niniejszy wątek, aby zaprezentować wam poniższe tytuły.

Jedną z najpopularniejszych małych produkcji okazało się niepozorne, lecz bardzo grywalne Deluxe Ski Jump, nazywane także DSJ. Powodów sukcesu było od groma, poczynając od Małyszomanii, a kończąc zaś na przyjemnej rozgrywce. Program został wydany przez Mediamond, ale głównym twórcą okazał się fiński programista Jussi Koskela. Pewnie większość osób zastanawia się, dlaczego wspominam tutaj drugą, a nie pierwszą wersję gry. Otóż odpowiedź na to pytanie jest bardzo prosta. Dwójka to tak naprawdę rozbudowana i dopracowana jedynka. Dlatego zdecydowałem, iż nie warto w tym przypadku pisać o protoplaście.

DSJ pierwszy raz ukazał się w 1999 roku. Jednak prawdziwy szał na ten tytuł pojawił się w roku następnym, gdy nasz Adam Małysz fruwał, niczym ptak deklasując konkurencyjnych skoczków. Druga wersja zadebiutowała 2 lata później i oferowała dwukrotnie (32) więcej skoczni. Oprawa audiowizualna jak i fizyka nie uległy jednak zmianie. I o ile dźwięki, tudzież grafikę można było ocenić na bardzo zamierzchłe, o tyle system fizyki (uwzględniono powiew wiatru, system wybicia, lądowania, tor lotu, czy odpowiednie pozycje naszego skoczka) stanął na wysokości zadania. Do tego stopnia, iż trójwymiarowe Skoki Narciarskie 2001, bądź kolejne edycje nie były w stanie dorównać poczciwemu dziełu z Mediamond. Głównym powodem takiego stanu rzeczy okazała się grywalność, a tej w Deluxe Ski Jump z pewnością nie brakowało.

Nawet dziś uważam wersję 2.1 za niedościgniony wzór. Wszakże trójka jak i czwórka są w moim mniemaniu dość słabe. Niby miały zostać udoskonalone, ale tak naprawdę są pozbawione nie tylko klimatu, ale i połowy przyjemności jaką można odczuć przy dwójce. Cykl Skoki Narciarskie również nie zdołał dogonić grze Jussi Koskeli. Szczególnie, iż dalsze odsłony bywały coraz to gorsze. Omawiana produkcja miała poza tym kilka asów w rękawie. Jednym z nich był prosty, ale przyjemny edytor postaci, gdzie oprócz doboru odpowiedniej kolorystyki nart, kasków i innych elementów ubrania sportowego, można było przypisać danej postaci dowolne imię i nazwisko. W końcu nie mieliśmy tutaj wykupionej przez producenta licencji. Niemniej jednak fani sami tworzyli postaci nazywając ich tak samo jak w rzeczywistości.

Ponadto mogliśmy zdecydować, czy dana postać (duży wybór skoczków) ma być sterowana przez nas, znajomego, czy też sztuczną inteligencję. I co ciekawsze, ta z kolei miała kilka swoich poziomów zaawansowania, dzięki czemu Adam Małysz  mógł skakać daleko, a Robert Mateja kiepsko, często i gęsto wywracając się podczas lotu, tudzież lądowaniu. Podsumowując, byliśmy w stanie zrobić bardzo dużo, aby urealistycznić sobie zmagania z pozostałymi. Plusem jest fakt, iż w każdych mistrzostwach (grając z CPU, bądź najlepiej z rodziną i znajomymi) pojawiła się możliwość wybrania dowolnych z dostęnych 32 skoczni. W wersji z CD Action nawet o kilka więcej. W ten oto sposób w rodzinnych domach, szkolnych klasach odbywały się zapierające dech w piersiach turnieje Czterech Skoczni, pojedyncze zmagania, bądź pełne Mistrzostwa Świata.

Polub, zaćwierkaj lub wykop Raziela oraz jego wpisy, jeśli przypadły ci do gustu. Z góry dziękuję za klik.

RazielGP
6 września 2013 - 11:27