From Software postanowiło wczoraj sprawdzić serwery Dark Souls II, wypuszczając przy okazji dla graczy betę (a raczej tylko na PS3 i tylko dla posiadaczy PS Plus), która mogła być uruchomiona tylko od godziny 8 do 11. Dziwne posunięcie, jednak cofnięcie czasu pozwoliło mi się wyspać i wstałem tylko z jedną myślą w głowie – zdążyć na czas i radośnie poumierać sobie w świetnej grze. Oczywiście nie obyło się na początku bez problemów technicznych, ale były one marginalne. Po tych trzech godzinkach zabawy wiem tylko tyle, że pierwszy kwartał 2014 roku minie mi pod znakiem Mrocznych Dusz.
I już na początku chciałbym uprzedzić, że nie jestem żadnym maniakiem poprzedniej odsłony. Nie grałem w nią zbyt wiele ze względu na brak wolnego czasu i natłok innych tytułów, lecz zamierzam to już wkrótce nadrobić. Brzmi trochę jak herezja, ale myślę, że mnie zrozumiecie. Dlatego też kieruję do fanów jedną prośbę – nie szukajcie tutaj dogłębnej analizy pomniejszych elementów. Spiszę tu tylko opisy niektórych aspektów zabawy i wrażenia jakie mi towarzyszyły. Chociaż tyle powinno starczyć.
Moje początki z betą Dark Souls II były dosyć ciężkie. Z głowy wyleciało mi praktycznie wszystko, czego nauczyłem się przy styczności z poprzedniczką. W szczególności sterowanie, do którego ciężko było mi się ponownie przyzwyczaić. Prędko ginąłem w małych grupkach oponentów, kiedy myliłem przycisk ciosu z tym od używania przedmiotów, takich jak choćby mikstury lecznicze. Całe szczęście wszystkie moje błędy rekompensowała potęga udostępnionych postaci. W łapska bowiem wpadło 6 klas, a wybrani bohaterowie mieli już na starcie bodajże 21 poziom doświadczenia, porządny sprzęt na sobie oraz 5000 dusz do wydania. Oczywiście idąc dalej w teren pojawiały się monstra, które bezproblemowo potrafiły nas zdjąć na 3 ciosy, ale w końcu to Dark Souls, także czego innego można było się spodziewać. Dziwi mnie jedynie, że taki laik „Soulsów” jak ja dawał sobie radę z większością starć. Ginąłem głównie przez ześlizgnięcia się z klifów, zaś przy ogniskach odpoczywałem naprawdę sporadycznie. Główna zasługa w tym masy leczących rzeczy, jakimi dysponował mój Rycerz Świątynny – Estus Flaski, zaklęcie leczenia i będące nowością Lifegems (regenerujące życie powoli, często wypadające z przeciwników, można z nich korzystać w ruchu). Czyżby From Software rzeczywiście udało się uczynić tę serię bardziej przystępną dla każdego? A może po prostu te postacie były tak potężne? Nie zmienia to jednak faktu, że gra potrafi nadal dać taki sam wycisk. Cały czas trzeba ostrożnie stawiać każdy krok, a świeżo poznawane lokacje zwykle mają dla nas wiele niemiłych niespodzianek. Beta nie pozwoliła doznać mi tego uczucia w pełni, ale zadowoliłem się przedsmakiem.
System walki również dostał kilka usprawnień, a także nabrał innego tempa. Ciosy bohatera są znacznie płynniejsze, a jego ruchy naturalne i realistyczne. Nie walczymy już kawałkiem drewna, a faktycznym wojakiem, który desperacko stara się przeżyć w krainie pełnej wrogo nastawionych istot. Każdą z broni czuje się zupełnie inaczej, te zaś mają całkiem pokaźną paletę kombinacji uderzeń różnego rodzaju. Dodano nawet efektowne finishery, kiedy atakujemy oponenta od tyłu. Wszystko to sprawia, że potyczki są bardziej dynamiczne i sprawiają więcej frajdy. Przynajmniej ja mam takie odczucie.
Wiecie jak padłem po raz pierwszy? W początkowej jaskini spadłem w jakiś dół i tam też dobiła mnie kupa oponentów, wymieszana z trucizną, która dostała się do mojego ciała przez opary wydobywające się ze skrzyni. Największym przeciwnikiem w tej odsłonie będzie mrok. Gra przypomina mi w tym aspekcie Stalkera. Tutaj jeżeli gdzieś jest ciemno, to naprawdę jest ciemno i bez oświetlenia nie można zobaczyć czegokolwiek. Ja do poświecenia nie znalazłem nic prócz pochodni, która wymagała używania którejś z dłoni. Najczęściej padało na tę, gdzie trzymana była tarcza, co równało się ze znaczącym obniżeniem moich umiejętności defensywnych. Parowanie zatem stawało się praktycznie niemożliwe i pozostawały mi tylko uniki, te zaś nie zawsze były skuteczne. W ogóle cały udostępniony do eksploracji teren trzeba było przemierzać z ogniem w łapie, a to przez towarzyszącą nam noc. Klimat grozy i odosobnienia jak najbardziej na miejscu, a niektórzy sprytnie przyczajeni przeciwnicy, wywołają u nas odruch narobienia w majtki ze strachu.
Nowy silnik graficzny autorstwa From Software mnie zafascynował. Gra wygląda prześlicznie, choć przyznam, że modele niektórych postaci nie należą do najładniejszych. Wszystko inne po prostu onieśmiela, a na pierwszy plan wychodzi realistyczna gra światła z cieniem. Kiedy przemierzamy daną jaskinię z pochodnią, to efekt oświetlenia wydaje się być żywcem wyjęty z naszego świata. Znacznie poprawiono też animacje, które teraz wyglądają naturalniej i nie kłują w oczy taniochą jak poprzednio. Nawet nasza postać musi się trochę rozpędzić do osiągnięcia maksymalnej prędkości przy sprincie. Mały smaczek, a cieszy. Do tego interfejs wreszcie wygląda ładniej i jest bardziej przystępny. Wielki plus za zmiany w oprawie graficznej!
Ogólnie beta zmusiła mnie do przerobienia swojej listy wydatków. Dark Souls II znajduje się od teraz w moim kryterium „must have”, a jej poprzedniczkę zamierzam nadrobić jak najszybciej to możliwe. Cieszą mnie zmiany, które są widoczne już na pierwszym kroku, a i sam „feeling” produkcji oraz immersja świata pozostały na tak samo wysokim poziomie jak ostatnio. Biję brawo twórcom. Jedyne czego było mi tak naprawdę szkoda to tego, że testy serwerów trwały tak krótko. From Software tylko narobiło mi smaka, pozostawiając mnie na środku zamarzniętego jeziora, obiecując, iż pomoc przyjedzie już wkrótce. A może raczej za niecałe 5 miesięcy, bo wtedy też gra ma swoją premierę na konsolach oraz komputerach. Ale jeszcze nie tych nowych, tylko na PS3 i Xbox 360, a nieco później na PC. Pozostaje jedynie czekać… czekać na więcej umierania.
Zachęcam do odwiedzania mojego fanpage na facebooku oraz ćwierkacza. Znajdziecie tam sporo różnych przemyśleń, głupot i dowiecie się co słychać u Rasgula. Pozdrawiam!