Iron Maiden to bez wątpienia zespół kultowy, z bardzo dużą i wierną grupą fanów z Polski. Zespół ten, choć technicznie i muzycznie nie jest specjalnie genialny, daje czadu już tyle lat, czy to za sprawą albumów studyjnych, czy też koncertów. Czy ich najnowsze koncertowe wydawnictwo jest warte uwagi, czy też jest to odcinanie kuponów od dawnych dokonań? Zobaczcie sami!
Pod koniec lat 80., gdy zespół był w jednym z najlepszych momentów w swojej całej historii, wyszła płyta zatytułowana Seventh Son of a Seventh Son, a muzycy ruszyli w trasę pod hasłem 7th Tour of a 7th Tour. 27 listopada zespół dotarł do Birmingham, gdzie dał dwa koncerty(27 i dzień później – 28.11), które wśród fanów Maidenów cieszą się znakomitą opinią. Zapis z koncertu, na VHS, ukazał się rok później, a w 1994 roku wyszedł zapis audio, lecz był on ubogi zarówno pod względem ilości piosenek, a także pod względem jakości realizacji dźwięku. W tym roku zaś dostaliśmy pełny zapis koncertu, w formie audio i w formie wideo, z 18 piosenkami, zrealizowanymi już w porządnej jakości. Ale czy to wystarczy, by wydać na tę płytę pieniądze? Powiem od razu – tak. A dlaczego? O tym poniżej.
Po pierwsze – płyta i trasa.
Płyta Seventh Son of a Seventh Son jest dla mnie jedną z najlepszych płyt autorstwa Iron Maiden. Z jednej strony charakteryzuje się epickim rozmachem, z drugiej nie gubi heavy metalowego ducha i zapewnia ostrą jazdę przez cały czas trwania albumu, na dodatek ma świetną okładkę. Właśnie tę płytę promowali muzycy, gdy zjawili się w listopadzie w Birmingham. Zespół ten miał już prawdziwe uznanie, lecz nadal dawał prawdziwego czadu i był naprawdę w znakomitej formie, której już(moim zdaniem) powtórzyć się nie udało – przykładem niech będzie trasa, którą uwieczniło wydawnictwo En Vivo!.
Po drugie – sam koncert.
Zawartość tej płyty(a właściwie dwóch płyt) zawiera 18 utworów(10 na CD nr 1 i 8 na CD nr 2), które należą obecnie do maidenowej klasyki albo są niedocenione, lecz naprawdę znakomite. Całość otwierają dwie piosenki z Seventh Son of a Seventh Son, czyli Moonchild(dobre) i The Evil That Men Do(świetne!) i zabrzmiały one nawet lepiej, niż na płycie – zagrane zostały z wielką energią i dają niezłego kopa. Po tym mocnym otwarciu przychodzi czas na powrót do przeszłości, czyli na The Prisoner z The Number of the Beast oraz Still Life i Die with Your Boots On z Piece of Mind, które wypadły naprawdę dobrze, a ta druga – nawet bardzo dobrze. Potem słuchaczom zostały zaproponowane kolejne kawałki z Seventh… - Infinite Dreams oraz Can I Play with Madness, przedzielone Killers z albumu Killers. Na tej płycie widać, że zespół świetnie się czuł zarówno w swoim starszym, jak i nowszym repertuarze – właściwie nie ma tu słabszych momentów, a Killers jest naprawdę zabójcze. Płyta nr 1 kończy się dwoma utworami z niezłego Somewhere in Time(Heaven Can Wait i Wasted Years), a druga zaczyna dwiema piosenkami z Seventh… - dobrej The Clairvoyant oraz epickiej, rozbudowanej i znakomitej, trwającej w oryginale niecałe 10 minut, a tutaj nawet więcej, piosenki tytułowej. Reszta płyty to już powrót do zamierzchłej i klasycznej przeszłości, czyli do albumów Iron Maiden i The Number of the Beast. Z tych ostatnich 6 kawałków szczególnie dobrze wypadają Run to the Hills i Running Free, gdzie zespół gra z tak wielką energią, że naprawdę żałuje, że nie mogłem tam wtedy być(co innego, że nawet wtedy nie żyłem – i tak żałuję). Całość kończy Sanctuary, które końcem jest godnym i dobrym. Po odsłuchaniu całego koncertu człowiek napakowany jest pozytywną energią i radością, a przecież taki jest główny cel muzyki – dawać energię i radość. I ten album to wszystko zapewnia.
Po trzecie – świetna realizacja i bogata oferta wydawnicza.
Dźwięk jest naprawdę przyzwoity, co niestety nie jest regułą jeśli chodzi o płyty Iron Maiden, kawałki filmu, które widziałem, również dają radę – nie jest to więc wypuszczenie jakiegoś badziewia z końca lat 80., którego nie widać i nie słychać. Na dodatek otrzymaliśmy wiele możliwości by z tym albumem koncertowym się zapoznać. Do wyboru mamy edycję DVD, w której skład wchodzą dwie płyty – jedna z koncertem i druga z dwoma filmami dokumentalnymi, trwającymi łącznie nieco ponad 2 godziny i z klipami do kilku piosenek. Album ten można również zakupić w edycji CD, gdzie znajdziemy po prostu zapis koncertu w wersji audio oraz na winylu, który został wydany naprawdę znakomicie(co też jest regułą jeśli chodzi o Iron Maiden, tym razem naprawdę bardzo dobrą). Okładka tego albumu jest naprawdę ładna, duży karton na czarne płyty prezentuje się więc znakomicie, a w jego wnętrzu znajdziemy dwie płyty winylowe, które zostały zrealizowane w formie „picture disc”, co oznacza, że longplay’e nie są czarne, lecz mają na sobie obrazki – i wygląda to naprawdę znakomicie!
Polecam to wydawnictwo każdemu, kto choć trochę lubi ten zespół, dla fanów zaś jest to pozycja obowiązkowa, niezależnie w jakim wydaniu. Dla fanów-kolekcjonerów jest świetny winyl, na „zwykłych” fanów czekają zaś edycje CD i DVD – i każda z nich zawiera niesamowicie dużo dobrej, energetycznej muzyki Maidenów, którzy 27 i 28 listopada 1988 roku dali czadu jak nigdy później.
Zachęcam również do zapoznania się z poprzednimi recenzjami!
Megadeth – Super Collider: https://gameplay.pl/news.asp?ID=80702
The Alan Parsons Project – I Robot Legacy Edition: https://gameplay.pl/news.asp?ID=80868
Paul McCartney – New: https://gameplay.pl/news.asp?ID=81029