Rasgulowe podsumowanie 2013 roku - Rasgul - 4 stycznia 2014

Rasgulowe podsumowanie 2013 roku

Jak to zwykł mawiać każdy najedzony Polak, idący do pracy po Bożym Narodzeniu – „Święta, święta i po świętach”. Ciężej przychodzi mu już wypowiedzenie podobnej sekwencji, kiedy budzi się na kacu w Nowy Rok. I jak tu mu się nie dziwić? Rasgul również balował przez cały tydzień, traktując tegoroczny, świąteczny brak śniegu klimat jako pretekst do spotkania się z przyjaciółmi, rodziną. A co za tym idzie wypoczynku, orzeźwienia i chłodnego spojrzenia na to, co najbardziej zapamiętał z Anno Domini 2013. Takie podsumowanie. Wiadomo, fajnie się je czyta (a w szczególności pisze) przed i po pierwszym dniu z 365 kolejnych.

snoutypig.com

Teraz już przy dacie zamiast stawiać 2013, trzeba dawać o jedno oczko więcej. Niby to tylko liczba, aczkolwiek symbolizuje mnóstwo rzeczy. Dla każdego oczywiście co innego, bo wszyscy zapamiętaliśmy dany rok inaczej. Niektórzy gorzej, drudzy lepiej. Jedni zrobili dla siebie i otoczenia wiele, drudzy pozostali w miejscu, żeby później ruszyć do przodu z impetem. Dla mnie był to rok, hm… w sumie to ciężko go podsumować w kilku słowach. Spróbuję powiedzieć, że był stabilny oraz ogólnie dobry, przynajmniej dla mnie. Nie myślę, że ten czas został zmarnowany. Jakoś tam powolutku wiję się do przodu. Poznaję nowych ludzi, polepszam dawne znajomości i staram się powoli otwierać na inne metody rozrywki niż gry wideo, wymieszane z muzyką. Wychodzi mi to całkiem nieźle. Jest progres.

Zanim jednak przejdę do podsumowywania gier czy muzyki, to powiem na co otworzyłem się w 2013. Mogę zacząć powoli mówić o sobie jak o geeku z prawdziwego zdarzenia, chociaż oczywiście nie jest to jakiś chwalebny tytuł. Wreszcie ruszyłem do kinematografii, którą traktowałem poprzednio bardzo marginalnie. W miarę możliwości uruchamiam kolejne filmy. Te nieco starsze i te nowsze, chociaż całkowicie omijam czarno-białe klasyki. Nie wiem czy jestem w stanie je obejrzeć, kiedy moje oko nacieszyło się technologią takiego Avatara. Na razie skupiam się na twórczości Quentina Tarantino, który tworzy produkcje najbliższe mojemu sercu. Poważne, ale zarazem wyśmiewające schematy panujące w niektórych gatunkach. Widziałem już Pulp Fiction, Django oraz Kill Billa, ale na tym lista się nie zamknie. Zatem jeżeli chcecie wesprzeć biednego Rasgula, to podeślijcie w komentarzach tytuły, które warto sprawdzić, a sądzicie, że jakimś cudem mogłem ich nie obejrzeć. Wesprzecie mój Kącik Filmowego Laika, który otworzyłem jakiś czas temu. Póty co świeci on pustkami jak moja lodówka po świętach, ale w 2014 na pewno ruszy na pełnym gazie.

Moje nowe źródło rozrywki :) | noag.pl

Hej! Jeszcze nie skończyłem z tymi nowościami! Ciężko mówić o jakiejś ewolucji tylko przez pryzmat tego, że zacząłem częściej oglądać filmy. O nie, nie! Cały czas czekam na okazję do zagrania w pierwszą swoją sesję RPG i próbuję w jakiś sposób zmotywować się do przeczytania książki innej niż lektura. Najlepiej Gry o Tron. Z tym drugim już mam większe problemy, aczkolwiek wiem, że wreszcie w jakiś sposób się przebiję i na mojej półce zarezerwowanej dla czytadeł pojawi się coś innego niż atlasy. Czy zamierzam się jeszcze czymś pochwalić? Jasne! Wreszcie zacząłem grać ze znajomymi w planszówki, dosyć często w dodatku. Nie mam tu na myśli Eurobiznesu, albo innego Monopoly, a raczej coś z prawdziwej krwi i kości. Mowa tu o Grze o Tron oraz Relicu (tym opartym o Talizman, dziejącym się w uniwersum Warhammera 40K). I chociaż posiedzeń z nimi nie było aż tak wiele, to zapamiętam je wszystkie pozytywnie. Była w nich jakaś magia, a najlepsze jest to, że każdy może się z nią zapoznać jak ja. Do planszy bowiem może zasiąść ktokolwiek, kto po prostu wyrazi chęć na poznanie nowego rodzaju rozrywki. Zasady zawsze z początku wydają się pogmatwane, ale tylko one stanowią barierę dla początkujących. Jednakże łatwo ją przebić, bo wystarczy człowiek zaznajomiony lekko z daną grą, instrukcja dołączana do pudełka i świat planszówek otwiera się przed nami szeroko. Jest pełno śmiechu, rywalizacji, wzajemnego pomagania sobie, a przy okazji można lepiej poznać ludzi, pogadać przy kawie (czy innych trunkach, if you know what I mean) i to przez długie godziny! Jedna sesja nie trwa zwykle 30 minut (o ile gramy w te poważniejsze tytuły), a nawet jeśli to mijają one niezwykle szybko, więc kiedy prawdziwe życie wzywa, to nadal chce się jeszcze troszkę poprzesuwać swojego bohatera po planszy. Mnie planszówki już uzależniły i polecam ich wypróbowanie wszystkim. Tylko nie bierzcie się za Monopoly, proszę.

Gry

Moje GOTY 2013 | niezgrani.pl

A co z moim prywatnym top 5 najlepszych gier 2013 roku? Niektóre typy możecie znać już z artykułu, gdzie razem z całą ekipą gameplay.pl, wybieraliśmy gamingowe „objawienia” tych dwunastu miesięcy. Tutaj jednak podam wyłącznie samą listę, w pełnej wersji, bez uzasadnień. Nie, nie grałem w The Last of Us. Nie, nie grałem w GTA V, dlatego wybory padły takie, a nie inne.

1. Assassin's Creed IV: Black Flag

2. Call of Juarez: Gunslinger

3. DmC: Devil May Cry

4. Tom Clancy's Splinter Cell: Blacklist

5. Rayman Legends

I tutaj mam już troszkę więcej do powiedzenia, choć muszę się do czegoś przyznać. Nie grałem w dużo gier z 2013. Ten rok był dla mnie raczej znakiem nadrabiania zaległości i innych klasyków, czyli powrotu do korzeni elektronicznej rozrywki. Nie znaczy to, że obecne wydarzenia z branży olałem i zamknąłem się gdzieś w piwnicy, żeby grać w Pokemony. Po prostu stałem się strasznym gburem, przez co praktycznie większość nowych tytułów odbiła mnie od siebie, albo za mocno mnie nie przyciągnęła. Nie wiem czy 2014 będzie podobny, ale premiera PS4 oraz Xbox One daje nadzieje na zmiany w branży. Powiew świeżej bryzy, która być może wywieje lekki zapach stęchlizny. Być może jakaś produkcja sprowokuje mnie do zakupu konsoli troszkę obecnej-troszkę następnej generacji, albo przynajmniej upgrade’u mojego poczciwego już PieCyka. Szczerze na to liczę, choć póki co się na to nie zanosi.

Liczba 2013 teraz będzie mi się raczej kojarzyła z dużą ilością wzlotów i upadków. Różnych udanych oraz nieudanych innowacji. Mieliśmy przecież rok, który był chyba jednym z najlepszych dla indie developerów. Ludzi pojawiających się znikąd z uniwersalnymi pomysłami, zawartymi w prostych mechanikach. Produkcje niezależne potrafiły w 15 minut, zmusić nas do refleksji, o jakich nie przychodzi nam do głowy nawet po kilku głębszych. Otworzyłem się wreszcie na ten rynek i dużo indyczków towarzyszyło mi obok ogrywania gigantów AAA. Stanowiły urozmaicenie oraz odskocznię. Do dziś za to przeżywają swoje złote lata, tylko dlaczego? Po pierwsze, zrobiło się o nich ostatnio bardzo głośno. Po drugie, takie usługi jak Kickstarter czy Steam Greenlight pomagają w doprowadzeniu ich do szerszego grona odbiorców. Po trzecie, ich ceny są często bardzo niskie, a w pakiecie oferują mnóstwo frajdy. Nie wspomnę nawet o tym, że na prezentacji PS4, ludzie z Sony chwalili się dużą paletą gier niezależnych, jakie pojawią się na PS Store oraz wsparciem dla nich ze strony giganta. To świadczy o sukcesie. Cieszę się z niego, bo zapowiada tylko wiele dobrego.

Jedno z moich odkryć 2013 roku - gry indie | kotaku.com.au

Chciałbym też wrócić do kwestii cen. Wydaje mi się, że w tym roku gaming stał się tańszy w stosunku do lat poprzednich. Główna zasługa w tym dystrybucji elektronicznej (strasznie popularna ostatnio), a także promocji, które tak często oraz hucznie się w niej pojawiają. W dodatku nowe konsole na starcie nie kosztują tak dużo. Każdy, kto odłożył sobie nawet troszkę pieniążków na boku, jest w stanie kupić sobie takie PS4 bez problemu i w pełni cieszyć się prawdziwie przyszłościową grafiką. A jak nie chce nowinek to spokojnie nabędzie sobie PS3, by potem wyłapać hity ówczesnej generacji w niezwykle niskich cenach. Gry to nie jest już droga rozrywka dla zamkniętego grona. Teraz to tania zabawa dla każdego.

Całą tę słodkość 2013 można polać lekką goryczą. Pomimo wielu sukcesów innych firm, kilka musiało upadło. THQ, Atari, Lucas Arts to nazwy kojarzące się wielu graczom bardzo dobrze. Niestety teraz pozostaną one jedynie w naszej pamięci. Będę tęsknić za niektórymi markami przygodówek od Lucasa, a od THQ nie zapomnę Darksiders, którego to los stoi pod znakiem zapytania. Nie wiadomo co z Jeźdźcami Apokalipsy zrobi Nordic Games, bo w końcu ekipa Vigil Games jest teraz pod skrzydłami jednego z oddziałów Cryteku. Wszystkie te wspomniane wcześniej kompanie dostarczały nam przez tyle lat mnóstwa zabawy. Jedyne co po nich pozostanie to pamięć oraz marki, które posprzedawały innym developerom. Kilka z nich tylko na półce, inne na Steamie czy GOGu.

Muzyka

W słuchawkach przez długi czas | consequenceofsound.net

W muzyce, podobnie jak w grach, rok minął mi pod znakiem nadrabiania, choć nie pominąłem kilku nowych płyt. Słucham głównie hip-hopu oraz house’u, electro-house’u, electro, także kręciłem się tylko w tych klimatach. Z nowinek najlepiej zapamiętałem nowe krążki takich raperów jak: VNM (Pro Pejn), Jay Z (Magna Carta… Holy Grail) i Drake (Nothing Was The Same). Poza tym pozytywnie zaskoczył mnie choćby Justin Timberlake ze swoim The 20/20 Experience czy Tede z Elliminati. Całkowicie zawiodłem się za to na nowej płycie Daft Punk (Random Access Memories), która bynajmniej nie spełniła moich oczekiwań. Jest to kawał porządnych nut, ale zabrakło mi tam starego, elektronicznego brzmienia legendarnego duetu. Resztę moich dni wypełniły oldschoolowe brzmienia. W słuchawkach grał mi przede wszystkim pierwszy Wu-Tang Clan (Enter The Wu-Tang-36 Chambers), Snoop Dogg (Doggystyle), Nas (Illmatic) czy Cyppress Hill (Black Sunday). Dość skromnie, dlatego nie będę się zbytnio rozpisywał, bo nawet nie ma po co.

Podsumowanie, jak sami widzicie, wyszło całkiem długie, ale ciężko streścić dość obfity rok w 700, albo 800 wyrazach. Pomimo, że na 2013 mogłem przez większość czasu narzekać, to ten okres był dla mnie nawet udany. Zdjąłem w nim moje klapki z oczu i otworzyłem się na kultury, a także formy rozrywki dotąd mi nieznane. Na gameplay’u zaś w czerwcu skoczył mi już roczek pisania. Nie wiem nawet kiedy to przeminęło. Brnę przy tym do góry i jakoś nie widzi mi się spadać. W 2014 będziecie widzieli Rasgula częściej, w jeszcze lepszym wydaniu. Sukcesów życzę sobie, jak również Wam wszystkim. Spójrzcie na chwilę wstecz, powspominajcie i ze swoimi postanowieniami ruszcie do przodu, najlepiej teraz! Wszystkiego najlepszego w nowym roku! Powodzenia, a także pozdrawiam! Bez odbioru.


Zachęcam do odwiedzania mojego fanpage na facebooku oraz ćwierkacza. Znajdziecie tam sporo różnych przemyśleń, głupot i dowiecie się co słychać u Rasgula. Pozdrawiam!

Rasgul
4 stycznia 2014 - 19:16