Czy gry dla dzieci są trudniejsze od tych dla dorosłych? Takie oto pytanie zadawałem sobie wiele razy. Także podczas zmagań w Spyro, Croc, czy nawet Grand Theft Auto i Legacy of Kain. Celowo skupiłem się tutaj na dość wiekowych markach, aby w jak najwierniejszy sposób skonfrontować je ze sobą.
Siadając za pierwszym jak i za kolejnymi razami do wymienionych wyżej produkcji, zauważyłem pewną dość nietypową przypadłość. Mianowicie o wiele lepiej radziłem sobie w grach dla dorosłych, aniżeli tych skierowanych raczej do młodszego pokolenia. Grand Theft Auto III sprawiło mi najwyżej parę kłopotów, ale tylko podczas pierwszego przechodzenia, ponieważ w dalszych powrotach do tego tytułu, nie odczuwałem zanadto jakiegokolwiek poziomu trudności. Podobnie zresztą okazało się chociażby w Legacy of Kain: Blood Omen 2, którego dziś mogę ogrywać z zamkniętymi oczami.
Co innego taki Croc 2: Kingdom of the Gobbo's. Ten nawet teraz potrafi mnie zaskoczyć. I to niemalże na każdym kroku. Jest to pozycja w zasadzie zbliżona do wielu odsłon Spyro, czyli nastawiona na szybkie wykonywanie platformowych ruchów, jak i w wynajdywaniu sposobu na pokonywanie bossów. Jakby nie patrzeć diametralnie różniące się od GTA, ale już od takiego LOK-a znacznie mniej. Jednak i taki "doroślejszy", a gatunowo bardzo zbliżony Prince of Persia: The Sands of Time był dla mnie, w co trudno mi uwierzyć - znacznie przystępniejszy. Równie ciężko jest mi taki stan rzeczy wytłumaczyć.
Bo skoro w "dorosłe" platformówki z bossami i elementami skakanymi radziłem i radzę sobie dobrze, to dlaczego w takie "dziecięce" już nie? Czy producenci produkujący gry dla młodzieży i starszych graczy celowo upraszczają stopień rozgrywki, aby ich dzieła sprzedały się większej liczbie egzemplarzy? Być może. Jednak to chyba powinno iść na odwrót, bądź stać na podobnym poziomie. Bo trudno jest mi uwierzyć w to, iż twórcy gier tworzonych bardziej pod młodszych graczy specjalnie utrudniają im zabawę. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że i dorośli lubią grywać w kreskówkowe pozycje, bo sam się do takiego grona osób zaliczam, ale to wszystko nie ma sensu. Nieprawdaż?
Skoro więc gatunek nie ma znaczenia, to co? Moje umiejętności? Raczej nie. Predyspozycje i przyzwyczajenie do pewnych schematów rozgrywki? Już prędzej. Jakby nie patrzeć, to taki Soul Reaver w kwestiach zręcznościowych tylko na pierwszy rzut oka przywodzi na myśl Croca. Różnice zatem tkwią w szczegółach i dostosowaniu gier pod dany target. Ja widocznie nie wpisuje się idealnie do głównych odbiorców Croca, czy też Spyro. Stąd też mam pewne problemy w opanowaniu tych gier.
Ponadto zauważyłem pewną różnicę w ich konstrukcji. Mianowicie te skierowane pod młoszych w lepszy sposób uczą refleksu. Są nie tylko bogatsze w dodatkowe etapy utrudniające rozgrywkę i sprawdzające nasze wyuczone ruchy, ale i nafaszerowane ogromną dynamiką działań. Oznacza to, że ktoś taki jak ja, czyli osoba lubująca się głównie w grach dla dorosłych. Dokładniej w strzelaninach, może odczuwać niewielką, ale znaczącą dezorientację na polu pozycji platformowych, po które sięga raz na jakiś czas. Sądzę zatem, że oprócz osobistych predyspozycji oraz przyzwyczajeń, kluczowym elementem jest też nasz gust oraz odpowiednie, a właściwie indywidualne umiejętności. No bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że moja 12 letnia kuzynka grając pierwszy raz w Croca, dawała sobie lepiej radę ode mnie?
Polub, zaćwierkaj lub wykop Raziela oraz jego wpisy, jeśli przypadły ci do gustu. Z góry dziękuję za klik.