Cechy idealnego recenzenta - Rasgul - 23 stycznia 2014

Cechy idealnego recenzenta

Recenzent, to brzmi dumnie. Prawie jak pan dziennikarz, albo pan profesor. Słuchamy się nich, bowiem to oni wskazują nam czy dana produkcja jest godna naszej uwagi czy też nie. Takie wyrocznie. Gamingowe omnibusy. I chcecie czy nie, ale cała branża musi się z nimi liczyć. Media to ważna sprawa w dzisiejszej gospodarce, gdzie rzeczy dookoła nas jest mnóstwo, tylko czasu nam na nie brakuje. Dlatego lepiej posłuchać człowieka, który sprawdził dany tytuł za nas. To takie piękne i proste. Recenzent musi jednak spełnić pewne kryteria, żeby wykonywać swój zawód idealnie. Osiągnąć duchową równowagę, balans, Yin i Yang. Pozwólcie, że obiektywnie wymienię cechy takiego, idealnego twórcy materiałów tego pokroju.

Recenzent idealny?

1. Jest obiektywny.

Przecież to oczywista oczywistość! Żeby pisać rzetelne recenzje, trzeba wpierw nauczyć się obiektywnego patrzenia na daną produkcję. To klucz do wykonania roboty prawidłowo!

2. Stawia zadowalające wszystkich oceny.

Recenzent idealny potrafi wystawić ocenę w taki sposób, że każdy musi się z nią zgodzić. On po prostu je czaruje tak, że jeden widzi 7+ na 10, a drugi 1 na 10. Oczywiście musi być „na 10” i sama ocena jako taka w recenzji pojawić się musi. Bez niej werdykt jest nieidealny.

3. Musi ukończyć omawiany przez siebie tytuł.

No kto to widział, żeby jakikolwiek szanujący się recenzent, nie ukończył produkcji, którą omawia. Nawet jeżeli jest już gotowy do napisania artykułu, to broń Boże, żeby ktoś go do owego czynu dopuścił. Bez zobaczenia napisów końcowych, ani rusz! Już nawet nie wspomnę o obowiązkowym wbiciu platyny, albo 100%. To przecież poboczny pikuś.

4. Zna twórców lepiej niż własną matkę.

Niepotrzebne mu creditsy w grze. Pff, on zna rodzinę każdego pracującego w danym studiu. Do siódmego pokolenia włącznie. Nawet pana Krzyśka – woźnego!

5. Jeżeli ocenia część serii to zna jej wszystkie odsłony.

Załóżmy, że nasz kandydat do bycia idealnym recenzentem, ocenia Call of Duty i w dodatku nie zna jakiejś tam małej odsłony cyklu, wydanej na GBA. Tu widzę jedyne wyjście – spalić żywcem. Woda święcona i tak już nie pomoże. Dla takiego nie ma już nadziei. Kogo w końcu obchodzi świeże spojrzenie na markę?

Kolejny recenzent idealny?

6. Gra na PC...

Wszystkie produkcje są najlepsze na PC. Dobrze o tym wiemy. Wyłącznie optymalizacja na te maszynki jest zła. Odrzucamy exclusive’y i granie na padzie. Fuj! Gdyby nie konsole to dżuma i wszystkie złe elementy elektronicznej rozrywki (takie jak QTE) by zniknęły!  Glorious PC gaming master race ftw!

7. … ale ma wszystkie konsole świata.

W końcu musi znać terytorium wroga. A jak jakiś tytuł wychodzi na różne platformy, to musi je mieć wszystkie, żeby odnieść się w artykule do każdej wersji. Tylko po to, by porównać grafikę i wskazać na jakim sprzęcie jest najładniejsza.

8. Ma historię gamingu w jednym paluszku, a retro to jego drugie imię.

Nie może być młokosem. Musi pamiętać jak niszczył Tetrisa na automacie w salonie tak, jakby to było wczoraj. Gdy jego wzorem retro gamingu jest Mario, to ciężko mówić o takim gościu jak o idealnym recenzencie.

9. Zna tylko język angielski.

Wszyscy wiemy, że polskie lokalizacje to żart. Dlatego prawdziwy krytyk gra jedynie w oryginalnym języku, czyli angielskim. Nawet jeżeli tytuł pochodzi z Japonii. Po angielsku wszystko brzmi super, a produkcja od razu zyskuje na jakości. Nasz ideał w tym języku pisze też recenzje. Tylko niewierny plebs tłumaczy jego boskie zapiski.

10. Jest bogaty.

Pamiętajcie, że każdy recenzent jest bogaty. Głód, bieda i tanie samochody są mu obce. Myślicie, że szejkowie i Bill Gates jak zaszli na szczyt? Pisali idealne recenzje.

11. Zawsze znajduje błędy.

Idealny recenzent nie może być nieomylny, albo posiadać słabą umiejętność dostrzegania błędów. Wyłapuje wszelkie glitche, bugi i tępi je jak inkwizycja heretyków. Żadna niepoprawnie napisana linijka kodu mu nie umknie.

12. Nie bierze za recenzje „w łapę”.

Korupcja. Przecież wszyscy pseudo-recenzenci „biorą w kopertę”, także nasz ideał, nie może tego czynić. Tak nakazuje mu jego własny kodeks.

Żeby nie było, że wrzucam tylko zdjęcia psów... | niezgrani.pl

13. Jego opinia zawsze odwzorowuje zdanie całej redakcji serwisu.

Jeżeli ON wystawia 8/10 to wszyscy inni w redakcji mają takie same zdanie. A jak nie mają to nie są częścią redakcji. Proste. Zatem jak już mieć pretensje, co do artykułu, to nie do twórcy, a do całej ekipy.

Po przeczytaniu tych wszystkich trzynastu punktów, pewnie macie dziwny grymas na twarzy. I dobrze. Cały ten wpis to rzut krzywym zwierciadłem na to, co często czytam w komentarzach pod różnymi recenzjami. Od ludzi zajmujących się pisaniem takich artykułów, wymagamy niezwykłej precyzji, rzetelności i w sumie to kto wie jeszcze czego. Zapominamy tak naprawdę, że po drugiej stronie monitora (czy tam kartki) siedzi taki pan czy taka pani, która opisuje produkt z jakim miał/a do czynienia i wyraża  przy tym swoją opinię. Nie żaden kosmita czy Bozia. Zwykły humanoid. Tyle. Robi zwykłe omówienie i ocenę. Nie dostrzegamy problemu w NAS. Jeżeli końcowy werdykt nam się nie podoba, to zaczynamy obrażać autora. Mówimy o tym jak to zła jest sama recenzja i to nie dlatego, że zawiera dużo kłamstw czy naginanych faktów, tylko mija się z naszym zdaniem. Przykre, ale prawdziwe. Recenzent też człowiek. Robi błędy. Często nawet ich nie naprawia/nie poprawia. Ale i my tak robimy, więc czemu nie moglibyśmy mu wybaczyć? Nie pisze tekstów, które mają nas nakłonić do zakupu, ale pomóc radą przy jego dokonywaniu. Szkoda, że tak wielu o tym zapomina…

A na koniec mały bonus od ekipy Mega64, którzy pokazali żywot idealnego recenzenta. A przynajmniej kogoś podobnego do niego...

O trudnym zawodzie recenzenta pisali również OsK i Seraf. Warto je przeczytać, jeśli chcecie wiedzieć jak czuje się strona, która najczęściej jest krytykowana.


Zachęcam do odwiedzania mojego fanpage na facebooku oraz ćwierkacza. Znajdziecie tam sporo różnych przemyśleń, głupot i dowiecie się co słychać u Rasgula. Pozdrawiam!

Rasgul
23 stycznia 2014 - 20:46