Blogi i vlogi zna, czyta czy ogląda każdy, albo przynajmniej raz w życiu to zrobił. Ostatnio w sieci narobiło się ich mnóstwo, bo każdy może sobie jednego stworzyć i pisać, albo mówić na nim co chce. Nawet o tym, że niedawno zapchała mu się toaleta. Zróżnicowana tematyka takich stron i luźny styl pisania przebijają się do praktycznie każdej niszy oraz odbiorcy, co jest chyba największą zaletą. Czuć, że ktoś, kto stworzył wpis, jest człowiekiem takim samym jak my, tworzy rzeczy z pasją, a blog to dla niego hobby. Albo przynajmniej tak było. Niestety, ale jakiś czas temu ta cała blogosfera (czy jakkolwiek to się nazywa) uległa zmianie. Ludzie takie pisanie zaczęli traktować jak pracę, taplać się w ofertach marketingowych, a przede wszystkim – kochać się między sobą i nienawidzić. Pełno tu „wojenek” z niewiadomych powodów. Dlatego wszyscy od niedawna hucznie nazywają ją blongosferą.
Śmiesznie troszkę to wygląda, kiedy krytykuję blogi na… blogu. Jakby nie spojrzeć jestem częścią tej całej maskarady. Malutką partią, takim świadkiem stojącym z boku, przyglądającym się całej sytuacji. Amatorem. Moich wypocin nie czytają tysiące osób, a PRowcy nie zabijają się o to, żebym zareklamował ich produkt w swoim wpisie. Siedzę i jedząc popcorn, podziwiam spektakl. Jedni się przechwalają, drudzy wytykają reszcie głupio palec.
Od kiedy sławniejsi blogerzy zaczęli brać chętnie udział, w hucznych akcjach marketingowych dużych firm, internety się poruszyły. Falą hejtu, zazdrości i jeszcze raz hejtu. Nie zwracałem na to jednak zbytniej uwagi. Stwierdziłem, że w sumie nawet im się takie coś należy. Przecież często godzinami siedzą nad swoimi tekstami czy filmikami, udzielają się dużo na mediach społecznościowych i śledzą mnóstwo wydarzeń tylko po to, żeby ze swoimi spostrzeżeniami być na czasie. Wbrew pozorom nie mają tak łatwo. Nie doceniamy ich pracy, chociaż codziennie z wytrzeszczonymi oczami zagłębiamy się w ich felietonach.
Pękło we mnie jednak coś, kiedy pewien dżentelmen w swoim filmiku (prowadzi kanał w temacie gier komputerowych) powiedział, że vlogi, blogi i ogólnie cały YouTube wkrótce zniszczy poważne serwisy, jak choćby Gry-OnLine. Przyszłość według niego jest zatem dosyć abstrakcyjna. Nie przechodzi mi przez głowę nawet myśl o tym, że o jakiejś grze musiałbym się dowiadywać z ręki nierzetelnego jegomościa. Człowieka bez wykształcenia, któremu pewnie zapłacono kupę kasy, by wprowadzić czytelników lub widzów w błąd, podczas gdy pewnie sam nie miał nawet styczności z produktem. Taki stan rzeczy jest po prostu niemożliwy dla mnie do przyjęcia. Aczkolwiek jest to scenariusz dość prawdopodobny.
Całe te zajście świadczy tylko o tym, iż ostatnimi czasy blogerzy zrobili się niezwykle pewni siebie, a przy okazji ich wpływy dość znacznie urosły. Liczba wyświetleń ich pojedynczego wpisu, zwykle przebija ilość odwiedzin poważnego serwisu. Reklamodawcy zaczynają liczyć się już częściej z nimi. Dziennikarze dostają psie pieniądze za robociznę, kiedy pierwszy lepszy bloger zasypywany jest ofertami współpracy. To przykre, a przede wszystkim niesprawiedliwe. Ich moc urosła już do tej rangi, że bez skrupułów otwierają własne Stowarzyszenia, praktycznie bezcelowe. Tylko po co i za co to wszystko? Za to, że zasyfiają internet jakimś lifestylem i poradami modowymi? Niech to szlag strzeli!
A ja stoję nadal z boku, patrzę, śmieję się, zazdroszczę i jednocześnie płaczę nad poczynaniami tych wszystkich osób. Blogosfera zmieniła swoją postać, chociaż są wyjątki, ale te tylko potwierdzają regułę. Jeżeli wszystko dalej pójdzie w złym kierunku, to nie wiem co sobie wyobrażać. Ten tekst w sumie nie miał być czymś wybitnym. Żadną analizą, ani odkryciem. Miał być w zasadzie jednym wielkim pytaniem. Co Wy sądzicie o obecnej blogosferze i jej twórcach? Osobiście nastawiony jestem negatywnie, co zresztą nietrudno zauważyć. Piszcie w komentarzach, byle jak najdłużej. Wjedźcie nawet na mnie. Nie ma sprawy.
Zachęcam do odwiedzania mojego fanpage na facebooku oraz ćwierkacza. Znajdziecie tam sporo różnych przemyśleń, głupot i dowiecie się co słychać u Rasgula. Pozdrawiam!