Ponieważ nie samym zabijaniem smoków i podbijaniem galaktyk gracz żyje, dziś proponuję krótką, archiwalną recenzję trzeciej części The Sims w wersji na przenośną konsolkę Nintendo DS. Paradoksalnie, jest to chyba najlepsza, najbardziej rozbudowana i najwierniejsza oryginałowi odsłona serii, jaka kiedykolwiek pojawiła się na przenośnych urządzeniach do grania.
Do konsolowych edycji Simsów podchodziłem zawsze z dużą rezerwą z dwóch powodów; nigdy nie byłem fanem tej serii, a poza tym uważam, że siłą tych gier są tysiące różnych drobiazgów tworzone na jej potrzeby przez fanów. Na konsolach tego typu modyfikacje są niemożliwe, dlatego w ostatnich odsłonach autorzy zastosowali sprytny myk zmieniając formułę rozgrywki na bardziej przygodową. A tu nagle The Sims 3zostało zapowiedziane, jako gra wierna edycji na komputery osobiste. Z ciekawości sprawdziłem wersję na NDS i zostałem bardzo przyjemnie zaskoczony.
W dużym skrócie; ta gra to pierwsza miniaturowa odsłona serii, która oddaje praktycznie wszystkie jej najważniejsze założenia. Możemy od podstaw stworzyć swojego sima, wybudować mu dom zaczynając całkowicie od zera(!) i wybrać normalne drogi kariery. Co więcej, autorzy udostępnili nam możliwość poruszania się po mieście. Znajdziemy w nim sporo ciekawych lokacji, w których można zarówno podjąć się pracy, jak i np. zapisać nasze wirtualne alter ego na jakiś przydatny kurs.
Zajęć w świecie The Sims 3 jest wiele, podobnie jak osób, z którymi można wejść w interakcję. Dzięki wykorzystaniu dotykowego ekranu rozgrywka jest wierna wersji pecetowej. Ot wydajemy za pomocą dotykania stylusem przedmiotów i wybierania odpowiednich opcji, a nasz sim mniej, lub bardziej posłusznie owych czynności się podejmuje. Gra posiada jednak kilka ograniczeń względem oryginalnej wersji, zapewne wynikłych z małej pojemności nośnika danych dedykowanemu NDS. Domy możemy budować tylko na poziomie parterowym, ilość dostępnych przedmiotów i dekoracji jest nieco mniejsza niż na PC, rozgrywkę możemy rozpocząć tylko jednoosobową rodziną i nie ma możliwości zakwaterowania następnych postaci obok pierwszej. Inaczej mówiąc, gdy stworzymy następnego sima będzie on żył w swoim własnym „świecie”. Jesteśmy przez to skazani na zawieranie małżeństw jedynie z postaciami kierowanymi przez konsolkę.
W konsekwencji ślub i przeprowadzka małżonka do naszego domu pozwala także na sterowanie nim. Oprawa audiowizualna jak na możliwości NDS robi duże wrażenie. Możemy dowolnie oddalać i przybliżać obraz, przez co można dostrzec wszystkie szczegóły takie jak choćby zmieniający się obraz na ekranie laptopa, gdy nasz sim oddaje się dzikiej przyjemności grania. Grafikę określiłbym zatem jako bardzo porównywalną, a może nawet i lepszą od pierwszej wersji gry wydanej pod koniec lat 90. Dźwięk to z kolei simsowy standard; przyjemne znane fanom serii melodyjki i śmieszny bełkot, którym porozumiewają się ze sobą simy brzmią tak samo jak na PC.
Polecam tę grę wszystkim fanom The Sims, gdyż idealnie nadaje się do krótkiej partyjki „w terenie” bez nieprzyjemnego wrażenia, że mamy do czynienia z tytułem okrojonym, które towarzyszyło nam czasem w poprzednich „miniaturowych” odsłonach serii.