Na łamach Gameplay’a zdążyłem zrobić już naprawdę sporo unboxingów różnych edycji kolekcjonerskich czy specjalnych. Z biegiem czasu zacząłem zauważać, że można je z powodzeniem zacząć klasyfikować po budowie, zawartości i jakości wykonania. Mamy więc różne potężne edycje kolekcjonerskie jednej płyty (jak np. EK od Daft Punka), mamy także „drobniejsze” edycje specjalne, które również skupiają się wokół jednego albumu. W „muzycznej faunie” występują także różne edycje kompilujące większość bądź całość dokonań danego zespołu. I dziś właśnie chciałbym pokazać i ocenić tego typu pudło: kolekcję (prawie) wszystkich albumów legendarnej brytyjskiej formacji metalowej Judas Priest.
Mój pierwszy kontakt z Priestami był… raczej dziwny. Rzecz miała miejsce na Sylwestrze kilka lat temu, gdy do mojego domu wpadli znajomi z konsolą od Microsoftu i pełnym zestawem instrumentów potrzebnych do gry w Rock Band 2. Po kilku godzinach, gdy już byliśmy przyzwoicie (przynajmniej wg. nas) rozegrani zaproponowałem odpalenie najtrudniejszej piosenki w całej grze. Była nią kompozycja Judas Priest o uroczym tytule Painkiller z krążka noszącego tę samą nazwę. Pamiętam dobrze moje pierwsze przemyślenia dotyczące tego utworu (a miałem wtedy kilkanaście lat): „Jakie to trudne! A jakie ciężkie. Nie mógłbym tego słuchać codziennie”. Teraz, kilka lat później, udało mi się nabyć pudło szumnie nazwane The Complete Albums Collection, które zawiera 17 albumów (umieszczonych na 19 płytach CD) brytyjskich speców od heavy metalu.
Tak jak napisałem na samym początku edycje specjalne/kolekcjonerskie da się, niczym zwierzęta, klasyfikować. Box od Judas Priest, idąc tym tokiem myślenia, jest więc pudłem kompilacyjnym ze średniej półki cenowej zawierającym typowe dla przedstawicieli tego „gatunku” elementy. Już od samego początku obcowania z tym wydaniem nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że coś takiego już widziałem. I rzeczywiście – w swojej konstrukcji i pomyśle na siebie box od Judasów bardzo przypomina ten z płytami grupy The Alan Parsons Project. Jest to więc relatywnie niewielkich rozmiarów prostopadłościan, który otwieramy przez rozchylenie „wieczka” z okładką.
W środku, (NIESPODZIANKA!) dokładnie jak w pudełku Alana Parsonsa na samej górze znalazło się miejsce dla książeczki opisującej po kolei (i w ogromnym skrócie) wszystkie albumy zawarte w tej edycji. Niestety książeczka jest czarno-biała i raczej biedniejszej jakości. Szkoda, bo w środku można znaleźć kilka ciekawszych fotografii, które w kolorze bez wątpienia wyglądałyby po prostu lepiej. Także reprodukcje okładek (które w wypadku Judasów zawsze są co najmniej interesujące) są malutkie i biedne.
Pod tą średnio udaną książeczką znajduje się 17 płyt schowanych do kartonów typu mini lp. I podobnie jak miało to miejsce przy boksie Parsonsa również tutaj ktoś próbował skopiować mistrzów mini lp, czyli Japończyków, ale zabrakło mu do tego wiedzy, umiejętności, pieniędzy. Na dodatek kartony zostały wykonane w biedniejszy, gorszy jakościowo sposób niż w wypadku kolekcji The Alan Parsons Project, przywodząc na myśl raczej biedne i średnio wydane pudło z płytami od prog rockowej grupy Yes (za 140 zł). Na szczęście dużo przyjemniej prezentują się krążki z muzyką. Na każdym z nich wytłoczona jest okładka albumu, dzięki czemu wyglądają one porządnie i ładnie.
A co na samych płytach? Jak w każdym boksie tego typu to zawartość albumowa jest tym co determinuje zarówno chęć ich nabycia jak i ocenę wydania. Tutaj jest, to trzeba przyznać, bardzo dobrze. Judas Priest to zespół, który oferuje kawał naprawdę dobrze napisanej i zagranej cięższej muzyki, z którą każdy, kto choć trochę lubi metal, powinien się chociaż w podstawowym stopniu zapoznać. Niestety nie jestem w stanie powiedzieć czy płyty te są remasterami. Nie znalazłem takiej informacji ani w książeczce, ani w Internecie. Nie mogłem wykonać też porównania, bo jedyny album Judasów który mam na płycie (Killing Machine) to wydanie audiofilskie na złocie. Wyniki tego porównania każdy może sobie wyobrazić sam.
Na koniec trzeba odpowiedzieć sobie (i czytelnikom) na pytanie: „Czy pudło The Complete Albums Collection jest warte zakupu”? Cóż – nie ma obecnie łatwiejszego sposobu, by w tak szybki i kompleksowy sposób nabyć całą (właśnie – słowo wyjaśnienia. Chociaż wydanie to nazywa się The Complete Albums Collection to trzeba tę informację skorygować. Owszem – są to wszystkie albumy Judas Priest, ale nagrane z panem Halfordem, który w pewnym momencie swojej kariery na ponad 10 lat pożegnał się ze swoim zespołem) dyskografię Judasów. Nie można sobie obiecywać tutaj żadnych fajerwerków czy wodotrysków. Jest to pudło, którego jedyną prawdziwą wartością jest zawartość płytowa. W sklepach można to pudło nabyć za ok. 300 zł, ale sugeruję poszperanie np. na Allegro, gdzie pojawiają się oferty już za 250 zł. I myślę, że jest to odpowiednia cena za ten boks: wyraźnie lepszy od pudełka z płytami Yesów, ale niemający porównania w sferze jakości wykonania i dbałości o detale np. do kompilacji płyt Alana Parsonsa, o amerykańskim boksie Beatlesów nawet nie wspominając.
Poprzednie unboxingi:
Led Zeppelin – Led Zeppelin I Super Deluxe Box Set