Gamescomowa nędza czyli pogoń za exclusivem - Rasgul - 16 sierpnia 2014

Gamescomowa nędza, czyli pogoń za exclusivem

Next-geny to strasznie krucha sprawa. Niby na rynku są, niby już go powoli dominują, ale jakoś nie potrafią czymkolwiek zaskoczyć. Faktycznie, zmierzają na nie jakieś gry, ale nie wszystkie pojawią się akurat w tym roku. O ile technologia idzie do przodu i to w zastraszającym tempie, to mentalność ludzi od marketingu z Microsoftu czy Sony, został jeszcze gdzieś w przedszkolu.

Exclusive'y? Pffff... | forbes.com

Gamescom to głównie impreza, która służy nie do zapowiadania nowych tytułów, a możliwości pogrania w nie. E3 jest bardziej zamknięte, dostępne głównie dla branży czy inwestorów. Tam jest najwięcej zapowiedzi, podczas gdy w Kolonii w Niemczech można upewnić się czy obietnice są zgodne z prawdą. Konferencje prasowe są tu traktowane drugoplanowo dla choćby Microsoftu – firmy, która największy udział ma na rynku amerykańskim. W Europie rządzi Sony oraz ich PlayStation. Aczkolwiek po tym, co zobaczyłem, mam wrażenie, że obie korporacje mają tutejsze uznanie w czterech literach.

Zacznijmy od tego, że obie konferencje pod względem efektowności oraz zapowiedzi jakichś potężnych tytułów, ssały na potęgę. Poważnie, pierwszy raz od dawna zdarzyło mi się przysypiać przed monitorem. Żyły one głównie indykami oraz trailerami indyko-podobnych rzeczy. Nie wiem do jakiego widza były one kierowane i jak bardzo próbowano nam mydlić oczy tymi wielkimi literami na ekranach, ale tam nie zostało pokazane cokolwiek interesującego. Ba! Marketingowy bojkot uśpił naszą czujność, by pokazać potem jak bardzo jest zdradliwy. 

Zacznijmy jednak od początku. Ekskluzywność tytułów to coś co powoli ostatnio zanika. Podczas ery PSXa, Nintendo 64 oraz Dreamcasta, mieliśmy czasy, gdy każda konsola była uniwersalna. Wybór nie zależał tylko od gier (ale i one były ważne), a od preferencji gracza. Każdy sprzęt miał coś specjalnego w sobie. Generacja PS3 i Xbox 360 to głównie walka o kolejne tytuły ekskluzywne. Wzajemne przebijanie się różnymi markami oraz walka o każdego nabywcę. A teraz? Cóż, teraz twórcom (tym niezależnym od dystrybutorów konsol) lepiej wychodzi, gdy tworzą coś na różne platformy. Dawniej multiplatforming mógł się nie opłacać, ze względu na dużą ilość pieniędzy wydawanych na portowanie. Pomijano też PC przez dużą ilość piractwa. Wszystko się zmieniło. Komputery to teraz platforma, która ma o wiele większą moc obliczeniową, a w dodatku coraz więcej ludzi przerzuca się właśnie na nią. Kusi ich głównie tanie granie w naprawdę porządnej jakości. Poza tym Xbox One oraz PS4 mają architekturę zbliżoną do PieCyka, różnica pomiędzy nimi tkwi tylko w parametrach. Ekskluzywność powoli znika, ale Microsoft oraz Sony są do niej zbyt przywiązani i walczą o cokolwiek, co można potem łatwo oprawić w slogan Only on PlayStation, albo Play it exclusively on Xbox.

Oczko w głowie marketingu Microsoftu. | trustedreviews.com

Oglądam obie konferencje i łapię się za głowę. Potężne molochy branży gier wideo są w stanie pochwalić się jedynie… czasową ekskluzywnością DLC do niektórych produkcji na swoich platformach. Cały czas mówią, że „nasza konsola jest najlepszym miejscem do grania w XYZ”, tak jakby inne nie istniały, chociaż reklamowany tytuł ukazuje się na wszystkim, nawet na mikrofalówkach. To smutne, bo marketingowcy nie mają czym się chwalić, więc próbują eskalować drobnostkę do skali wieżowca. Tworzenie dobrych reklam to sztuka, ale próba ubrania kupy w złoto i udawanie, że to żyrafa, to nie jest najlepsze wyjście. Traci się w ten sposób na zaufaniu konsumenta.

Wierzchołkiem góry lodowej była zapowiedź Rise of the Tomb Raider jako exclusive na Xbox One i chwalenie się tym podczas konferencji, by nieco później powiedzieć, że tytuł jednak będzie tylko czasowo dostępny na wyłączność platformy. To jest po prostu kłamanie w żywe oczy. Cios poniżej pasa. Po co na siłę namawiać gracza do kupowania sprzętu przez takie nędzne zagrywki? Nie lepiej poprawić jakość swoich usług, albo po prostu skupić się na czymś innym? Nie wiem, po prostu opadają mi ręce. Jeżeli branża zmierza w tę stronę, to nad głowami graczy, wiszą czarne chmury w kształcie znaczka dolara.


Zachęcam do odwiedzania mojego fanpage na facebooku oraz ćwierkacza. Znajdziecie tam sporo różnych przemyśleń, głupot i dowiecie się co słychać u Rasgula. Pozdrawiam!

Rasgul
16 sierpnia 2014 - 18:06