W obronie FIFA 14 czyli kontra do „Cztery powody przez które znienawidziłem FIFĘ 14”. - Qualltin - 21 września 2014

W obronie FIFA 14, czyli kontra do „Cztery powody przez które znienawidziłem FIFĘ 14”.

Każdy z nas jest inny i każdy też w grach szuka czegoś innego. Smuci mnie fakt, że seria FIFA, kiedyś stanowiąca podstawę każdej kolekcji growej osoby posiadającej chociażby Playstation pierwszej generacji, dziś jest masówką, w którą gra, bądź chociaż grał, prawie każdy. I tak samo, jak różni mogą być gracze, którzy zasiadają do rozgrywki w „czternastkę”, tak też odmienne mogą być ich wrażenia odnośnie gry i futbolowej jakości prezentowanej przez nią. Nie mogę bez odpowiedzi z mojej strony pozostawić jednak wpisu „Cztery powody przez które znienawidziłem FIFĘ 14”, który niedawno pojawił się na łamach GP.

Faktem niezaprzeczalnym jest, że czternastą odsłonę (choć to nie do końca poprawna numeracja oczywiście) futbolówki rodem z EA zdecydowanie zwolniono w porównaniu do poprzedniczki, której numer zestawiony z piątkiem mógłby zwiastować jedynie kłopoty dla przesądnych. Ot, FIFA 13 była swego rodzaju urozmaiceniem i nawet na konsolach odchodzącej powoli do lamusa generacji potrafiła wzbudzić zachwyt, a „ohom” i „ahom” nie było końca. Przesadna radość szybko jednak minęła, co normalne jest w przypadku serii, gdzie każde kolejne wydanie ukazuje się dokładnie równo rok później. Gracze przyzwyczaili się do faktu, iż rozpoczynając nowy rok szkolny czy akademicki, w sukurs im nadejdzie także kolejna odsłona FIFY. Wymagania rosną, a producenci muszą jak najwięcej zmian zawierać w nowych wydaniach, by nie zarzucono im popularnego „odgrzewania kotleta”. Dlatego też FIFA 14 potrafiła przerazić swoją „ślamazarnością” czy też odmiennością, ale podobne wrażenia towarzyszyć mogą także przy zestawianiu demonstracyjnej wersji FIFA 15 ze skazaną na wymarcie 14.

Zarzut 1.: „Zabicie elementu taktycznego rozgrywki”

Natrafić można na głosy mówiące o tym, że element ten nie istniał w tej serii już od jakiegoś czasu. EA z resztą swoimi poczynaniami jasno daje do zrozumienia, że FIFA idzie bardziej w stronę The Sims, aniżeli specjalizacji growej rodem z „Dwarf Fortress”. Gra dla mas nie może być grą skomplikowaną. Chociaż nie do końca muszę się zgodzić z przedstawianym zarzutem. Otóż grając na najwyższym poziomie trudności bardzo doceniłem sobie odpowiednie taktyczne rozplanowanie rozgrywki. Zabawa w skrzydła nie przynosi efektów, bowiem boczni obrońcy natychmiast doskakują do mojego skrzydłowego i za wszelką cenę dbają o to, aby dokładnie przestudiował zakorzenienie trawy na murawie za każdym razem, gdy tylko przyjdzie mi do głowy „na pałę” skoczyć skrzydłem w celu dośrodkowania. Mam wręcz wrażenie, że w FIFA 14 nowej wartości dostarczono grze pozycyjnej. Wymiana trzech podań w okolicy pola karnego przeciwnika może i jest łatwa, ale nie otwiera szybkiej drogi do bramki. Wykonanie natomiast 10 podań staje się już problemem, gdyż obrońcy przeciwnej drużyny zbierają się w końcu w sobie i kryją prawie wszystkie możliwe drogi do podania. Najczęściej wtedy muszę wycofać piłkę do środkowych pomocników i ponownie próbować rozegrania krótkimi piłkami zbliżając się krok po kroku pod bramkę oponenta. Musimy jednocześnie pamiętać o tym, że jest to tylko gra, a przeciwnikiem steruje niesławna sztuczna inteligencja. Jeśli udaje się znaleźć w niej jakieś niedopatrzenie, dzięki któremu możemy łatwo strzelać bramki, to jeśli zależy nam na duchu taktycznej gry, może warto rozważyć nieużywanie takiej możliwości? Sami musimy budować sobie klimat.

Zarzut 2.: „Głupia obrona i bramkarze”

Bramkarz też człowiek i czasem może się pomylić. Oczywiście zdarzają się sytuacje, w których ostatni z ostatnich w naszym polu karnym popełnia gafę nie do wybaczenia, ale czy nie dzieje się tak czasami nawet z naszymi rodzimymi goalkeeperami? Nigdy nie zapomnę Dudka, który między nogami puścił piłkę, która nie miała wręcz prawa przejść i wlecieć do bramki, co otworzyło Manchesterowi United drogę do masakracji Liverpoolu, a jemu samemu zapewniło utratę „jedynki”. Obrońcy natomiast kierowani są przez gracza, co znaczy, że jeśli oni popełniają błędy, to prawdopodobnie w stylu prowadzenia gry znajduje się jakieś uchybienie, które należy jak najszybciej naprawić. A przy tym pamiętajmy, że obrońcy jeszcze częściej niż bramkarze mylą się w rzeczywistości.

Zarzut 3.: „Brak balansu w mechanice rozgrywki”

Moja odpowiedź znajduje się niejako w odpowiedzi na zarzut numer 1. Jeśli znajdujemy zbyt prostą drogę, która szkodzi „klimatowi” rozgrywki, to może warto się tego wyrzekać w imię dobrej gry? Zalecam także najwyższy poziom trudności, a do tego także lekkie „podrasowanie” przeciwnika odpowiednimi suwakami w opcjach, jeśli rażąco prosta wydaje się gra. Od tego w końcu ustawienia te są. Ja z nich korzystam, dając czasem przeciwnikowi lepszą celność czy też zwiększając szybkość i dokładność jego podań. Wszystko w imię klimatu. Czasem fajnie jest przegrywać.

Zarzut 4.: „Syndrom FIFA AIDS”

Jest to jedyny z zarzutów, w którym mogę doszukać się prawdy. Błędy w grach są i będą. Pamiętajmy, że twórcy nie są w stanie symulować na etapie testowania wszystkich możliwych sytuacji, a przez to niemożliwe wręcz jest odpowiednie zabezpieczenie przed nimi nas – graczy. Choć momenty te zdarzają się niezbyt często, żeby uznać je za rażące niedopatrzenie, to jak już mam przyjemność się z nimi zetknąć, nieraz złość ustępuje miejsca rozbawieniu, które wywołały dziwne pozycje przyjęte przez kopaczy.

FIFA 14, tak mi się wydaje, była lepsza od swojej poprzedniczki. To rzekome spowolnienie rozgrywki, choć pierwotnie wydające się krokiem w złą stronę, stało się powodem, przez który bardziej skupiałem się na pomyśle na grę, aniżeli na szybkiej, a wręcz wariackiej gonitwie przez boisko by jak najszybciej dotrzeć do bramki oponenta (znajomego), który mógłby przy szybkiej rozgrywce wręcz nie połapać się w sytuacji. Im wolniej, tym dokładniej, a jeśli dokładniej, to także z większymi wymaganiami co do growego kunsztu i pomysłu na grę. I choć wiele jest filozofii na temat FIFY i stylu gry w nią, ja preferuję bardziej taktyczne podejście. Wprawdzie były sytuacje, gdzie zmiażdżone wręcz zostało moje taktyczne bawienie się na boisku, gdy przyszło mi grać z kimś, kto podania wykonywał szybciej niż myślał o ich kierunku, ale też automatycznie mniejsza była frajda z rozgrywanego meczu, a bramki były jakieś… jałowe. Stąd też, jeśli wyczuwalne są ubytki w różnego rodzaju aspektach rozgrywki, może warto pomyśleć o szybkiej reorganizacji własnego stylu gry, aniżeli oczekiwać, że gra za nas zorganizuje niesamowite show? Z mojego doświadczenia wynika, że im bardziej przykładam się do gry i staram się z większym pomysłem rozgrywać każdy mecz, tym ładniejsze i dające większą radość bramki się trafiają, a nie ma przecież nic lepszego jak wybuch radości wraz ze znajomymi, z którymi aktualnie grasz, na widok pięknie wpadającej pod poprzeczkę piłki z pozycji, która wydawała się stracona.

Zajrzyj na mój profil na Facebooku oraz na Google+.

Qualltin
21 września 2014 - 19:33