Destiny – wielki potencjał lecz wciąż niewykorzystany - Antares - 18 października 2014

Destiny – wielki potencjał, lecz wciąż niewykorzystany

Antares ocenia: Destiny
80

Dawno nie widziałem już tak nierównej gry jak Destiny. Zawierającej w sobie zarówno świetne i sprawdzone mechanizmy, jak i totalnie nieprzemyślane rozwiązania. Gry jednocześnie potwornie drażniącej gracza i każącej do siebie wracać. Najnowsza produkcja Bungie charakteryzuje się zarówno rozmachem i świetnym klimatem, jak i naprawdę szkolnymi błędami. Na szczęście, to gra sieciowa, więc wszystko da się z czasem naprawić. Pytanie tylko, jak długo to potrwa?

Design zbroi jest absolutnie fantastyczny. Fantasy + SF daje radę! 

Destiny byłem naprawdę zachwycony po alfa i betatestach. Hybryda pierwszoosobowej strzelaniny i gry MMORPG, ze świetnym designem, oprawą i rozmachem. Stworzona przez ludzi, którzy do gatunku FPS wnieśli wiele. To musiało się udać i faktycznie, nowa produkcja Bungie złą grą nie jest. Ale nie jest też tym, czym miała być, a przede wszystkim mogłaby się stać, gdyby poprawić w niej trochę błędów. Spędziłem już przy niej ponad miesiąc, pomimo lekkich frustracji czy znużenia, powracając do zabawy codziennie. Po tym czasie wyklarowało mi się trochę przemyśleń, które chcę pokrótce przybliżyć w niniejszym tekście.

Świat jest świetny, choć pusty – chociaż twórcy zapowiadali „olbrzymie mapy”, okazało się, że do końca tak nie jest. Mamy trzy mapy umieszczone na trzech różnych planetach i jedną na Księżycu. Lokacje te zostały zaprojektowane z „duszą” i dbałością o szczegóły, więc nie można się tu do niczego przyczepić. Są po prostu piękne i sporo w nich zakamarków. Faktycznie szkoda tylko, że nie można zwiedzieć tego, co widać na horyzoncie, choć zapowiadano grę jak coś superwielkiego. Niestety tak nie jest, choć tak naprawdę boli najbardziej fakt, że lokacje są mało zaludnione. Znajdziemy w nich zawsze takie same konfiguracje przeciwników, odradzających się w tych samych miejscach. Czasem malutkie grupki innych graczy i coś powiązanego z jednym ze specjalnych Public Eventów, które pojawiają się w regularnych odstępach czasowych w określonych miejscach. Bungie stworzyło piękne światy, które są niestety trochę martwe.

Piękne krajobrazy. Niestety nie pójdziemy tam, gdzie nas oczy poniosą

Fabuła niby jest, ale jej nie ma, jest za to nuda – misje fabularne są potwornie nudne. Scenarzyści próbowali budować napięcie ale niespecjalnie im to wyszło. Wszystko jest tak naprawdę pretekstem do strzelania… i tylko do tego, bowiem interakcja z otoczeniem opiera się na użyciu w określonych miejscach Ghosta, a następnie odpieranie kolejnych fal przeciwników. Trafiamy co prawda na pojazdy, ale żadna misja nie wymusza na nas ich użycia. Najbardziej daje do myślenia fakt, że w Destiny jest jeszcze mniej interakcji niż w World of Warcraft, gdzie Blizzard regularnie zaczął wprowadzać zadania niepolegające już wyłącznie na wyrzynaniu wrogów w pień. Trzeba przyznać, że strzela się fantastycznie, ale jednak nie da się wytrzymać z grą dłużej niż 2-3 godziny na raz. Przynajmniej ja nie mogę, bo zaczynam się męczyć. Najdziwniejsze jest jednak to, że historię tego fantastycznego świata możemy poznać jedynie na stronach www Bungie. W grze zabrakło stosownej encyklopedii. Nie rozumiem…

Poczucie progresu i nagrody jest małe, chociaż poczyniono już spore poprawki. W grach MMO zabawa opiera się w dużej mierze na zdobywaniu coraz lepszych przedmiotów. W Destiny jest to mocno upośledzone, chociaż trzeba przyznać, że twórcy przyglądają się problemowi i zaczęli już wprowadzać poprawki. Największym grzechem w projekcie rozgrywki jest totalna losowość. Uczestnicząc w zmaganiach PvP (bardzo przyjemnych i wciągających, trzeba przyznać) niejednokrotnie nie dostajemy nic znajdując się na szczycie tabelki po wygranym meczu. Nagrody są przyznawane totalnie losowo i sam widziałem nie raz, jak otrzymywali je ludzie, którzy nawet nie grali, tylko zostawili włączoną konsolę. Kolejnym problemem jest to, że samych przedmiotów oraz miejsc w których możemy je zdobyć jest stosunkowo niewiele. Kilka Strikeów (dungeonów) i jeden Raid to mało. Zwłaszcza, że dodatkowe będą udostępniane dopiero w DLC. Gra powinna stanowić wyzwanie, ale progres powinien być w miarę stały. Obecnie wygląda to tak, że Bungie usuwa wszelkie ułatwienia w Raidzie, by ludzie za szybko go nie przechodzili, a z drugiej strony jest to jedyna opcja na zdobycie sprzętu pozwalającego na uzyskanie maksymalnego poziomu doświadczenia. Powyżej maksymalnego 20 możemy bowiem zdobyć jeszcze 10 zakładając i ulepszając odpowiednie pancerze.

Wenus porośnięta dżunglą. Fantastyczny klimat!

Mimo to, jest coś w tej grze, co każe mi do niej codziennie powracać. Świetnie „strzela się” razem ze znajomymi. Sprzęt, zbroje i w sumie wszystkie inne elementy mają naprawdę fantastyczny design. Muzyka dodaje klimatu. Destiny to produkcja z niezwykłym potencjałem, który wymaga szlifów w samej rozgrywce, by zostać w pełni wykorzystanym. To na swój sposób zabawne, że tam gdzie potrzeba najmniejszego budżetu – czyli w opracowaniu mechanizmów nagradzania gracza i zdobywania przedmiotów – Bungie nie odrobiło pracy domowej. Zwłaszcza, że wydawcą gry jest Activision, mający na swoim zapleczu Blizzarda. Firmę która opanowała game design praktycznie do perfekcji. Od strony artystycznej nie można bowiem nic złego zarzucić i widać wydane na produkcję góry pieniędzy. To gra duża i piękna. I niezwykle klimatyczna.

Antares
18 października 2014 - 19:58