Superman podporą komunizmu – recenzja komiksu Czerwony Syn - Czarny Wilk - 15 maja 2015

Superman podporą komunizmu – recenzja komiksu Czerwony Syn

Co by było, gdyby Superman, ucieleśnienie amerykańskich ideałów, jako dziecko wylądował nie w Stanach Zjednoczonych, ale na terytorium Związku Radzieckiego? Gdyby wychowano go w duchu komunistycznych idei, a Amerykanie postrzegali go nie jako bohatera, ale największe zagrożenie dla demokracji? Mark Millar, twórca takich komiksów jak Wojna Domowa, Ultimates czy Kick-Ass, próbując odpowiedzieć na to pytanie, stworzył jedną z najciekawszych interpretacji Człowieka ze Stali w historii amerykańskiego komiksu.

Czerwony Syn to trzeci już komiks wychodzący w ramach nowej linii wydawnictwa Egmont nazwanej DC Deluxe. W kolekcji tej otrzymywać mamy ekskluzywne wydania co lepszych historii z komiksowego zakątku opanowanego przez Batmana, Wonder Woman, Zielone Latarnie i właśnie Człowieka ze Stali. Pierwotnie opublikowany w 2003 roku w trzech częściach komiks jest tak zwanym elseworldem, opowieścią rozgrywającą się w alternatywnym świecie, dość znacząco różniącym sie od tego, w którym na co dzień działają bohaterowie DC. Oznacza to, że twórcy mają wolną rękę w kwestii kreowania historii i mogą sobie pozwolić na naprawdę wiele rzeczy, które w standardowym uniwersum by nie przeszły.

Millar w pełni skorzystał z tej szansy. Pomysł, by uczynić z Supermana wyznawcę komunistycznych ideałów jest tyleż ciekawy, co ryzykowny – w rękach mniej utalentowanego scenarzysty mógłby skończyć się groteskową pochwałą kapitalizmu bądź komunizmu. Na szczęście szkocki skryba postarał się podejść do tematu bezstronnie, unikając jednoznacznej krytyki któregoś z ustrojów. Przedstawiona historia pomija kwestie dzieciństwa Supermana i rozpoczyna się od razu w interesującym punkcie – oto w samym środku zimnej wojny Stany Zjednoczone dowiadują się, że na terenach Związku Radzickiego żyje człowiek, który w pojedynkę jest w stanie doprowadzić do zakończenia konfliktu między supermocarstwami. Na dodatek człowiek ten jest oddanym członkiem partii rządzonej przez Stalina (swoją drogą, w komiksie przedstawionego całkiem pozytywnie). Sprawia to, że Biały Dom wpada w panikę i zaczyna rozpaczliwie szukać sposobu na ponowne wyrównanie szali. Po pomoc udaje się do Lexa Luthora – geniusza, który jako jedyny wydaje się mieć odpowiednie kompetencje do stworzenia przeciwnika dla Człowieka ze Stali. Zimna Wojna robi się całkiem gorąca, a konflikt między tą dwójką na zawsze zmienia losy całego świata.

Na kadrach albumu wykreowano całkiem pokaźne uniwersum silnie zakorzenione w rzeczywistej historii. Oprócz wspomnianego już Stalina, pojawiają się tu chociażby Dwight Eisenhower czy John Kennedy. Przede wszystkim jednak skorzystano z okazji na zaprezentowanie odmiennego spojrzenia na ikonicznych bohaterów. Tutejszy Batman to owładnięty rządzą zemsty na systemie anarchista próbujący obalić komunistyczne rządy. Wonder Woman, poznając „świat mężczyzn” od strony ZSRR wyrabia sobie mocno odmienne poglądy od tych, jakie reprezentuje w swojej bardziej rozpoznawalnej wersji. Najciekawsze zmiany dotyczą jednak przede wszystkim samego Supermana. Choć jest to ten sam bohater, pragnący pomagać wszystkim ludziom, bez względu na to, w jakim ustroju przyszło im żyć, to wychowanie i przeżyte wydarzenia prowadzą go na zaskakującą ścieżkę. Początkowo jest on typowym „bohaterem klasy robotniczej”, prostym człowiekiem chcącym po prostu pomagać jak największej liczbie osób. Z czasem jednak zaczyna dochodzić do wniosku, że więcej dobrego dla ludzkości jest w stanie osiągnąć rządząc nią. Choć kierują nim szlachetne pobudki, stopniowo przemienia się w dyktatora z prawdziwego zdarzenia, orwellowskiego Wielkiego Brata, który widzi i słyszy wszystko. Nie jest to jednak tania przemiana w złoczyńcę - on nadal wierzy, że to, co robi, jest dobre, unika zabijania i nigdy nie atakuje niesprowokowany.

Czerwony Syn to jeden z najpopularniejszych komiksów przedstawiających alternatywną wersję uniwersum DC, cieszący się sporo popularnością w Stanach Zjednoczonych. Nie powinno więc dziwić, że stał się on inspiracją dla DLC do gry Injustice: Gods Among Us twórców Mortal Kombat. Dodatkowa zawartość, oprócz kilku inspirowanych komiksem skórek dla postaci rozbudowała grę o dwadzieścia dodatkowych misji.

Po drugiej stronie barykady mamy Lexa Luthora, geniusza pozbawionego szacunku dla ludzkiego życia. To egoistyczna, megalomańska postać, dla której zwycięstwo nad Supermanem staje się punktem honoru i życiową misją. Staje się on głównym oponentem Człowieka ze Stali, tworząc kolejne plany mające doprowadzić go do upadku. Niestety, przy jego kreacji Millar lekko przesadził – jest on postacią zbyt przerysowaną, wiele rzeczy uchodzi mu na sucho, jego inteligencja jest absurdalnie wysoka, sukcesy osiąga ze zbytnią łatwością, zaś przy końcówce staje się on wręcz typową deus ex machiną. Przy tak pieczołowitym wykreowaniu całego uniwersum i stworzeniu interesującego porównania idei kapitalizmu i komunizmu, w pewnym momencie za sprawą właśnie Lexa wątki te zostają spłycone, by móc doprowadzić do zaplanowanego finału.

Mimo to, fabułę oceniam bardzo pozytywnie. Reinterpretacje postaci są z jednej strony wierne charakterom swoich pierwowzorów, z drugiej jednak odpowiednio zmienione, by tworzyły samodzielne, interesujące byty. Millar wypełnił komiks nawiązaniami do mitologii Supermana oraz całego uniwersum DC, pozwalając sobie na liczne mrugnięcia okiem do fanów. Opowieść pełna jest dość zaskakujących, zapadających w pamięć wydarzeń, natomiast na końcu, choć jak już wspomniałem, po drodze forma opowieści na moment spada, otrzymujemy bardzo zaskakujący zwrot akcji, który zrobił na mnie naprawdę duże wrażenie. Uniknięto też krytykowania któregokolwiek z ustrojów politycznych, wskazując raczej na to, że oba mają zarówno swoje wady, jak i zalety.

Okładka bez obwoluty prezentuje się prosto, schludnie i elegancko

Za warstwę graficzną odpowiadają Dave Johnson i Kilian Plunkett, którzy podzielili między sobą sporządzenie rysunków. Na szczęście obaj artyści prezentują na tyle podobny styl, że przeskok między jednym a drugim odbywa się bezboleśnie. Choć nie jest to poziom wizualny takich tytułów jak Marvels czy Tajnej Wojny, to kadry wykonane zostały pieczołowicie, z dbałością o szczegóły i zachowaniem czytelności.

Wydanie komiksu zdecydowanie zasługuje na miano „Deluxe”. Album jest nieco większy (180x275mm) od standardowych, przyjętych na naszym rynku komiksów, co możecie zobaczyć na zdjęciu porównawczym poniżej. Komiks doczekał się bardzo eleganckiej, prostej okładki, na którą nałożona jest papierowa, bardziej „komiksowa” obwoluta. Jedyny zarzut, jaki mam do wydania dotyczy braku jakiegokolwiek napisu na grzbiecie okładki. Jeśli chcemy ustawić komiks na półce tak, by wiadomo było, że to Czerwony Syn, musi być on umieszczony razem z obwolutą.

Wyraźnie widać, że Czerwony Syn jest wiekszy od typowych wydań komiksowych

Zadowoleni będą miłośnicy różnorodnych dodatków – na początku komiksu możemy przeczytać rozbudowany wstęp Toma DeSanto, na końcu zaś czeka nas pokaźna galeria szkiców oraz posłowie Kamila Śmiałkowskiego.

Okładkowa cena komiksu wynosi siedemdziesiąt złotych, natomiast aktualnie w większości sklepów internetowych można go nabyć z dwudziestopięcioprocentowym rabatem. Jest to uczciwa cena za tak solidne wydanie jednego z najbardziej nietypowych, a przy tym bardzo przyjemnych w odbiorze komiksów znajdujących się w ofercie DC Comics.

Czarny Wilk
15 maja 2015 - 11:31