Z każdym rokiem przybywa produkcji, które próbują grać na naszych emocjach, stawiać nas przed trudnymi wyborami moralnymi i testować nasze poglądy. Jedni traktują takie elementy poważnie i starają się w wirtualnych światach działać zgodnie z własnym sumieniem, inni bawią się konwencją, robiąc z siebie psychopatów lub anioły w ludzkiej skórze. Pomimo wielu ogranych produkcji mam jednak problem, by znaleźć tytuł, który potrafi, tak jak Haunting Ground, zrobić graczowi test na zwyrodnialca.
Survival horror od mistrzów gatunku, autorów Resident Evil, wyróżnia między innymi obecność w grze owczarka Hewiego, który pomaga bezbronnej Fionie radzić sobie z różnymi zagrożeniami. I to właśnie relacja z czworonogiem okazuje się kluczowym elementem całej przygody, który wpływa na sposób jej zakończenia. Dobre stosunki ze zwierzęciem dają szansę na szczęśliwe zakończenie koszmaru, złe na najgorszy z możliwych finałów.
W trakcie zabawy trudno tak naprawdę doprowadzić do sytuacji, w której relacje Fiony z Hewiem staną się naprawdę złe. Pies, choć tylko wirtualny, potrafi szybko zdobyć sympatię gracza, na co niemały wpływ ma cała sytuacja, w której znajduje się Fiona i kierujący nią gracz. W obcym miejscu, które zamieszkują dziwne osobistości o psychopatycznych skłonnościach, każdy chciałby mieć towarzysza niedoli. Hewie szybko się takim staje. Z jednej strony współpraca z nim ma wymiar praktyczny, bo pomaga on zdobywać ważne przedmioty, rozwiązywać łamigłówki i uciekać przed oprawcami. Z drugiej staje się szansą na choć chwilowe poczucie normalności w tym mrocznym świecie wykreowanym przez Capcom. W efekcie więc gracz dba o swojego pupila, co automatycznie przekłada się na dobre relacje z nim.
Są jednak przecież wśród nas gracze, którzy lubią maksować tytuły i sprawdzać wszystkie zaoferowane przez twórców możliwości. Ich na pewno skusi złe zakończenie przygody Fiony. By zobaczyć tragiczny finał próby ucieczki z zamczyska głównej bohaterki trzeba doprowadzić do sytuacji, w której Hewie ją znienawidzi. Jak to zrobić? Jest tylko jedna skuteczna metoda, trzeba okazać się zwyrodnialcem bez serca. Tutaj właśnie Capcom robi wspomniany w tytule test. Niby to tylko gra i nic nie dzieje się naprawdę, ale głodzenie, ruganie za wszystko i kopanie czworonoga na pewno należy do listy rzeczy, których nikt normalny nie zrobiłby w prawdziwym świecie. Trzeba więc naprawdę wyłączyć sumienie i jakiekolwiek emocje, by zignorować skomlenie psiny i nadal ją krzywdzić.
Ja nie podjąłem tej próby. Wystarczyło mi, żebym raz przypadkowo uderzył Hewiego, gdy zaplątał się koło nóg Fiony, bym poczuł się już źle. Powiecie, że to przesada, bo przejąłem się wirtualnym psem, a wcześniej odesłałem w innych grach na tamten świat setki ludzi. Nie zabijałem jednak przecież tych „dobrych”, nie eliminowałem przyjaciół swojego bohatera. Stąd ta różnica w podejściu. Testu na zwyrodnialca od Capcomu nie zdałem.
Wolę obejrzeć sobie złe zakończenie na YouTube.