Pilotaż 04 - The Magicians. Harry Potter dla dorosłych? - fsm - 4 stycznia 2016

Pilotaż 04 - The Magicians. Harry Potter dla dorosłych?

FSM: Droga żono, mam wrażenie, że seriali o tematyce typowo magicznej jest albo bardzo niewiele, albo o niewielu wiem.

Klaudyna: O czarodziejach i czarodziejkach? Próbuję sobie coś przypomnieć i... nic. Wiedźmin był :)

F: Znowu Wiedźmin wraca, a przecież o tym serialu przypominać sobie wcale nie chcemy.  Tymczasem magia w wielu fikcyjnych światach istnieje i ma się dobrze, ale chyba zbyt rzadko jest ona łączona ze współczesnym światem. Harry Potter to oczywiste skojarzenie i największy "magiczny" sukces ostatnich lat, w którym nasza teraźniejszość współistnieje z uniwersum magii, a w głowie mam jeszcze takie kolorowe patrzydło z Nicholasem Cage'em - Uczeń czarnoksiężnika. Tam też były czary i współczesność. No i chyba tyle, tak na szybko...

K: O Wiedźminie nie chcemy przypominać, ale zawsze kiedy jest okazja, by się trochę po podśmiechiwać się, warto skorzystać. O, ale tak mi się przypomniało. Czarodziejki przecież istnieją w Supernatural. Wiedźmy również goszczą w Pamiętnikach wampirów. Fakt - w obu serialach są tylko postaciami urozmaicającymi fabułę. Wychodzi na to, że współcześni czarodzieje i czarodziejki nie mają lekko i w sumie jest to dziwne, bo to wdzięczny temat.

F: Na tyle wdzięczny, że z uśmiechem przyjąłem testowy pilot serialu The Magicians. Stacja SyFy zabrała się za ekranizację serii powieści o magikach, za które odpowiada Lev Grossmann. Jego dzieło to trylogia będąca, w dużym skrócie, amerykańską odpowiedzią na Pottera i jego perypetie, tyle że dzieje się od razu w świecie starszych bohaterów i jest z jednej strony bardziej mroczna i groźna, a z drugiej stanowi swego rodzaju satyrę na klasyczny świat magików. No i ktoś uznał, że to dobry materiał na serial... Miał ten ktoś rację?

K: Po obejrzeniu pierwszego odcinka, wydaje mi się, że temat jest fajny. Chociaż nie sposób jest się oprzeć i nie porównywać do Pottera czy do Opowieści z Narnii. We współczesnym świecie żyją osoby o magicznym potencjale. Jedni nie mają pojęcia o świecie magii, inni wywodzą się z rodzin znających temat od pokoleń. O swoich zdolnościach dowiadują się dopiero jako... chyba mogę użyć tego stwierdzenia? - dorośli ludzie.

F: Mała dygresja: główny bohater, Quentin Coldwater (oczywiście: "wybraniec") wygląda na gościa mającego ok. 25 lat (ile ma lat grający go aktor nie wiem), ale z historii wynika, że właśnie zaczyna swoją przygodę z uniwersytetem, więc ma pewnie maksymalnie 20. Stara dobra szkoła Beverly Hills 90210 dotycząca zatrudniania aktorów odpowiednich wiekowo :P a  Ale my nie o tym. The Magicians rzeczywiście czerpie ze wspomnianych przez Ciebie tytułów. Są w pewnych miejscach przejścia ze świata "naszego" do świata magicznego, a uzdolnieni magicznie ludzie dostają zaproszenie do nauki na prestiżowym i ukrytym przed śmiertelnikami Brakebills University.

K: Już na starcie widzimy, że Quentin nie może znaleźć sobie miejsca w świecie. Na imprezach trudno mu nawiązać więź z innymi. Wybór uniwersytetu nie wydaje się być dla niego przykrym obowiązkiem. Jedyne, co sprawia mu prawdziwą przyjemność, to zanurzanie się w magicznym świecie powieści Fillory and Further. Nic dziwnego więc, że jego przeczucie co do przeznaczenia, okazuje się trafne.

F: To jest zresztą bardzo fajny motyw. Bohater czyta książkę o magii, jest fanem czarów i fantasy, a potem okazuje się, że taki magiczny świat faktycznie istnieje, a on stanie się jego nieodłączną częścią. Patrząc na wydarzenia z pierwszego odcinka - kiedy do dwóch światów, dołącza trzeci: jeszcze bardziej nierealny, ale jednak trochę prawdziwy i niepokojący, świat znany właśnie z tych książek, robi się ciekawie. Nawet jeśli całość i tak leci po znanych motywach: odkryj ukryty potencjał, wypełnij proroctwo, pokonaj zło, które się tobą interesuje itp. Mnie natomiast interesuje, czy poczułaś sympatię do bohaterów? Czy zdążyli się w ciągu tych 50 minut pokazać od ciekawej strony?

K: Quentinowi kibicuję. Wszyscy mu mówili, żeby dorósł, zapomniał o fantazjach z książek - razem z nim czuje pewną satysfakcję, że się nie mylił i od początku obrał właściwą drogę. Jego przyjaciółka Julia, sądzę, że będzie ciekawą postacią. Kiedyś razem z Quentinem przemierzała wymyślone światy, jednak postanowiła dojrzeć. Okazuje się, że również miała okazję dołączyć do Brakebills University, jednak nie przeszła testów kwalifikacyjnych. Od tego momentu zatraca się w pożądaniu bycia częścią magicznego świata. A jak wiemy - kto ślepo czegoś pożąda, nie staje się lepszym człowiekiem.

F: Patrząc na to, co potencjalnie z Julią się stanie w przyszłości, dynamika ich przyjaźni może stanowić fajny motor napędowy pewnych wątków. Głównych bohaterów też uważam za "w porządku". Trochę gorzej z postaciami pobocznymi - dziedziczka magicznej rodziny i kujonka Alice, czytający w myślach zawadiaka Penny, elegancki, wyniosły Elliott i charakterna Margo trochę za bardzo wyglądają na chodzące klisze. Ale podobno to wszystko jest świadomą zagrywką. Internety mówią, że The Magicians w formie książkowej to w dużym stopniu dekonstrukcja banałów, więc jest tutaj pole do popisu. Tak samo, jak z motywem pożyczonym z Narnii. Na początku jest wręcz boleśnie podobnie, by potem rozwinąć się w coś ciekawego i oryginalnego. I ta nadzieja sprawia, że serial wydaje się atrakcyjniejszy, niż w tym momencie faktycznie jest... Ten pierwszy odcinek był strasznie szybki, chciano w nim pokazać dużo. Może za dużo?

K: Ja tam z chęcią dowiem się, jak będzie dalej. Pierwszy odcinek przykuł moją uwagę i liczę na to, że następne będą w stanie ją utrzymać.

F: To, co mi się podobało, to wymieszanie powagi z humorem. Bo to niby jest "dorosły Potter", ale nie zabrakło miejsca na luźniejsze potraktowanie tematu. Choć tak na dobrą sprawę zdecydowanie najbardziej interesuje mnie postać Bestii i sposób, w jaki została zaprezentowana. Fajny efekt, który bez wątpienia posłuży później do zwrotu fabularnego w stylu "o mój boże, to ty?!".

K: A tak, Bestia - dziwny pan, otoczony przez...chyba duże ćmy (nie znam się na owadach) budzi ciekawość. jego obecność w jakiś sposób również wiąże się z głównym bohaterem (o, i znów się ciśnie samo Potter vs Voldemort).

F: Poczytałem sobie o książkowym oryginale na tyle dużo, że mam wrażenie, iż wszystkie klasyczne zagrywki są wprowadzane tylko po to, by je później w jakiś sposób postawić na głowie. Zobaczymy, czy tak będzie w istocie. Z rzeczy banalnych: podobał mi się sposób pokazywania światów. Zwykły Nowy Jork był szary, ciemny, wyprany z kolorów, świat magii był ładny, nasycony barwami, a świat snu chyba jeszcze dodatkowo podkręcony. Proste, ale działa.

K: Zabieg kolorystyczny trafiony - od razu widać, gdzie jest lepiej i szczęśliwiej :)

F: No dobra. To na koniec pytanie bonusowe, które być może ma podświadomy związek Twoim pozytywnym odbiorem pilota... Kto wyreżyserował odcinek? Zapamiętałaś nazwisko?

K: Eeeeeee... nie?

F: Mike Cahill. Pan od Drugiej Ziemi i Początku.

K: O matko, nawet bym nie powiązała faktów! Ale rzeczywiście to dobra rekomendacja.

F: Dodam jeszcze, że producentką jest pani, która przez siedem sezonów współtworzyła wspomniane przez Ciebie Supernatural, więc chyba The Magicians są w dobrych rękach. Gdy serial na dobre zadomowi się w amerykańskiej telewizji, pozostaje czekać, czy jakaś dobra dusza sprowadzi go na tą stronę oceanu...

K: I niech tak się stanie!


W poprzednich odcinkach: Limitless / The Last Kingdom / Pakt

fsm
4 stycznia 2016 - 18:22