Pilotaż 07 - 11.22.63. Serialowa wersja książki Stephena Kinga - Klaudyna - 16 lutego 2016

Pilotaż 07 - 11.22.63. Serialowa wersja książki Stephena Kinga

Klaudyna: Dallas'63 Stephena Kinga przeczytałam w zeszłym roku. Choć "przeczytałam" to za mało dynamiczne słowo - bardziej pożarłam. Pamiętam, że na bardzo długo została mi w głowie. Dlatego nie powinno dziwić, że na serial 11.22.63, który bazuje na powieści Kinga, czekałam z niecierpliwością. Stephen King, bardzo dobra książka - to dwa doskonałe składniki wyjściowe. Gdy doda się do nich jeszcze Jamesa Franco, zaczyna się robić naprawdę fantastycznie. Podejrzewam, że kolejnym atutem jest J.J. Abrams. Czy to mogło się nie udać?

FSM: Ten jeden akapit aż kipi od pozytywnych emocji. Chyba Ci się podobało? No weź nie trzymaj czytelników w niepewności :)

K: Tak od razu? Oczywiście, że mi się podobało!

F: Niektórzy lubią od razu wiedzieć, jaką opinię ma autor tekstu, ale ja swoją zostawię na nieco później. Na starcie wypada nakreślić czym jest ekranizacja Dallas'63. W końcu Stephen King to król horroru - czy 11.22.63 jest straszne? Czy są tam duchy? Inne wymiary?

K: Tym razem nie ma duchów, ani innych straszydeł. Jest raptem symboliczna furtka, prowadząca z czasów współczesnych do roku 1960. Niewidoczne przejście, ukryte na zapleczu bardzo niepozornego baru.

F: Tak jest - 11.22.63 to historia o podróży w czasie, która jednak jest tylko pretekstem do pokazania magicznego czasu w historii USA (wszystko jest kolorowe, wesołe, rozśpiewane i przepyszne) oraz, w perspektywie, urzekającej historii miłosnej. Ale sednem całej opowieści jest co innego. Bowiem tylko główny bohater, przeciętny nauczyciel Jake Epping, jest w stanie zapobiec zabójstwu prezydenta Johna Kennedy'ego, które miało miejsce w listopadzie 1963 roku, w Dallas.

K: Czy jest w stanie zapobiec - tego akurat na 100% nie wiemy. Możemy przypuszczać, że jest w stanie, skoro zna fakty z przyszłości będącą jednocześnie jego własną przeszłością. Zatem! Jake Epping wyrusza do lat 60. z całkiem konkretnym zadaniem. Ma trzy lata, by rozszyfrować, kto dokładnie stoi za zabójstwem prezydenta. Ale zanim rozpocznie swoją misję - musi wtopić się w tłum.

F: I tu widzimy na ekranie sekwencję, która powinna wywołać uśmiech, ale prawdziwie gorące uczucia na pewno wywołuje w zakochanych w swoim kraju Amerykanach. Bohater musi się uczesać, ubrać, zjeść lokalne specjały, kupić samochód... Lata 60-te są superfajne i supertanie, więc taka nostalgiczna wycieczka to nie lada gratka dla widza. Coś jak nasze oglądanie Samych swoich albo Czterdziestolatka.

K: Myślę, że nostalgię wywołuje nie tylko w Amerykanach. Piękne samochody, moda też niczego sobie. A sam Fran... (hehe) Epping zyskuje, gdy pożegna brodę, włosy ładnie zaczesze i wdzieje się w świetnie skrojony garnitur...

F: Premierowy odcinek serialu był podwójny, trwał aż 80 minut, więc zmieszczono tam spory kawałek znanej z książki opowieści. Jest więc przestrzeń na coś więcej, niż "zwykły" skok w czasie i fatałaszki. Jest trochę śledztwa, poznawania otoczenia i coś, z czego King zrezygnować nie może. Elementy nadprzyrodzone!

K: Elementy nadprzyrodzone muszą być, bo obecna w świecie powieści prawda głosi, że przeszłość nie lubi być zmieniana. Na każdym kroku coś lub ktoś przypomina bohaterowi, że jego obecność w przeszłości nie jest pożądana. Im bardziej się zbliża do faktów, których nie powinien był odkrywać, tym dosadniejsze znaki otrzymuje od... Wszechświata? Losu? Śmiało można powiedzieć, że Epping ryzykuje życiem, próbując zmienić to, co się już dokonało.

F: Ok, chyba dosyć omawiania fabuły odcinka. Przejdźmy do emocji towarzyszących seansowi. Wiemy już, że Ci się bardzo podobało. Czy jest szansa, że nie powiesz za kilka tygodni "książka była lepsza"?

K: Istnieje szansa, że powiem "książka była inna". Serial rządzi się swoimi prawami, powieść swoimi.

F: Z przyczyn oczywistych twórcy musieli pójść na skróty i zmienili kilka rzeczy. W książce Jake cofa się do roku 1958, tutaj do 1960 - mniej czasu spędzi w przeszłości. Motyw dyskusji i znajomości z właścicielem baru, w którym znajduje się "królicza nora" (czyli portal) wygląda inaczej, samych testowych wycieczek też jest mniej. Cała historia jednak wydaje się zmierzać po zbliżonej ścieżce, choć odczułem pewne zgrzyty...

K: O, interesujące - co za zgrzyty?

F: Mimo sporej ilości czasu ekranowego, pierwsza połowa odcinka przeleciała nieco za szybko. Dramaturgicznie słabsze niż w książce okazały się: kwestia "musisz powstrzymać zabójstwo Kennedy'ego" i sam ostateczny bodziec, który wymusił na bohaterze podjęcie decyzji. Niby wszystko było ok, ale zabrakło jakiejś wagi, tego czegoś... Trochę zawiodła mnie też sama prezentacja czasowego przeskoku. Nie oczekiwałem fajerwerków, ale zdziwił mnie fakt, że Jake pojawia się po środku niczego. W książce chyba wychodził z podobnej szafy, do której wchodził...?

K: Musze się niestety z Tobą zgodzić. Motywy są nieco rozmyte. Wszystko się dosyć szybko rozgrywa, nie ma czasu na dumanie. Pytanie - czy to przeszkadzać będzie wszystkim, czy tylko nam, znającym pierwowzór? Nie wiem, czy Jake wychodził po drugiej stronie z szafy. W mojej wyobraźni był to jakiś taki właśnie plac, ale zdecydowanie mniej zaludniony - bardziej na uboczu, z dala od spojrzeń.

F: Znajomość oryginału może pomóc serialowi, ale może mu też zaszkodzić. Porównujemy rzeczy na ekranie z tymi na kartkach - często wychodzi gorzej. Ale wiemy, jak historia się rozwinie i dokąd zaprowadzi - ta wiedza będzie mnie trzymać przy ekranie, bo na pewno zrobi się dużo lepiej. Musi. A jeśli ktoś książki Kinga nie czytał, to być może wszystko przyjmie ze spokojem, będzie zaciekawiony, ale nie do końca przekonany? Bo przecież nie wie, co czeka Jake'a dalej?

K: Tutaj chętnie poczytamy opinie osób, które o książce nie mają pojęcia. No dobrze. A co sądzisz o Jamesie Franco?

F: Lubię Jamesa. To dobry aktor, choć jego ekranowa prezencja bywa kontrowersyjna. Chociaż może to złe słowo. James jest przede wszystkim dziwny, gra wszędzie, ale najbardziej go lubię w repertuarze durnowato-komediowym. Poważne role akceptuję nieco mniej, choć muszę przyznać, że jako Jake Epping wypada dobrze. Mógłbym go sobie tak wyobrażać podczas czytania, więc tutaj zgrzytów nie ma.

K: Jamesa uwielbiam. Ostatnio odświeżyłam sobie całkiem przypadkowo 127 godzin i przypomniałam sobie, że Franco bywa rewelacyjny. Czasem jednak odnoszę wrażenie, że w danej postaci umieszcza zbyt dużo siebie. Followuje go na Instagramie, oglądam foty, filmiki. Patrząc na Jake'a Eppinga, miałam wrażenie, że czasem wyłazi z niego Franco. Wiesz, co mam na myśli? Czy zupełnie nie?

F: Trochę tak. Uśmiechu Jamesa Franco nie da się przypisać do żadnej z granych przez niego postaci. To będzie zawsze szczerzący się Franco.

K: Dokładnie! Ten szelmowski uśmiech! Jak ktoś go nie lubi - może mieć z tym problem. Całe szczęście mnie to nie dotyczy.

F: Zmieniając nieco temat - 11.22.63 od strony technicznej prezentuje się porządnie, na razie przejawów wielkiej efektowności nie widać (choć odtworzone stare USA wygląda bajkowo), wszystko jest po prostu poprawnie. Muzycznie pierwsze skrzypce grają oczywiście piosenki z epoki, i tu też niczego nie można zarzucić. Z drugiej strony - nie ma zbyt wiele do chwalenia. Po prostu jest ok.

K: Dwoma słowami - jest dobrze. Myślę, że to też kwestia pierwszego odcinka - ma wprowadzić widza w klimat i w pełni to robi. Jednak liczę na to, że solidne akcenty pojawią się w kolejnych spotkaniach z bohaterami. Tym razem zdaje się nie będziemy rozważać, czy oglądać dalej, bo będziemy.

F: Nie ma najmniejszej wątpliwości. Będziemy oglądać choćby z tego powodu, że fajnie będzie zobaczyć wydarzenia z książki urzeczywistnione na ekranie. Ekipa twórców jest zacna (poza Franco i panem Abramsem warto wymienić reżysera - Kevin Macdonald zrobił m.in. Stan gry i Ostatniego króla Szkocji), materiał źródłowy wyśmienity, a cała historia nie ma prawa popełnić tego samego błędu, co telewizyjny Lucifer. Nie będzie rozmieniać się na drobne i szukać sensacyjnych wątków co odcinek, tylko skupi się na jednej, długiej opowieści. Otwarcie tego potencjalnego odcinkowego hitu wypadło nieco gorzej niż miałem nadzieję, ale nie mam wątpliwości, że pozostałe epizody będa zwyżką formy.

K: Nie ma w takim razie co przedłużać wywodu - 11.22.63 jawi się jako solidna produkcja. Pytanie brzmi, czy i Ty, drogi czytelniku, uważasz tak samo? Dziękujemy za uwagę. Dobrej nocy.


W poprzednich odcinkach: Limitless / The Last KingdomPakt / The Magicians /Master of None / Lucifer

Klaudyna
16 lutego 2016 - 21:39