Batman: The Killing Joke – recenzja najbardziej kontrowersyjnej animacji tego roku - Czarny Wilk - 26 lipca 2016

Batman: The Killing Joke – recenzja najbardziej kontrowersyjnej animacji tego roku

Chociaż DC Comics od lat regularnie dostarcza fanom filmy animowane na podstawie komiksów i radzi sobie z tym znacznie lepiej od Marvela, wokół najnowszej produkcji opartej o uniwersum Batmana i spółki jeszcze przed premierą narosło sporo kontrowersji. Materiał źródłowy sam w sobie był tyleż kultowy, co wywołujący sporo protestów, do tego wiele osób zwracało uwagę na kiepsko prezentujące się animacje w zwiastunach. Na dodatek kilka dni przed premierą Internet zalały wieści o dodatkowym wątku miłosnym między Batmanem a Batgirl, którego w oryginale nie było. Nijak nie pasował on do mitologii postaci i, generalnie rzecz biorąc, wydawał się być dodanym na siłę, byle tylko zszokować i rozwścieczyć fanów. Argumenty twórców animacji broniących swoich decyzji scenariuszowych zamiast sytuację uspokoić, jeszcze bardziej ją zaogniły. I w takiej właśnie gorącej atmosferze Batman: The Killing Joke ukazał się na rynku.

Film fabularnie dzieli się na dwie oddzielne historie. Pierwsza, trwająca około pół godziny, to zupełnie nowa opowieść skupiająca się na Batgirl. Druga, plus-minus czterdziestominutowa, to już dość wierna adaptacja komiksowego Zabójczego żartu. Rozbudowanie postaci Barbary Gordon jest całkiem uzasadnione – w materiale źródłowym była ona potraktowana po macoszemu, a jej losy służyły tylko jako narzędzie do ukazania motywów innych postaci, co było bardzo nie w smak feministycznej części sieci. Dodatkowy wątek pozwala ukazać dziewczynę jako silną i inteligentną, ale także skonfliktowaną i sfrustrowaną, co nadaje jej znacznie więcej głębi. I wszystko byłoby super, gdyby nie ten nieszczęsny wątek romansowy. Poprowadzony solidnie, ale film doskonale obyłby się bez niego, stąd poświęcony mu fragment pozostawia wrażenie, jakby faktycznie służył tylko wnerwieniu tej części fanów, którzy dobrze znają charakter komiksowej Batgirl i wiedzą, jak bardzo jej zachowanie jest odmienne od pierwowzoru. Przy traktowaniu filmu jako samodzielny byt, albo przy nieznajomości źródeł, można to przełknąć, ale jak wspomniałem – obyłoby się spokojnie bez taniego chwytu. Zarówno w kontekście całego filmu, jak i pierwszego rozdziału, który może i nie ma wiele wspólnego z resztą, ale swoje zadanie spełnia jak należy - by widz zżył się mocniej z Barbarą.

Niepotrzebny wątek, który jednak przeszkadzać będzie głównie osobom obeznanym z uniwersum DC.
Batman: Zabójczy Żart, komiksowy pierwowzór z 1988 roku, który do dziś uznawany jest za jedną z najbardziej ikonicznych historii o Mrocznym Rycerzu, w naszym kraju był już wydany dwukrotnie – w 1991 roku nakładem legendarnego wydawnictwa TM-Semic oraz w 2012 roku za sprawą Egmont Polska. To drugie wydanie wciąż jest dość łatwe do zdobycia – ceny na aukcjach internetowych wahają się w okolicach czterdziestu złotych. Choć komiks jest bardzo krótki, serdecznie polecam go każdemu fanowi nietoperza.

Danie główne, czyli adaptacja komiksu, to fabularnie jedna z najlepszych animowanych rzeczy, jakie powstały o Batmanie. Na pierwszy rzut oka jest to historia jeszcze jednego starcia między Mrocznym Rycerzem a jego odwiecznym adwersarzem, Jokerem, który tym razem przekracza wszelkie granice i sprawia, że sprawa zaczyna mieć dla Gacka wymiar osobisty. Killing Joke kusi się jednak na pokazanie czegoś więcej niż tylko kolejnego starcia dwóch odwiecznych przeciwników. Film poddaje analizie postać Jokera oraz jego relacje z Batmanem. Poznajemy przeszłość szalonego kryminalisty (a przynajmniej jedną z jej wersji, gdyż jak on sam stwierdza, szczegóły bywają zamazane i on sam „preferuje test wielokrotnego wyboru”), jego chęć udowodnienia, że tak naprawdę świat jest o jeden zły dzień odległy od stania się kimś takim jak on. Wreszcie fenomenalne, niejednoznaczne zakończenie, doskonale ukazuje, jak w rzeczywistości podobni są on i Bruce Wayne do siebie. Większość najlepszych komiksów i filmów o Batmanie skupia się nie na postaci samego Batmana, ale jego przeciwników – i to samo ma miejsce tutaj. Tę część Zabójczego Żartu ogląda się świetnie, choć mimo wszystko komiksowy pierwowzór robił nieco większe wrażenie.

Fragment poświęcony Batgirl klimatem przypomina klasyczną serię animowaną Batman TAS

Jak już wspomniałem we wstępie, na filmowych materiałach przedpremierowych nieciekawie prezentowała się animacja, budząc spory niepokój o stan finalny. Na szczęście nie jest tak źle jak się obawiałem i przez większość seansu w oczy nie rzucają się większe niedoróbki na tym polu. W kilku momentach widać jednak dość wyraźnie, że scenom brakuje kilku dodatkowych klatek animacji. Szczególnie poczułem różnicę, gdy skończyła się pierwsza a zaczęła druga część filmuv- tak jakby obie stworzyły różne zespoły i jeden z nich przyłożył się do sprawy lepiej od drugiego. Po kilku minutach problem przestał mi jednak doskwierać – albo się przyzwyczaiłem, albo doszło do poprawy.

Joker jest główną gwiazdą The Killing Joke

Jeśli chodzi o samą kreskę, to z oczywistych powodów (trzeba to jakoś wprawić w ruch i nie zbankrutować) jest ona znacząco uproszczona w stosunku do materiału źródłowego, ale twórcy zrobili co mogli, by mimo tego pozostać jak najwierniejszymi kadrom stworzonym prawie trzydzieści lat temu przez Briana Bollanda. Niektóre sceny są wręcz kalką tych z komiksu, inne doskonale utrzymują klimat oryginału. Mimo wysokiej klasyfikacji wiekowej tytuł jest jednak złagodzony w stosunku do oryginału, zwłaszcza w kontekście golizny. Brak tu również szczególnie brutalnych scen.

Film kładzie duży nacisk na relacje między Batmanem a jego odwiecznym nemezis.

Angielskojęzyczny dubbing to klasa sama w sobie. Raz jeszcze przy produkcji spotkali się Kevin Conroy, Mark Hamill i Tara Strong, którzy dawniej podkładali głosy odpowiednio Batmanowi, Jokerowi i Batgirl w serialu animowanym i dla wielu fanów pozostają osobami definiującymi te postacie. Szczególnie błyszczy oczywiście Hamill, który jak mało kto potrafi oddać szaleństwo Jokera. Mam szczerą nadzieję, że gdy Batman: The Killing Joke zadebiutuje w naszych kinach, dystrybutor odpuści sobie polski dubbing – szkoda byłoby zepsuć tak doskonałe udźwiękowienie.

Batman: The Killing Joke jest już dostępny w wybranych zagranicznych serwisach streamingowych, choć kosztuje tam krocie. 2 sierpnia tytuł zadebiutuje na płytach DVD oraz Blu-Ray, choć o dostępności tych wydań w naszym kraju na razie nic nie słychać. W połowie sierpnia natomiast rozpocznie się emisja produkcji w polskich kinach.

Chociaż nie wszystko zagrało w nim tak jak należy, filmowy Zabójczy Żart zdecydowanie wart jest obejrzenia. O ile ortodoksyjni fani komiksów DC będą musieli przełknąć niepotrzebny wątek romansowy i zmusić się do traktowania tytułu jako tzw. „elseworld” (opowieść z alternatywnego świata, niezwiązana z głównym wymiarem w którym rozgrywa się większość komiksów DC) a nie adaptację, tak laicy będą bawić się dobrze bez żadnych ale. Dodatkowy wątek daje radę, a danie główne nadal jest naprawdę solidną historią, która wciąga i może rozczarowywać jedynie tym, że dość szybko się kończy. Animacje mogłyby być bogatsze, ale można się do nich szybko przyzwyczaić, a doskonały angielskojęzyczny dubbing z nawiązką wynagradza inne techniczne niedostatki. Komiks pozostaje lepszy i lepiej zapoznać się z tą opowieścią w wersji oryginalnej, ale jeśli ktoś preferuję formę animowaną albo po prostu chce sobie odświeżyć dawno temu poznaną opowieść – Batman: The Killing Joke nie powinien go zawieść.

Szaleństwo jest drogą wyjścia. Możesz wyjść na zewnątrz i zamknąć za sobą drzwi prowadzące do tych wszystkich okropieństw, które cię spotkały. Możesz je zamknąć… na zawsze.

Czarny Wilk
26 lipca 2016 - 11:19