Deus Ex: Rozłam Ludzkości - recenzja gry tylko i aż bardzo dobrej
Cwany ten Singer. Recenzja filmu X-Men: Przeszłość, która nadejdzie
14 nieścisłości fabularnych w filmowej serii X-Men
Prince of Persia jako sandbox?
Niesamowity Spider-Man 2 - recenzja filmu
Niech mistrzem Hiszpanii zostanie Atletico
W ramach cyklu Królowie dubbingu przedstawiłem jak dotąd sylwetki 25 aktorów/aktorek mogących pochwalić się dużą liczbą lokalizacji w których wzięli udział, głośnymi rolami i/lub wyjątkowym głosem. W ramach małego spin-offu zachęcam do zapoznania się z drugą częścią (pierwsza tutaj) listy osób znanych (niezależnie od jakości ich pracy) – gwiazd, gwiazdeczek, celebrytów – którzy w dubbingu gier komputerowych zaliczyli jedynie epizody. Siłą rzeczy tekst będzie miał inną strukturę niż normalne odcinki Królów dubbingu. Lista będzie ułożona w kolejności alfabetycznej z wyszczególnionymi grami (wraz z rokiem polskiej premiery), oraz postaciami w które wcielały się poszczególne osoby.
W ramach cyklu Królowie dubbingu przedstawiłem jak dotąd sylwetki 25 aktorów/aktorek mogących pochwalić się dużą liczbą lokalizacji w których wzięli udział, głośnymi rolami i/lub wyjątkowym głosem. Pora na mały spin-off. Dziś zachęcam do zapoznania się z pierwszą częścią listy osób znanych (niezależnie od jakości ich pracy) – gwiazd, gwiazdeczek, celebrytów – którzy w dubbingu gier komputerowych zaliczyli jedynie epizody. Siłą rzeczy tekst będzie miał inną strukturę niż normalne odcinki Królów dubbingu. Lista będzie ułożona w kolejności alfabetycznej z wyszczególnionymi grami (wraz z rokiem polskiej premiery), oraz postaciami w które wcielały się poszczególne osoby.
Wystarczy spojrzeć na trailery/zdjęcia z filmu, dodać, że jest ze stajni Disneya, i już mniej więcej wiadomo, czego się po nim spodziewać. Długowłosy półnagi heros, urodziwa, posiadająca pewną tajemną wiedzę księżniczka, spotkanie, wspólny wróg. Początkowo różne cele, wzajemnie przekonywanie się do siebie, połączenie sił. John Carter to przygodowe kino, które jednak niewiele więcej daje od siebie. I zupełnie niczym nie jest w stanie widza zaskoczyć.
Zaskakujące może być jedynie założenie, wpajane na początku seansu, że nasza wiedza na temat Marsa jest błędna. Tak naprawdę nazywa się on Barsoom i można na nim oddychać i żyć. Zamieszkujące go istoty są na poziomie cywilizacyjnym trudnym do określenia. Z jednej strony ich okręty latają po niebie, z drugiej w starciach między nimi dochodzi do abordażu, a walczący używają broni białej, odziewając się przy tym jak w czasach naszej starożytności. Mars w wydaniu Johna Cartera to mieszanka techniki, magii, ale i anachronicznych rozwiązań.
Po dwóch latach oczekiwania jedna z lepszych serii action RPG ostatniej dekady znajduje swój finał. I z zadowoleniem mogę stwierdzić, że wyczekiwana produkcja BioWare może okazać się tą najlepszą grą tego roku (który jednak znów będzie mocny, nie czas więc jeszcze dzielić skóry na niedźwiedziu). Było na co czekać. Mass Effect 3 jest jak dobrze skrojona hollywoodzka superprodukcja. Charyzmatyczny bohater, duża dawka akcji, sceny chwytające za serce oraz szczypta humoru i patosu. Najważniejsze jednak, że jest bardzo dobrym zwieńczeniem znakomitej trylogii. Co by o nim nie mówić, finał ten zostanie zapamiętany.
Spadkobiercy swoją premierę w Stanach mieli prawie pół roku temu, do Polski film trafił ze sporym opóźnieniem – co może nie jest regułą, ale zdarza się zbyt często. W każdym razie, od niemal trzech tygodni obraz Alexandra Payne’a jest wyświetlany także w polskich kinach. Mimo pięciu nominacji do Oscara obraz ten zgarnął tylko(?) jedną statuetkę, w kategorii „najlepszy scenariusz adaptowany”. Dołożył także dwa Złote Globy (najlepszy dramat, najlepszy aktor w dramacie – George Clooney). Zaciekawiony poszedłem sprawdzić go przedwczoraj. I najlepszym filmem (ani zeszłego, ani tego roku) bym go nie nazwał, ale solidnym już jak najbardziej tak.
Mistrzostwa Europy na naszej i ukraińskiej ziemi zbliżają się wielkimi krokami. Do pierwszego gwizdka na turnieju zostało trzy miesiące z malutkim hakiem. Najważniejszą z perspektywy polskiego kibica kwestią będzie forma biało-czerwonych w dniu rozpoczęcia turnieju i w jego trakcie, ale są też inne, mniejsze sprawy, w których chciałoby się, byśmy wypadali dobrze. Stadiony, infrastruktura, przyjęcie innych kibiców. Jeszcze inna działka to oficjalne logo i piosenka turnieju. Do loga się już przyzwyczaiłem, choć zdecydowanie mi się nie podoba. Tulipany nie kojarzą mi się ani z piłką nożną, ani z Polską. Trzeba to przetrawić. Od pewnego czasu znamy także fragment oficjalnej piosenki Euro 2012 i niestety, ale na tym polu także nie wypadamy korzystnie w porównaniu do poprzednich wielkich turniejów. Ja nimi zainteresowałem się na poważnie od mundialu we Francji, zatem kawałek Oceany zestawię z piosenkami towarzyszącymi mistrzostwom (świata i Europy) od tamtego momentu. Na początek rzućcie okiem na fragment oficjalnej piosenki Euro 2012.