Deus Ex: Rozłam Ludzkości - recenzja gry tylko i aż bardzo dobrej
Cwany ten Singer. Recenzja filmu X-Men: Przeszłość, która nadejdzie
14 nieścisłości fabularnych w filmowej serii X-Men
Prince of Persia jako sandbox?
Niesamowity Spider-Man 2 - recenzja filmu
Niech mistrzem Hiszpanii zostanie Atletico
W ramach cyklu Królowie dubbingu przedstawiłem jak dotąd sylwetki 25 aktorów/aktorek mogących pochwalić się dużą liczbą lokalizacji w których wzięli udział, głośnymi rolami i/lub wyjątkowym głosem. W ramach małego spin-offu zachęcam do zapoznania się z trzecią i ostatnią częścią (pierwsza tutaj, a druga gdzie indziej) listy osób znanych (niezależnie od jakości ich pracy) – gwiazd, gwiazdeczek, celebrytów – którzy w dubbingu gier komputerowych zaliczyli jedynie epizody. Siłą rzeczy tekst będzie miał inną strukturę niż normalne odcinki Królów dubbingu. Lista będzie ułożona w kolejności alfabetycznej z wyszczególnionymi grami (wraz z rokiem polskiej premiery), oraz postaciami w które wcielały się poszczególne osoby.
W nocy z wtorku na środę udostępniony został darmowy dodatek DLC do Mass Effect 3, zatytułowany Resurgence Pack, a po naszemu - Odrodzenie. Dodatek ten w całości skupia się na trybie wieloosobowym, dodając do niego dwie nowe mapy (bazy Condor i Hydra), sześć nowych klas postaci (kroganin szturmowiec, batarianin żołnierz, batarianin strażnik, geth inżynier, geth szpieg, oraz trochę naciągana egzekutorka asari – naciągana, bo asari już mieliśmy, a ta ma nieco inne moce – z czego dwie powtarzają się z adeptem drellem), a także unikalne bronie. Niby darowanemu koniowi się w zęby nie zagląda, to jednak o wiele za mało, by naprawdę średni tryb multi w Mass Effect 3 uczynić bardziej atrakcyjnym. Co należałoby dodać, zmienić, usprawnić? Mam kilka pomysłów.
Polowanie na smoki zawsze jest w cenie. Najgroźniejsi, ale i najbardziej typowi przeciwnicy występujący w grach komputerowych, filmach czy też powieściach fantasy są obecni także w grach planszowych. W planszówce Drako naszym zadaniem jest poprowadzenie do boju trzech krasnoludów w celu zgładzenia smoka. Albo też poprowadzenie smoka w celu zabicia krasnoludów, lub ucieczki z zastawionej pułapki. Nasz sukces zależy tylko od nas samych… Wróć – nasz sukces zależy od nas, od przeciwnika i w dużej mierze także od ułożenia kart.
Rozgrywka jest dynamiczna, polega na dobieraniu kart, oraz odpowiednim ich wykorzystaniu w odpowiednich momentach. W niniejszej recenzji postaram się przedstawić kluczowe mechanizmy rozgrywki oraz odpowiedzieć na podstawowe pytanie: "czy warto?". Jesteście ciekawi? Zapraszam do rozwinięcia.
Bardzo lubię mitologię grecką. Powiedzieć, że wychowałem się na niej, to by było nadużycie, niemniej w dzieciństwie spędziłem sporo czasu na czytaniu mitów o Heraklesie, Tezeuszu, wyprawie Jazona i Argonautów po Złote Runo, stworzeniu świata i tak dalej, i tak dalej. Z mojej perspektywy zawsze miło widzieć kolejny film czerpiący z mitologii. Miło widzieć, nie zawsze znaczy miło oglądać. Jak jest z Gniewem tytanów? Uczucia mam mieszane...
Film Liebesmana zaczyna się typowo. Zmęczony życiem bohatera Perseusz, kolokwialnie mówiąc, rzuca je w cholerę i osiada w pewnej wiosce, by prowadzić prostą egzystencję jako rybak. Ma syna, którego chce uchronić od wojennej zawieruchy, nie uczy go walki. Chce go ochraniać i przede wszystkim być przy nim. Dlatego gdy w potrzebie zwraca się do niego z prośbą o pomoc wieszczący nowe zagrożenie Zeus, bohater grany przez Worthingtona (Avatar, Terminator: Ocalenie, Człowiek na krawędzi) grzecznie, ale stanowczo odmawia. Spokój i sielanka nie trwają długo. Miejsce zamieszkania Perseusza napada Chimera, a bohater ostatecznie zmuszony jest do zaangażowania się w całą historię, głównie z powodów osobistych. I oczywiście jest też ostatnią nadzieją białych.