Charles Winget podsumowując ostatnio sytuację na rynku konsol i przyglądając się marce PlayStation zauważył, że nikogo w tym momencie tak naprawdę nie interesuje wydawanie i nabywanie nowej konsoli.
Stare konsole i stare gry mają swój nieprzemijający urok. Korzystają z niego zarówno miłośnicy klasycznego designu montując w obudowy od klasyków nowe pecety. Nie próżnują też fani emulacji którzy dzięki narzędziom dostępnym w Internecie są w stanie grać w większość starych gier. Pojawił się jednak człowiek który pogodził obie te grupy budując super konsolę.
Kolejny odcinek telenoweli „Sony vs piraci” wprowadza spory zwrot akcji w fabule. Tym razem nie dowiemy się gdzie GeoHot pojechał na wakacje, ani kto mu wpłacał pieniądze na paypala. Sony może mieć znacznie poważniejsze kłopoty niż złamanie PS3, bo do gry włączył się nowy zawodnik, który nie zna się na żartach.
Wielka Brytania to największy rynek w Europie jeśli chodzi o gry video. Tak było od zawsze i nie zanosi się na jakąkolwiek zmianę na tronie. W każdej dyskusji na temat cen gier, sprzętu, dostępności owego pada żelazny argument "A u nas w UK jest taniej/lepiej/szybciej". Cieszy fakt, że polscy kolonizatorzy mają ułatwiony dostęp do swojego hobby, ale i na najbardziej dojrzałym rynku w Europie dochodzi do patologii.
Oglądając dzisiejszy zwiastun We Dare, na którym dwie pary ostro pogrywają z Wiimotami, pewnie sporo osób zadało sobie pytanie: dlaczego taka gra nie powstała na Xboksa i jego bajerancki kontroler Kinect? Odpowiedź wydaje się banalnie prosta... Bo Wii jest sexy, a przynajmniej tak swoją konsolę chciałby widzieć jej producent i spora rzesza użytkowników...
Na gameplayu już kilkakrotnie poruszaliśmy temat łamania zabezpieczeń konsoli PlayStation 3. Najpierw pojawiło się słynne już info o wyczynie hackerów z fail0verflow, później Rock pisał o pozwach sądowych, a kilka dni temu informowałem o tym, jak Sony domagało się, by Google, Youtube, Twitter, i in. ujawnili dane osobowe hackerów. Dzisiaj firma opublikowała za pośrednictwem swych blogów oświadczenie o konsekwencjach, jakie spotkają użytkowników nielegalnych modyfikacji konsoli.
Ostatnio Fulko skarżył się wam na swego zepsutego po raz trzeci Xboxa. Rzucał gromami, boczył się, wyrywał włosy z głowy, a nawet groził, że wyrzuci w mordę szarpanego "złoma" na śmietnik i kupi Play'aka. Część z was skrytykowała postawę Fulko, co było jak najbardziej słuszne, choć nie wpłynęło na jego postawę ani tyci tyci. Złość waszemu mistrzowi pióra przeszła jednak i tak dość szybko, akurat w momencie, kiedy odebrany z serwisu X-ek zamrugał do niego zielonym oczkiem. Fulko i jego konsola pozostali od nowa kumplami. A że komuś, kogo się lubi, kupuje się od czasu do czasu prezenty, Fulko postanowił zrobić taki prezent swojemu sprzęcikowi. W tym celu udał się do zaprzyjaźnionego centrum handlowego.
Mało jest osób, które nie słyszały o niedawnym wyczynie George'a 'GeoHota' Hotza oraz grupy hackerskiej 'fail0verflow'. Choć ten pierwszy - jako jedyny, który nie bał się ujawniać swoich danych - otrzymał pod koniec stycznia sądowy zakaz przekazywania informacji związanych z łamaniem konsoli Sony, japoński gigant postanowił rozprawić się z jego anonimowymi kolegami. Na drodze koncernu stanęła jednak decyzja jednej kobiety. Niezależnie od sądowych sporów, możemy zacząć poważnie zastanawiać się, czy i w jakim stopniu jesteśmy anonimowi w Sieci.
Dużego szumu narobiło wczoraj ujawnienie dokumentów sądowych przez forum PSX-Scene, z których wynika, że Sony zwróciło się do sądu w USA z prośbą o wystosowanie wezwań do przedstawicieli takich gigantów, jak Google, Youtube, Twitter czy PayPal, aby ci przekazali dane osobowe członków grupy fail0verflow. Do tego póki co nie jednak nie dojdzie, gdyż wniosek Sony spotkał się z odmową sędzi Susan Illston.
W ostatnim odcinku gejboja zastanawiałem się na ile rewolucyjna będzie nowa maszynka od Nintendo, czyli nadchodzący wielkimi krokami 3DS. Czy zrewolucjonizuje przenośne granie? Czy naprawdę jest tak dużym krokiem na przód w stosunku do swego pierwowzoru? Czy przypadkiem nie daliśmy się nabrać marketingowcom Nintendo? Moje rozważania na ten temat możecie przeczytać tutaj. Dzisiaj przyszedł czas na sprawdzenie konkurencji, czyli ogłoszonego jakiś czas temu NGP. Pierwsze odczucia większości graczy po obejrzeniu zorganizowanej w Japonii konferencji były takie, że Sony stara się zdominować rynek przenośnych konsol stawiając przede wszystkim na mocne bebechy urządzenia, czyli dokładnie to samo z czym mieliśmy do czynienia w przypadku pierwszego PSP. Wtedy japońskiemu gigantowi udało się przekonać do małej „czarnulki” ponad 60mln klientów, ale gier na nią nie sprzedano zbyt wiele. Dlaczego w przypadku NGP ma być lepiej?
Podobno przyszłość gier należy do platform przenośnych i aplikacji na telefony. Podobno... bo do tego czasu populacja graczy może ulec znacznemu przetrzebieniu. Powód jest prosty. Granie w miejscach publicznych bywa niebezpieczne dla życia, o czym przekonał się pewien 10-letni Włoch, który niemal skończył swoją krótką karierę gracza pod kołami pociągu. Gdzie te czasy, kiedy od gier wideo można było nabawić się co najwyżej syndromu kciuka Nintendo?