E.Y.E: Divine Cybermancy długi czas nie dawało mi spokoju. Zastanawiałem się, czy to kolejna z tych niezależnych, niedorobionych i dziwacznych produkcji, czy jednak bardziej hardcorowa ewolucja rozwiązań z System Shock 2 i Deus Exa w sam raz dla ludzi, których rozczarowało Human Revolution. Po kilku godzinach gry stwierdzam, że prawda jest oczywiście gdzieś po środku ;).
Battlefield 3 wylądował, miliony fanów kupiły grę i zaczęły się bawić. Wkrótce serwery tego nie wytrzymały, a przedstawiciele firmy zaczęli w mediach udawać zaskoczenie całą sytuacją.
Według komunikatów z firmy, nie spodziewała się ona aż takiego zainteresowania trybami sieciowymi w swojej strzelance i postara się szybko wyeliminować wszystkie problemy. Prawdopodobnie więc tytuł najgłupszych tłumaczeń 2011 roku możemy już przyznać.
Battlefield 3 od kilku dni jest na ustach wszystkich graczy świata. Czy słusznie? Każdy na pewno potrafi ocenić sam, czy studio DICE dostarczyło godnego następcę drugiej części. Mi nowe dzieło Szwedów bardzo się podoba, to kawał mięsistej strzelaniny zakrapianej militariami w najlepszym wydaniu. Mimo ogólnego dobrego wrażenia tytuł nie ustrzegł się kilka błędów i uchybień, co skrzętnie wypunktowałem w recenzji na Gry-OnLine. Jeżeli ekipa ze Sztokholmu napoci się przy patchach, obraz gry powinien ulec poprawie. A wtedy pozostanie nam tylko grać, grać, grać, jeść, pić i grać.
Jednym z najciekawszych elementów rozgrywki Battlefielda 3 są mapy. Twórcy przyłożyli się do nich bardzo mocno. Pod kątem wizualnym nie można im w zasadzie niczego zarzucić. Wszystko co składa się na budowę lokacji prezentuje się wybornie. Nieco więcej wątpliwości mam wobec konstrukcji lokacji. W tym aspekcie kilka poziomów zaskarbiło sobie u mnie tzw. szacun, jednakże są i takie miejscówki, które z automatu powodują u mnie chęć wciśnięcia przycisku ESC.
Oto mój prywatny ranking ulubionych map w Battlefield 3 w trybie Conquest Large.
Wspominałem jakiś czas temu o swoich odczuciach po zabawie z King Kongiem. Pora na ostateczny werdykt. Czy Ubisoft stworzył jeden z najlepszych projektów na filmowej licencji w ostatniej dekadzie?
Założenie było bardzo mądre i do dzisiaj jest chwalone przez wielu. Ludzie i gracze najbardziej interesowali się samą postacią gigantycznego goryla, więc trzeba było im ją dać. Co jednak można zrobić z taką postacią, która przecież dominuje nad fauną i florą całej wyspy? Aby nie popaść w monotonie i nie przygotować bezmózgiej i krótkiej zabawki postanowiono dodać do zestawu człowieka, walczącego o przetrwanie na wyspie Jacka Driscolla. Miks okazał się strzałem w dziesiątkę.
Tak jak pisałem w jednym z poprzednich artykułów, to właśnie kreowany przez Adriena Brody’ego scenarzysta gra tutaj pierwsze skrzypce i podnosi jakość całego tytułu. Autorzy postarali się i wykorzystali pomysły filmowców do stworzenia odpowiedniej atmosfery i ciekawego systemu. Liniowe poziomy nie przeszkadzają, bo budowany przez skrypty i oprawę klimat wciąga. Przez poziomy przemyka się z radością, czekając na kolejne niespodzianki. Nieoczekiwanie, prostą metodą osiągnięto znakomite rezultaty.
Tysiące graczy czekały i czekają na premiery wielkich hitów w rodzaju nowego Call of Duty, Skyrima i Battlefielda. Kolejny raz jesień rozpieszcza fanów wysokobudżetowych produkcji i brutalnie rani nasze portfele. Niełatwo jest przebić się w tym tłumie. To sprawia, że nie wszystkie pozycje są odpowiednio zauważane i przechodzą z równie wielkim hukiem. Pół biedy, gdy mowa o słabo promowanych lub rozpowszechnianych tylko w dystrybucji sieciowej produkcjach. Mam wrażenie, że w tym natłoku oberwało się nawet Gears of War 3.
Recenzując kolejną grę Johna Carmacka chciałoby się rzec "brawo Id Software, wyszła wam kolejna bardzo dobra produkcja, którą mogę polecić wszystkim". Tym razem nie wyleję miodu na nowe dziecko twórcy Dooma i Quake'a. Moja przygoda z Rage zaczęła się bowiem od sporego rozczarowania związanego z poziomem technicznym. Problemy z wyświetlaniem grafiki opisane zostały już na wszystkich możliwych forach dyskusyjnych, dlatego nie będę przytaczał po raz n'ty tych samych wątpliwości.
Rage to technologiczny gniot, który powinien stać się przykładem dla studentów informatyki jak nie należy pisać gier na PC. To zadziwiające, że gość, który wskazywał wielokrotnie kierunek rozwoju FPS'ów w branży sięgnął dziś programistycznego olewactwa. Nie obchodzą mnie tłumaczenia, że Rage był robiony z myślą o konsolach. Skoro Carmack przyznaje się do jawnej zdrady komputerów osobistych na rzecz gamepada i dużego telewizora to warto zadać pytanie - na kiego grzyba potrzebny nam tak słaby port? Ale to tylko początek kłopotów, które sprawia Rage.
Ludziom z Danger Close dostało się za ostatnie Medal of Honor. Gra okazała się bardzo krótka, brzydka, pozbawiona innowacji i kreatywności, a nader wszystko przypominała mutanta. W trybie single player oprawę graficzną napędzał Unreal Engine, natomiast w walkach online użytkownicy podziwiali uroki Frostbite. Doprowadziło to do sporego rozstrzału wizualnego, na korzyść drugiej z wymienionych technologii. Aczkolwiek był to tylko jeden z (podobno) wielu zarzutów kierowanych w stronę opisywanego odcinka kultowej serii. Ja mimo wszystko pobawię się w obrońcę Medala. Mimo, że nie uważam go za jakąś rewelację i przełom, to bawiłem się i bawię nadal całkiem dobrze. Dlaczego?
O Red Orchestra 2: Heroes of Stalingrad trochę już usłyszeliśmy. Wiedzieliśmy od kilku miesięcy, że jest to gra ambitna i na swój sposób realistyczna, która nie ma być efektowna - ma być wymagająca.
Czy taka jest? Zapraszam do moich wrażeń z wczorajszej i dzisiejszej sesji w kampanii dla pojedynczego gracza, a także z trybu multi.
Debiutancka produkcja polskiego studia Flying Wild Hog, złożonego z byłych pracowników CD Projekt RED oraz City Interactive, spotkała się z pozytywnym przyjęciem ze strony zagranicznych portali, choć krytycznych głosów również nie brakuje. Niedawno udostępnione demo wzbudziło mieszane uczucia, a test wersji prasowej fsm'a nie do końca zadowolił samego autora jak i naszych czytelników. Tym bardziej zaskakujące jest, że wysokie oceny dla Hard Reset pochodzą w większości z renomowanych serwisów. Rodzima ekipa może odetchnąć z ulgą również z innego powodu - gra całkiem nieźle sprzedaje się na platformach cyfrowych. W tym momencie znajduje się na 9 miejscu najchętniej kupowanych tytułów na Steamie.
Nikogo nie trzeba chyba przekonywać, że Aliens: Colonial Marines to projekt o niezwykłym potencjale. Gearbox tworzy grę, co ma szanse stać się czymś prawdziwie wyjątkowym. Najnowszy zwiastun pokazuje, że studio jest na najlepszej drodze, aby tej szansy nie zmarnować.