X-Men: Geneza - Wolverine to film, na który wielu fanów Logana (i Deadpoola) reaguje agresją, przekrwionymi oczami i niekontrolowanym zaciskaniem pięści. The Wolverine to film, który powinien wymazać tę skazę z przeszłości i przywrócić najpopularniejszemu X-Manowi należne miejsce na panteonie filmowych superbohaterów. Nawet jeśli do ideału trochę brakuje, krwi znowu jest jak na lekarstwo i ogólnie rzecz biorąc oczekiwania były nieco wyższe.
Muszę podzielić się dwoma wyznaniami: komiksowi X-Meni to dla mnie tajemna, niepoznana księga i 95% mojej wiedzy na temat tego uniwersum czerpałem z filmów, a na dodatek Geneza nawet mi się podobała, ale to głownie dlatego, że w momencie premiery filmu nie miałem zielonego pojęcia kim jest Deadpool. Dosyć prywaty, czas przejść do rzeczy. Snikt, snikt!
Przez ostatnie kilka dni byliśmy wręcz bombardowani wiadomościami napływającymi z konwentu w San Diego, który skupiał się na serialach, komiksach, filmach i książkach. Postanowiłem przejrzeć sobie spokojnym okiem jeszcze raz wszystkie informacje i wybrać pięć tych najbardziej interesujących.
Z większością komiksów wchodzących w skład „Haczetek” miałem już okazję zapoznać się wcześniej, dzisiejsza paczka jest więc o tyle wyjątkowa, że składa się z komiksów z różnych względów nie poznanych przeze mnie wcześniej.
Znowu w ramach kolekcji otrzymaliśmy jeden z najważniejszych klasyków komiksu superbohaterskiego. A także pierwszy tytuł niezgodny z oryginalną brytyjską listą analogicznej kolekcji, będącej dotąd wyrocznią odnośnie tego, jakich komiksów możemy się spodziewać. A w ramach bonusa, jako że dotarliśmy do okrągłego numerka, coś specjalnego – wywiad z korektorem Kolekcji!
Po dłuższej przerwie powraca cykl opisujący poszczególne komiksy wchodzące w skład Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela. Dzisiaj omówię tom ósmy zawierający historię Thor: Odrodzenie oraz dziewiąty opowiadający o Upadku Avengers.
Ironmanowych recek nagromadziło się trochę, więc postanowiłem swoją napisać w trochę innym stylu, a mianowicie jadąc ze spojlerami ile wlezie i w hurtowych ilościach. Jeżeli nie oglądałeś jeszcze filmu, a zamierzasz wydać hajs na najnowszy produkt Marvela – nie czytaj kolejnych akapitów. Jeśli nie cierpisz komiksów i Iron Man Cię nie jara – zerknij z ciekawości. Jeśli widziałeś film i masz podobne zdanie lub się z nim nie zgadzasz – zachęcam do dyskusji.
Już od momentu, kiedy okazało się, że reżyserem trzeciej części będzie Shane Black wiedziałem, iż Tony Stark wróci w dobrej formie. Od autora skryptów do Zabójczej broni oraz Ostatniego skauta oczekiwałem dużej porcji zabawy oraz wyciśnięcia wszystkiego co najlepsze z bohaterów. Mojej wiary nie zachwiały nawet nasączone patosem i gromkopierdnymi tekstami zwiastuny, celujące w jakąś niby-powagę dla 13-latków, traktującą o problemach Starka ze snem. Rzeczywistość okazała się naturalnie inna. Iron Man 3 to film bardzo lajtowy, szalenie rozrywkowy, po prostu udany.
Wybuch, śmieszna odzywka, lanie się po mordzie, wybuch, śmieszna odzywka. I tak przez cały film. Czy ta formuła sprawdziła się po raz trzeci? Jasna sprawa. Przez 130 minut nie nudziłem się ani chwili, z zainteresowaniem chłonąc wszystkie elementy jednego z pierwszych dużych blockbusterów tego roku. Iron Man razem z Batmanem to moi ulubieni superbohaterowie z filmów ostatnich lat. I choć pochodzą z zupełnie różnych uniwersum, to zarówno jeden jak i drugi są gwarancją dobrej zabawy w kinie. Nowy Iron Man nie jest oczywiście idealny, więc kilka rzeczy będę musiał mu wytknąć. Jakich? Przekonajcie się sami czytając moją recenzję.
Mimo bycia samozwańczym „naczelnym komiksomaniakiem GOLa”, nie darzę Pierwszej Fazy filmów Marvela takim uwielbieniem jak wiele osób. Pierwszy Iron Man był bardzo dobry, Incredible Hulk całkiem niezły, ale już Iron Man 2 bronił się wyłącznie aktorstwem Downey’a Juniora, a Thor i Kapitan Ameryka to zwyczajne średniaki, które można było bez bólu obejrzeć i szybko o nich zapomnieć. Dopiero Avengers skopało tyłki i wywołało to piękne uczucie, które fani zwykli określać mianem nerdgazmu. Na szczęście Faza Druga szykuje się znacznie konkretniej. Thor: Dark World i Captain America: Winter Soldier, nieobarczone koniecznością przedstawiania genez bohaterów, zmierzają w kierunku ciekawszych historii, nadal nie mogę uwierzyć że doczekam się ekranizacji małego dzieła sztuki, jakim był komiks Guardians of the Galaxy, a Avengers 2… no cóż, kto jak kto, ale Whedon kredyt zaufania zdobył i jest to raczej pewniak. No i jest jeszcze mający premierę w ubiegły czwartek Iron Man 3 rozpoczynający całą Drugą Fazę. Rozpoczynający w wielkim stylu!
Kiedy zaczęły ukazywać się komiksy pod szyldem TM-Semic, byłem w szkole podstawowej. Towarzyszyły mi one dalej przez liceum, aż do studiów. Przez lata zmieniały się wydawane tytuły, jedne odchodziły po kilku numerach, inne wydawane były przez długie lata. Do dziś została mi wielka hałda komiksów z tego czasu. Nie da się ukryć, że pięknego dla nastolatka czasu.