Wielka Kolekcja Komiksów Marvela – Tomy 10 i 11. Kraven kontra Zimowy Żołnierz. - Czarny Wilk - 10 lipca 2013

Wielka Kolekcja Komiksów Marvela – Tomy 10 i 11. Kraven kontra Zimowy Żołnierz.

Znowu w ramach kolekcji otrzymaliśmy jeden z najważniejszych klasyków komiksu superbohaterskiego. A także pierwszy tytuł niezgodny z oryginalną brytyjską listą analogicznej kolekcji, będącej dotąd wyrocznią odnośnie tego, jakich komiksów możemy się spodziewać. A w ramach bonusa, jako że dotarliśmy do okrągłego numerka, coś specjalnego – wywiad z korektorem Kolekcji!

Tom 10: Amazing Spider-Man – Ostatnie Łowy Kravena

Klasyka przez duże K, legenda komiksu superbohaterskiego, dzieło sztuki. Dużo dobrego można się naczytać o Ostatnich Łowach Kravena. Ale dużo dobrego można było też usłyszeć o Mrocznej Phoenix, a tamten album słabo przetrwał próbę czasu, rażąc infantylnością, przeładowaniem tekstów i niedzisiejszą oprawą. Kraven na tym tle wypada znacznie lepiej. Owszem, dymków narracyjnych i myślowych jest więcej niż w dzisiejszych komiksach, ale wykorzystano je, by zaprezentować szaleństwo pożerające od środka tytułowego Łowcę i udało się świetnie. Bo to nie jest komiks o Spider-Manie. Oczywiście występuje w nim, gra istotną rolę, ale gwiazdą jest tu Kraven, klasyczny, przerysowany przeciwnik, któremu J. M. Dematteis nadał niezwykłej głębi, strącając go w odmęty obłędu. To z jego perspektywy śledzimy opowieść, to jego myśli poznajemy. To historia mroczna i poważna, nie ma tu kiczu i szczęśliwych zbiegów okoliczności ratujących pozytywnych bohaterów z opresji. Rysunki doskonale oddają ponurą atmosferę historii, oczy cieszy też bogactwo detali na kadrach i, a właściwie przede wszystkim, świetnie oddana mimika twarzy, zwłaszcza Kravena. Większość klasycznych komiksów wchodzących w skład kolekcji traktuję jako zło konieczne wypełniające miejsce między tymi nowszymi, świetnymi historiami. Ostatnie Łowy Kravena są jednym z wyjątków, to naprawdę świetny komiks, który przetrwał próbę czasu. Również liczba dodatków cieszy. Oprócz standardowych bonusów, opisu wydarzeń prowadzących do historii, stronach o scenarzyście i rysowniku, znajdziemy tu także planszę przedstawiającą wygląd Kravena w trakcie jego komiksowego debiutu, galerię pokazującą, jak rysowali go różni artyści oraz drzewo genealogiczne rodziny Krawinow.

Ciekawostka: Na blogu Z dziennika Geeka przeprowadzono plebiscyt, w którym czytelnicy wybierali najlepszy z pierwszych dziesięciu numerów kolekcji. Ostatnie Łowy Kravena ze sporą przewagą punktową wygrały.

Czy warto? Zdecydowanie, nie dość, że absolutna klasyka, to jeszcze komiks, który świetnie się czyta.

 

Tom 11: Kapitan Ameryka – Zimowy Żołnierz (Część I)

Ten album wywołał spore zamieszanie. W oryginalnej brytyjskiej kolekcji również pojawił się album o takim tytule, zbierał jednak w sobie numery 8 i 9 oraz 11-14 serii Captain America Vol. 5, podczas gdy „nasze” wydanie zawiera numery 1-7 i otrzymało podtytuł Część I. Oznacza to, że kosztem jakiegoś innego tytułu otrzymamy bardziej kompletną wersję historii, która stała się podstawą wchodzącego w przyszłym roku do kin drugiego obrazu o Kapitanie Ameryce. Sama opowieść to dość solidna historia szpiegowska wciśnięta w superbohaterskie uniwersum. Dobrze się ją czyta, nawet pomimo tego, że zaskakujący zwrot z końcówki dla osób śledzących komiksy Marvela żadną niespodzianką nie jest. Jak ktoś jeszcze nie wie, o co chodzi, to tytuł spodoba mu się jeszcze bardziej. Nie da się jednak ukryć, że album ten, choć ma w sobie kilka mocnych scen, jest tylko podbudówką do kolejnego, sam w sobie jest dobry, ale na pewno nie wybitny. Plusem są bardzo dobre rysunki oraz fakt, że Brubaker jest jednym z niewielu scenarzystów potrafiących pisać Kapitana Amerykę tak, że wypada wiarygodnie i ciekawie, a nie jak buc-hipokryta lub chodzący ideał. Dodatki to obowiązkowe Echa z przeszłości, galeria z plakatem promocyjnym, alternatywną okładką, szkicami Zimowego Żołnierza i kilku okładek oraz dwie strony o scenarzyście.

Czy warto? Cześć I sama w sobie się nie broni, warto jedynie, jeśli planuje się też zakup „dwójki”.

Bonus tym razem bardzo specjalny – krótki wywiad z Wojciechem Abramem, korektorem Kolekcji:

1. Jak to się stało, że zacząłeś robić korekty WKKM? Po znajomości? Wcześniejsze doświadczenie?

Hmmm… Powiedziałbym raczej, że najzwyczajniejsze w świecie szczęście. Do dziś nie mogę uwierzyć w to, że mi się udało, serio. Pisałem sobie na blogu, zauważono mnie i tak to się jakoś potoczyło dalej. Doświadczenie, owszem, miałem już, zanim zacząłem robić korekty do WKKM, bo pracowałem i w dalszym ciągu pracuję przy Białym Orle – komiksie o polskim superbohaterze.

2. Jak właściwie wygląda praca korektora nad takim komiksem?

W teorii jest to bardzo proste: najpierw skrypcik, a potem wklejeczka(skrypt - tłumaczenie w dokumencie tekstowym, wklejeczka - już po dodaniu do kadrów w komiksie). A w praktyce wychodzi, że nieraz czytam niektóre numery po kilka razy, patrząc, czy nie zostały literówki, czy kropki są na miejscu, czy dobrze wyrazy zostały podzielone, czy tekst ładnie się układa w dymku… Roboty trochę jest, ale co tam, mnie się to podoba.

3. Ile czasu zajmuje Ci przemielenie jednego numeru?

Uuu… ciężkie pytanie. Jednego numeru? Ale mówimy o 24 stronach, czy o jednym numerze WKKM? A nawet gdyby, to na myśli masz Mroczną Phoenix, czy Kapitana Amerykę? A tak na serio – nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie, bo zależy to od kilku rzeczy, o których częściowo już tu napisałem.

4. Od jak dawna interesujesz się komiksami? I jakimi? Poleciłbyś coś spoza Kolekcji?

Zacząłem się nimi interesować od  Kaczora Donalda. Potem była długa przerwa i powróciłem do nich jakieś 5-6 lat temu. Teraz czytam głównie superhero (z naciskiem jednak na Marvela). A co do polecania, to wyczuwam tu małą pułapkę, bo jak będę polecał jakiegoś tam Spider-Mana, to od razu się dorobi łatka, że tego nie będzie w kolekcji. Nie, polecę tytuł (a nawet 2), których nie ma na angielskiej liście, a czy pojawią się u nas? Nie mam pojęcia, naprawdę. Tak więc każdy, kto mnie dobrze zna, wie, że szaleję na punkcie Young Avengers i uważam, że wszystko dotyczące tej grupy jest warte przeczytania (razem z trwającą serią z MarvelNOW). No a jak kogoś nie cieszy grupa nastolatków w trykotach, to polecam Ultimate Comics Spider-Man opowiadający o… nastoletnich Spider-Manach. 

5. Idzie wyżyć z poprawiania błędów w komiksach? ;)

Odpowiadając wprost, to nie ma szans (nawet jeśli się pracuje w dwóch komiksowych wydawnictwach), ale dla mnie w obu przypadkach nie chodzi o kasę. Bardziej o spełnienie marzeń, sam fakt wykonywania tego, co się kocha, no i to uczucie, gdy pół Polski zastanawia się, co będzie w następnych numerach, a ty już wiesz i śmiejesz się w duchu z tego, co czytasz na forach. Dla wszystkiego tego warto to robić.

Dzięki za odpowiedzi!

Poprzednie części cyklu:
WKKM: Tomy 8-9

WKKM: Tomy 6-7

WKKM: Tomy 1-5

Jeśli spodobał Ci się mój wpis, byłoby miło, gdybyś zalajkował/a moją stronę na FaceBooku. Pojawiają się tam informacje o moich tekstach nie tylko z GP, ale także prywatnego bloga oraz z GOLa. Za korektę odpowiada Polski Geek, zachęcam też do odwiedzenia jego serwisu.

Czarny Wilk
10 lipca 2013 - 17:55