Nie ma chyba nic lepszego nic zrewolucjonizować uznany gatunek gier za pomocą kilku szalonych, ale jednocześnie trafionych pomysłów. Half-Minute Hero to pozycja unikalna, dająca graczowi szereg niepowtarzalnych doznań i masę humoru. To cichy hit, o którym każdy szukający dobrej zabawy posiadacz PSP powinien pamiętać.
Gdyby musieć wskazać główne przyczyny rynkowej porażki PSP to obok rozpowszechnionego na masową skalę piractwa i konkurencji ze strony smartphone’ów wypadałoby wymienić też mierny poziom sporej grupy konwersji tytułów z dużych konsol. Przygotowane bez pomysłu, często pośpiesznie produkcje z reguły zawodziły i nie przysporzyły handheldowi Sony fanów. A wystarczyło by więcej firm poszło śladem UbiSoftu i wykazało trochę kreatywności przy przenoszeniu swojej gry na przenośną maszynkę.
Zręcznościowe gry sportowe z reguły są zabawne i doskonale nadają się na krótkie partyjki. Dobrze sprawdzają się jako uzupełnienie dla większych, aktualnie ogrywanych tytułów. Czy można oczekiwać od nich czegoś więcej? Everybody’s Tennis na PlayStation Portable udowadnia, że tak. To rozbudowana, dopracowana i bardzo dobrze wypadająca produkcja, która zapewnia godziny zabawy nawet w trybie dla pojedynczego gracza.
Twórcy gier sportowych z reguły podczas tworzenia nowych produkcji o danej dyscyplinie decydują się na jedno z dwóch rozwiązań. Albo tworzą poważny tytuł, który ma jak najlepiej symulować zmagania na boisku, korcie czy ringu, albo też decydują się na oderwaną od rzeczywistości zręcznosciówkę, która ma po prostu sprawiać frajdę i bazować na określonych zasadach danego sportu. Kilkanaście godzin spędzonych na grze w tenisa w Everybody’s Tennis na PSP uświadomiło mi, jak bardzo brakuje tytułów sportowych starających się przy okazji opowiedzieć jakąś historię.
Everybody’s Golf 2 była pierwszą grą, którą uruchomiłem na swoim PSP. Kolorowy, tylko na pozór prosty tytuł o specyficznej dyscyplinie sportowej wspominam bardzo ciepło i z czystym sumieniem mogę nazwać jedną z lepszych produkcji w bibliotece handlelda Sony. Po latach przyszła pora na sprawdzenie innej gry z serii, Everybody’s Tennis. Pozytywnych zaskoczeń nie brakowało.
Rok 2005. PlayStation Portable dostaje własnego, przenośnego Killzone’a. Liberation ma nakręcić sprzedaż handhelda i przekonać do niego wszystkich wciąż zastanawiających się nad sensem zakupu. Tytuł ląduje na półkach z hukiem, choć premierze towarzyszą pewne problemy. Okazuje się, że produkt Guerilla Games jest „tylko” solidny, grywalny, ale daleki od ideału, bardzo w tym względzie podobny do pierwszego Killzone na PlayStation 2. Czy dzisiaj, w wypełnionej wieloma znakomitymi produkcjami bibliotece PSP, wciąż warto więc go ograć? Jak najbardziej tak.
Helghaści szybko zdobyli sobie miejsce w panteonie najbardziej charakterystycznych i najciekawszych wrogów z gier. Brutalni i bezwzględni w stosunku do wrogów, sprytni i opanowani na polu walki, a przy tym dowodzeni przez fanatycznych oficerów, stanowią trudną przeszkodę dla gracza w całej serii Killzone. Czy w wydanym na PSP Liberation autorzy potrafili wykorzystać ich potencjał? Czy udało im się stworzyć zapadające w pamięć pojedynki z bossami? Wydaje sie, że możliwości mieli całkiem spore.
UWAGA, spojlery!
Mało który gracz ma ochotę bawić się z samograjem, w którym niemal wszystko dzieje się z automatu, przeciwnicy nie stanowią żadnej przeszkody, a najtrudniej jest tak naprawdę zginąć. Wyzwanie to jednak ważny element zabawy, który motywuje do pokonywania kolejnych poziomów, doskonalenia swoich umiejętności i poświęcania godzin na dany tytuł. Na nic zda się jednak wysoki poziom trudności i pomysłowe wyzwania, gdy największym przeciwnikiem gracza okazują się błędy popełnione przez twórców przy projektowaniu gry.
Muzyczna gra taktyczno-strategiczna. Pomysł szalony, niespotykany, bardzo odważny. Japońscy twórcy po raz kolejny udowodnili, że świata gier nie da się zamknąć w sztywne ramy i schematy. Pokazali, że niezależnie od rynkowych trendów, zawsze znajdzie się miejsce na pomysł oryginalny, który na pierwszy rzut oka zupełnie nie ma szans w rywalizacji z wielkimi premierami. Patapon na PSP to tytuł tak charakterystyczny, że dzisiaj, obok choćby równie szalonego Loco Roco, jest przez wielu fanów przenośnej konsolki uznawany za znakomitego reprezentanta biblioteki tej platformy. Całkiem zasłużenie.
Bitwy toczone w rytm muzyki? Patapon na pewno jest bardzo charakterystyczną produkcją i unikalnym doświadczeniem dla gracza. Osią zabawy w dziele studia Pyramid są starcia z oddziałami Zigotonów i kilkukrotnie większymi bossami. Czy jednak ten najważniejszy punkt programu nie zawodzi? Czy pojedynkom nie brakuje efektowności, nie są one zbyt schematyczne i dają odpowiednią dozę satysfakcji? Sprawdźmy.
UWAGA, spojlery!