Bękarty na obławie - Recenzja "Obławy" - Ja tu tylko RECENZUJĘ #3
Recenzja: Hernan Cortes i podbój Meksyku
Polska pani premier nową postacią w Tekkenie 7 – Recz o Polsce w grach wideo
Mangi, które powinny pojawić się na naszym rynku.
Międzyrzecze. Cena przetrwania - Marcin Ogdowski
Recenzja płyty Lipali - Mosty, rzeki, ludzie
Na fali gigantycznej popularności mobilnej gry Flappy Bird, poza tysiącami różnorakich klonów, pojawił się także edytor, pozwalający na podmienienie grafiki i granie w przeglądarce. To właśnie w nim, ktoś „dowcipny” postanowił stworzyć Flappy Smoleńsk. Jak nietrudno się domyślić, przeróbka nawiązuje do katastrofy z 10 kwietnia 2010 roku. Pytanie, czy jeśli ktoś zechce wokół niej zrobić aferę, nie oberwie się znowu rykoszetem polskim graczom.
Tłumy warujące pod sklepami od bladego świtu. Klienci szturmujący bramki w sklepach. Spisywanie list kolejkowych. Wulgaryzmy i przepychanki, z których jedna zakończyła się nawet interwencją policji. Taki obraz polskiej premiery PlayStation 4 kreują niektóre z komentarzy w sieci, a klienci obarczają winą na przemian sklepy i samo Sony. Czy zatem faktycznie ktoś dopuścił się zaniedbania? Oto mój komentarz w tej sprawie.
Od europejskiej i zarazem polskiej premiery najnowszej stacjonarnej konsoli Sony dzielą nas zaledwie godziny. Chociaż oznacza to dla nas start nowej generacji, która zapewne przyniesie nowe gry, pomysły i rozwiązania, mnóstwo polskich graczy narzeka. „Bo gry na next geny są za drogie”. „Bo nie ma w co grać”. „Bo niektórzy klienci w USA trafili na problemy techniczne”. „Bo na PC i tak jest lepsza oprawa i grafika na konsolach szybko się zestarzeje”. Tymczasem, z polskiej premiery PlayStation 4 powinni się cieszyć wszyscy, nawet gracze pecetowi. Oto bowiem uczestniczymy w znaczącym dla branży wydarzeniu, na równi z miłośnikami elektronicznej rozrywki z całego świata.
W polskim kinie ze świecą szukać produkcji z gatunku fantastyki. Chyba do dzisiaj wszyscy śmieją się z filmowego "Wiedźmina", który skutecznie spowodował niechęć do wykładania większych pieniędzy na tego typu produkcje. Jednak młodzi i niezależni twórcy wciąż próbują. I wychodzi im to naprawdę nieźle!
Wiecie dlaczego nie oglądam telewizji, która nadaje „24”, nie czytam gazety wybiórczej, ani portali pokroju oniet.pl? Bo są słabe. W tym tygodniu dowiedziałem się z nich na przykład, że Agnieszka Radwańska, najlepsza polska tenisistka w historii, to wredna suka, która nie zasługuje na swój sukces i powinna dziękować losowi, że zaszła tak wysoko. Dowiedziałem się tego z samych przekazów i komentarzy licznych czytelników pod nimi. Wniosek został poparty niezbitymi dowodami, ba, nawet nagraniami wideo i zdjęciami. Widać na nich jak na dłoni, że Radwańska, miernota z Polski zajmująca zaledwie 4 pozycję w rankingu najlepszych rakiet świata, podała rękę swojej przeciwniczce z półfinału Wimbledonu z niewystarczającą werwą, sympatią i radością. Mój boże! Mam nadzieję, że stosowne władze zostały poinformowane o tej zbrodni przeciwko ludzkości i zasadom fair play.
Obserwując polską scenę muzyczną, śledząc premiery (choć z niemałym opóźnieniem :P ) i zwracając uwagą na jakość ukazujących się albumów, możemy dojść do wniosku, że polska muzyka ostatnimi czasy ma się czym pochwalić. Oto lista polskich wykonawców, których NALEŻY wg mnie posłuchać.
Najpierw ustalmy fakty. Patrzymy na zdjęcia subtelne, lekkie i czarujące. Z kategorii tych, co pożerają mózg i kradną oczy. Świetne, co też niedawno doceniono na festiwalu w Sundance. Ukradkiem przypatrujemy się więc przyjemnej powierzchowności aktorów i ich przekonującej grze, słuchając przy tym raczej nieczęstych dialogów. Malownicze widoki, miłość, młodość i szczęście. Studencka sielanka pośród południowych winnic. Słodycz aż kapie. W tle czai się już jednak mroczna historia, która z końcem lata coraz bardziej wypełza na pierwszy plan. wygaszając ostatnie przebłyski wakacyjnej bajki. A potem z lubością je pochłania i trawi wraz z samymi bohaterami. Czego trzeba więcej, by stworzyć wciągającą historię o wejściu w dorosłość?
Dwuosobowe polskie studio Kivano pracuje nad nową grą mobilną: Grandpa’s Table. Dlaczego o tym piszę? Bo Izabela i Jakub, ze swoim wiernym Kotem Dyrektorem, mają na koncie prostą, ale bardzo przyjemną adaptację sokobana zatytułowaną Sokoban Garden (na gameplay.pl pisał o niej Qualltin). Mam niemal trzydziestkę na karku, więc sokobana ogrywałem pierwszy raz pewnie z dwie dekady temu, ale ten tytuł i tak umilił mi oczekiwanie w kolejce na poczcie, czy innych sytuacjach.
To daje powody, żeby wypatrywać następnego tytułu – oczekuję po nim podobnego poziomu wykonania oraz przyjemnej grafiki i muzyki. Twórcy zdradzili mi parę szczegółów projektu, który w skrócie jest skierowany do ludzi szukających odprężenia. Przechodząc do konkretów: wiem, kiedy ruszy beta, kiedy można spodziewać się pełnej wersji oraz na jakie platformy gra w ogóle trafi. Wiem także jakie Kivano ma plany na przyszłość. Podpowiem, że są one ambitne.
Polskie komedie. Najstarsi, zasłużeni przedstawiciele tego gatunku, jak Sami Swoi czy Kogel-Mogel do dziś ściągają tłumy przed telewizory, natomiast nowe obrazy, których tytuły z szacunku dla czytelnika pominę, ściągają raczej ból głowy. Nie ma się więc co nam dziwić, że bombardowani wyrobami komedio-podobnymi, wolimy to co stare i sprawdzone. Oglądając zwiastun Być jak Kazimierz Deyna, żywiłem się nadzieją, że film będzie pierwszą jaskółką, która pokaże talent polskich twórców, nie tylko do kręcenia łzawych dramatów z martyrologią w tle. Na szczęście, nie zawiodłem się.
W polskim kinie mieliśmy do czynienia z wieloma tendencyjnymi filmami ukazującymi martyrologię ofiar wojny i bezmiar okrucieństwa katów. Postaci były dobre albo złe, bez odcieni szarości, a morał miał poruszać widza i wywoływać u niego współczucie dla pokrzywdzonych i gniew dla oprawców. Na szczęście film “Obława”, za którego reżyserią i scenariuszem stoi Marcin Krzyształowicz wyłamuje się z tego kanonu opowiadając historię polifoniczną i mimo wykorzystania wojennych realiów uniwersalną.