Sekrety serii Dragon Age
Wszystkie grzechy Gothica. Jakim cudem tak źle zaprojektowana gra zdobyła tylu wiernych fanów?
Klasyczne CRPG i ich droga ku zapomnieniu
Postacie, dialogi, wybory - dywagacje o grach cRPG.
Pen & Paper #2. O tworzeniu postaci
Hej zagrajcie muzykanty! O bardach, skaldach i kapelach w grach RPG
Szybka rozkmina to cykl mini-felietonów, który oprócz ukazania interesującego zjawiska, gamingowej ciekawostki, śmiesznego filmiku lub ukrytego bonusu - zaprasza Was do dyskusji na konkretny temat i wzięcia udziału w ankiecie.
Niektóre gry (głównie erpegi) dają nam możliwość kreacji alternatywnej osobowości pod postacią awatara. Naszego alter ego w wirtualnym świecie. Czy to smoków (np. Dragon Age), latających pocisków (np. Fallout 3), normalnego życia (seria The Sims) czy systemu (np. Xbox Live!) Nieważne. Pytanie pod dzisiejszą rozkminę brzmi: Tworzymy naszą postać na swoje podobieństwo czy dajemy upust wyobraźni i konstruujemy kogoś, kto w żadnym stopniu nas nie przypomina? Masa suwaków, a Wy. Zapraszam. Tylko warstwa wizualna.
W pierwszej części moich wrażeń z bety Darkspore przybliżyłem wam nieco opowiedzianą w grze historię oraz system kreacji bohaterów. Tym razem zajmę się tym co najważniejsze w każdym h&S czyli walką, umiejętnościami oraz przeciwnikami, z którymi przyjdzie się nam zmierzyć. Choć zastosowane przez twórców rozwiązania trudno nazwać rewolucyjnymi, to z pewnością wprowadzają one powiew świeżości do nieco skostniałego gatunku i choćby z tego powodu warto się im bliżej przyjrzeć.
Już niedługo, bo w maju swoją premierę będzie miała pecetowa wersja trzeciej części Fable. Będzie to drugie spotkanie komputerowej braci z tą serią, bo jak wiemy Microsoft zdecydował się nie wydawać poprzedniczki na niczym innym niż konsoli Xbox 360. Niestety nie będzie to spotkanie jakiego oczekują pecetowi fani, bo gra od czasów cz.1 przeszła gruntowne zmiany koncepcyjne - niestety w mym odczuciu nie wyszło jej to na dobre. Już w Fable II na konsoli zmiany względem pierwowzoru były niepokojące, lecz gra nadal dawała radę i pomimo kilku gejowskich aspektów ukończyłem ją z przyjemnością. O Fable III już nie mogę tego powiedzieć. Baaa, dotarcie do napisów końcowych zabrało mi ze 3 miesiące i nie chodzi tu o długość rozgrywki, lecz niechęć z jaką przystępowałem do kolejnych sesji z tym tytułem. Ale przejdźmy do konkretów.
Forfitery to mini-felietony. Mniejsze od Rojopojntofwiu, ale większe od Szybkiej rozkminy.
Dzisiaj będzie luźny temacik. Dotyczyć będzie jednak poważnej sprawy, a mianowicie zdrowia dziecka. Tak. Dowiecie się jak udało mi się kiedyś wykorzystać grę komputerową, by oddemonizować bajtlom kwestię codziennych obowiązków. Efekt okazał się rozbrajający, a sam zamysł... o dziwo skuteczny! Poznajcie moją historię. Drzyzga (jak się) patrzy...
Gramy. Wciągnięci na maksa. Pochłonięci w całości. Sieczemy toporem, miażdżymy czarami, głosimy prawdę mocami, odpalamy tonę naboi lub strzał. Prowadzimy dialogi, wykonujemy questy, poznajemy tajemnice, odkrywamy znajdźki, eksplorujemy świat. Za wszystko zgarniamy soczysty EXP, zbliżając sie do kolejnego, upragnionego poziomu doświadczenia, który odblokuje nam wymarzoną umiejętność/moc/broń, bądź ulepszy aktualną. Zwiększamy statystyki, podnosimy atrybuty, rozwijamy postać. Symultanicznie zgarniamy Trofea lub Acziwki. Ach ten motyw jeszcze jednego etapu, poziomu czy misji. Stajemy się kukiełką immersji. Panie i Panowie - poznajcie syndrom Upgrade.
Teoretycznie mania Pokemonów minęła w Polsce kilka lat temu, ale na świecie ten szał trwa w najlepsze, co potwierdzają wyniki sprzedaży kolejnych odsłon na przenośne konsolki Nintendo.
Wszyscy fani stworków na pewno z radością powitaliby nową i pierwszą grę z serii na dużej konsoli. Niestety, tak jak GameCube nie dostał normalnej odsłony Pokemonów, tak i tajemniczy projekt na ruchowy sprzęt od Nintendo nie będzie miał związku z podstawowym nurtem gier o Pikachu i spółce.
Przypadkowo trafiłem dzisiaj na opis Planescape Torment na GOLu. Gdy tylko zobaczyłem ocenę, musiałem przetrzeć oczy ze zdumienia. Od czytelników i redakcji tylko 8.6 ??? Wiem, że to wysoka nota jedynie dla bardzo dobrych gier, tyle tylko, że Planescape nie jest bardzo dobry - to tytuł wybitny. Jedno z pięciu pecetowych dzieł, które w moim przekonaniu w pełni zasługują na "10/10". Pora więc podzielić się z wami moimi wspomnieniami i wystawić jednemu z królów gier cRPG należną mu ocenę.
Moja przygoda z papierowymi grami fabularnymi (dalej zwanymi grami RPG) zaczęła się niecałe dwadzieścia lat temu. Nie pamiętam szczegółów, jak do tego doszło, ale pamiętam doskonale mój pierwszy raz. To było w pięknej starej kamienicy na Wrocławskich Krzykach. Oni wszyscy byli pełnoletni, pili piwo, mówili o rzeczach których nie rozumiałem. Ale najważniejsze, że pozwolili mi TO potrzymać.
Najnowszy Game Informer trafił już do prenumeratorów, a Ci szybko wyłuskali najważniejsze informacje z artykułu poświęconego piątej odsłonie cyklu The Elder Scrolls, który jest zresztą głównym tematem numeru. Jakie zmiany przyniesie „piątka”, czego możemy się spodziewać po kolejnym produkcie firmy Bethesda Softworks? Sprawdźcie sami! Oto zbiór najistotniejszych faktów dotyczących tej gry, konkrety podane w telegraficznym skrócie.
Przyszedł czas na moją ocenę drugiego z czterech dostępnych dodatków fabularnych do Mass Effect 2 o podtytule Kasumi's Stolen Memory. Kolejność mini-recenzji jest celowa bo idziemy od typowego crapu aż po istne śliczności. Widzicie więc już teraz, że ten DLC w skali fajności plasuje się dużo powyżej Firewalkera, ale też sporo poniżej Overlord i Lair of the Shadow Broker. Wyjaśnienie jak zwykle zwięzłe, w podpunktach.