Choć płyty wydaje się, umieszczając tam kilkanaście utworów, to zawsze(bądź prawie zawsze) jeden, dwa, czasami trzy utwory, znacznie odbiegają poziomem od reszty. To dzięki nim pamiętamy te płyty (dzięki pojedynczym piosenkom pamiętamy połowie wykonawców z lat 80), to do pojedynczych utworów wracamy najczęściej i najchętniej. Nie inaczej jest z soundtrackami, również tymi z gier. Poniżej przedstawiam kilka utworów, które według mnie zasługują na uwagę z różnych powodów… albo są w tym momencie kultowe i nie wypada ich nie znać, albo są po prostu zwyczajnie dobre.
Druga część trylogii o komandorze Shepardzie jest przez wielu uznawana za najlepszą. Tytuł ten miałem okazję przejść dwukrotnie w wersji PC. W moim przekonaniu Mass Effect 2 jest znakomitą produkcją, ale czegoś mi brakowało, a i charakter zakończenia (wynikający siłą rzeczy z ulokowania w trylogii) niezbyt mnie zadowolił. Będąc sceptycznie nastawiony do idei płatnych DLC i nie chcąc czekać na premierę dodatków, sprzedałem grę. 2 lata później słysząc pozytywne opinie o niektórych dodatkach fabularnych do ME 2, coraz bardziej nabierałem ochoty na ich sprawdzenie. Niedawno natrafiłem na okazję, która mi to umożliwiła.
Ostatnio zdałem sobie sprawę, że czytam o wiele za mało książek, chociaż biorąc pod uwagę średnią krajową i tak nie jest źle. Przy tej okazji wpadł mi do głowy temat książek na podstawie gier. W końcu nie od dziś wiadomo, że wszystkie te gadżety, komiksy i tony dodatków powstały w pierwszej kolejności z myślą o zarobku. Czy w ogóle warto zawracać sobie tym głowę? Niestety, w zalewie przeciętnej jakości towaru ciężko znaleźć coś naprawdę dobrego, a na ogół i tak to lektura przeznaczona tylko dla fanów.
W serii pod okiem T-Rexa przyglądam się największym growym sagom, które mocno wpłynęły na branżę. Przed Wami kolejna część cyklu, w której znajdziecie nie tylko podsumowanie ostatniej części trylogii Mass Effect. Czy cele Żniwiarzy były słuszne z neutralnego punktu widzenia? Motyw ciemnej energii został ukatrupiony, podobnie jak znana chyba wszystkim „teoria indoktrynacji”. O tym i wielu innych aspektach wspomnę już za chwilę. I tradycyjnie – wszelkie spoilery są oznaczone.
W "serii pod okiem T-Rexa" przyglądam się największym growym sagom, które mocno wpłynęły na grową rozrywkę. I tym razem postanowiłem przysłowiowo wziąć pod lupę moją ulubioną serię: Mass Effect. Dla odmiany wspomnę nie tylko o Mass Effect 2, ale i zmianach w serii, z którymi nie każdy mógł się pogodzić. Czy liczne uproszczenia i cięcia dobrze płynęły na kolejne gry, a co najważniejsze, czy było konieczne? O tych i innych problemach poniżej. Tradycyjnie przestrzegam też przed możliwymi spoilerami.
Oto i przed Wami otwierająca pierwsza część felietonu najlepszej serii gier wideo w jaką kiedykolwiek grałem. Ambasador Udina: A może Shepard? Urodził się na Ziemi. Nie wiadomo jednak nic o jego rodzinie. Kapitan Anderson: On nie ma rodziny, wychował się na ulicy. Potrafi o siebie zadbać. Admirał Hackett: Cały jego oddział zginął na Akuze. I to na jego oczach. Anderson: Jak każdy żołnierz, on zdołał to przeżyć. (…) Udina: ...czy chcemy, by taka osoba strzegła galaktyki? Anderson: Moim zdanie jest najlepszą osobą do obrony galaktyki. Tak oto zaczyna się największa kosmiczna space-opera w historii gier. Historia, do której przekonałem się dopiero po dwóch latach od premiery. Uwaga! Możliwe spoilery.
MaKaB vs myrmekochoria. Dyskusja o Mass Effect. Część druga.
Ciąg dalszy dyskusji z tego wpisu: Część pierwsza
MaKaB: Potrzeba klasyfikacji wynika z olbrzymiej ilości gier na rynku, dlatego ma ona takie znaczenie dla wielu osób. Nie zapominaj, że w Mass Effect w wyborach jest od czasu do czasu trzecie wyjście (choć czuć wciąż manierę z podziałem na dobro, zło bez szarzyzny) np. w trójce można pogodzić gethów z quarianami, o ile spełni sie kilka warunków, zamiast poświęcania jednej z ras. Bioshock niewątpliwie zbliża sie do cRPG-ów, ale nie ma jednak takiego natężenia dialogów, wyborów jak w ME, co nie pozwala na uznanie go za pełnoprawną grę fabularna.
Mass Effect stanowi jedną z najciekawszych marek ostatnich lat. Dzieło studia BioWare wzbudza podziw wielu graczy, ale także niezliczone kontrowersje. O zakończeniu trzeciej części napisano sporo rozpraw, chciałbym się skupić jednak na innym aspekcie, a mianowicie czy seria Mass Effect jest jeszcze cRPG-em, czy już innym rodzajem gry. Do rozważań na ten temat zaprosiłem myrmekochorię.
MaKaB: Witaj myrmekochoria.
myrmekochoria: Witaj.
Od Mass Effect się już nie ucieknie. Electronic Arts trzyma cojones BioWare w żelaznym uścisku, co sprawia, że początkowy pomysł na zrobienie kosmicznej trylogii dostał kijem w łeb. Mimo partactwa kontrowersji związanych z Mass Effect 3 wiemy już, że powstanie część czwarta... tylko czym ma ona być?
Od dawna już nie pałam miłością do Electronic Arts. Jeśli mam być szczery, rzekłbym, że nigdy takiego stanu rzeczy nie było. Chociaż nie jest to najbardziej przeze mnie znienawidzona firma (prym wiedzie tu ex aequo Microsoft i Ubisoft, czemu być może poświęcę osobny tekst), to wiele decyzji, jakie podejmuje się w poszczególnych jej oddziałach powoduje u mnie osłupienie. Niestety, w negatywnym tego słowa znaczeniu. Jednymi z wielu takich sytuacji jest stricte artystyczne podejście tej firmy do swoich produktów. I może nie było by w tym nic złego, gdyby… Ale po kolei: o co tu chodzi?