Ilekroć zdarzylo nam się zamyslić podczas grania? W moim przypadku liczba okazuje się wręcz zatrważająca. Zazwyczaj ten stan objawia się w trakcie wykonywania dość długiej i zarazem monotonnej misji. Wtedy wówczas nie zdaję sobie bezpośrednio sprawy z tego, iż zaczął się kolejny, znacznie energiczniejszy etap. Najlepsze w tym wszystkim jest jednak to, że o dziwo udaje mi się wtedy bez trudu ukończyć często niełatwe zadanie.
Czytałem ostatnio o przynajmniej kilku interesujących eksperymentach, które miały dowieść negatywnego wpływu gier na psychikę graczy. Jedne były planowanymi od dawna publikacjami, inne pojawiły się na fali niedawnych tragicznych wydarzeń w Stanach Zjednoczonych. Początkowo planowałem streścić któryś z nich. Zorientowałem się jednak, że zupełnie mnie one nie przekonują. Dlaczego?
Dopadło mnie akurat jakieś choróbsko. Standardowo pozbędę się go za kilka dni. Zwykle, gdy mam trochę więcej czasu, poświęcam je na granie i nadrabianie innych zaległości książkowo – filmowych. Do tego jeszcze pojawił się Humble THQ Bundle, a w nim Red Faction Armageddon. Tak też postanowiłem wykorzystać ten czas na granie. Po chwili okazało się, że po prostu nie chce mi się grać. Zresztą nie po raz pierwszy... Pomijając standardowy tekst, że nie gramy, kiedy nam po prostu nie idzie...
Mit aspołecznego gracza, absolutnego, otyłego i złośliwego nerda powoli odchodzi w zapomnienie. Pokutuje on cały czas w mediach masowego przekazu jako tania sensacja w połączeniu z absolutnie niepadagogicznym obrazem gier wychowujących tylko psychopatów. Jednak tak naprawdę gracze są wszędzie. Wielu z nich nawet nie wie, że się do nich zalicza. A ty, kim jesteś, graczu?
W centrum domowej rozrywki nie od dziś w wielu domach stoi komputer lub konsola. Znajdują się w miejscu zawsze dostępnym. Zazwyczaj używane są codziennie, nie zawsze do grania. Ile takich sprzętów stoi zazwyczaj w domu? Czy wystarcza ich dla wszystkich zainteresowanych? Jeden sprzęt dla jednego gracza, czy jeden sprzęt dla konkurujących o pierwszeństwo nie tylko do grania osób?
Jak wygląda codzienność gracza w domu, gdzie jest jedną, grającą osobą, a jak wygląda dzień w domu pełnym graczy? Jedna konsola stacjonarna, jeden komputer, jedna konsola przenośna? Ktoś chce zobaczyć film, kto inny poszukać czegoś w Internecie w sieci. Kolejna osoba chce wreszcie zagrać, a kto inny chce mieć po prostu święty spokój. Czy dostęp do sprzętu powoduje konflikty, czy też jest miejscem integracji członów rodziny?
Ma 25 lat i choruje na artrogrypozę (wrodzona sztywność stawów), a nadal gra. Co więcej, mimo niemal całkowitego paraliżu bije na głowę wielu pełnosprawnych graczy. Jeśli nadal wam to nie imponuje to dodam, że gra na normalnym sprzęcie – klawiaturę i mysz obsługuje ruszając tylko głową (trzyma długopis w ustach), a wspomaga się jedynie programem Dragon Naturally Speaking dzięki któremu wydaje niektóre komendy głosowo. To wszystko. Kim jest? Zapraszam.
Co oznacza dla gracza posiadanie lewej ręki bardziej sprawnej, niż prawej? Czy istnieje sprzęt dedykowany dla takich osób? Jak sobie takie osoby radzą z grami dostosowanymi do ludzi praworęcznych?
Jeśli jesteście ciekawi odpowiedzi na te pytania, to zapraszam.
Nie będzie dla nikogo z was szczególnym zaskoczeniem, że będąc dziecięciem namiętnie czytywałem czasopisma o grach*. Od deski do deski przerabiałem CD-Action, Neo Plus i PSX Extreme. Największą moją ciekawość budziły jednak nie informacje o nowej grze czy recenzje wyczekiwanych przeze mnie tytułów, a wzmianki o wyjazdach, relacje z targów i tym podobne.
Trochę już się zdążyłem naczytać, relacji naoglądać, opowieści nasłuchać. W wyniku tego stworzyłem sobie krótką listę miejsc, w które muszę pojechać, żeby nakarmić swojego wewnętrznego gracza.
DreamHack
Podobno na szwedzkiej imprezie panuje niesamowity klimat. Cytując osobę z którą zdarzyło mi się na ten temat rozmawiać „Wyobraź sobie największą imprezę LANową na świecie. Gigantyczną kawiarenkę internetową. Dzieciaki siedzą tam, rozmawiają o grach i przede wszystkim grają. Wielu z nich tak długo, że zasypiają na klawiaturach. Niesamowicie nerdowy klimat.”
To tyle jeżeli chodzi o mnie. Mam ambicję, żeby w ciągu paru najbliższych lat zaliczyć te wyjazdy. Zacznę chyba od DreamHacka, bo najbliżej.
Ileż to razy słyszeliśmy, że gdy w grach pojawi się guzik „gro, przejdź się sama” branża osiągnie dno. Gry wideo staną się festynem dla casualowych "Januszów", a hardkorowcy będą mogli przerzucić się na warcaby. Bzdura. Może być zupełnie odwrotnie.
Bo ja swój tak.