W życiu każdego pecetowego gracza przychodzi w końcu taki etap, kiedy zaczyna się zastanawiać nad sensem kupna konsoli. Albo przez wzgląd na własną leniwość, albo przez wzgląd na tytuły ekskluzywne. Ja wybrałem trzecią furtkę – by uniknąć nieudanych, pecetowych portów.
Wiele lat temu, dzieckiem jeszcze będąc, otrzymałem od kuzyna komiks z Batmanem. Niesamowite wrażenie zrobiła na mnie pierwsza scena. Na rysunku widać półnagiego, zmęczonego Bruce’a Wayne’a, ze zmarnowanym wyrazem twarzy. Siedzi na łóżku, sam, w ciemnym pokoju. Przez wielkie okno wpada światło z wyświetlanego na niebie symbolu Batmana; na krześle wisi przewieszona niedbale peleryna, na stoliku stoi otwarta buteleczka z lekami (prawdopodobnie jakimiś psychotropami). Można powiedzieć, że to doskonała ilustracja całej, wieloczęściowej historii, znanej jako Knightfall – Upadek Rycerza.
Na początku XXI wieku na antenie telewizji Polsat królowały między innymi Pokemony, Power Rangers czy też serial Batman: 20 lat później (na Cartoon Network emitowany później jako Batman przyszłości). I właśnie o tym ostatnim dzisiaj Wam opowiem.
Serial zaczyna się sceną typową dla jakiejkolwiek opowieści o Zamaskowanym Krzyżowcu. Przestępcy zajęli jakąś fabrykę i wzięli zakładników. Uwolnić ich może tylko Batman – który oczywiście pojawia się w nowym, wspomaganym technologicznie stroju. Jednak podczas walki
z bandytami, Bruce nagle słabnie – przyczyną, jak się później okazuje, jest niewydolność serca –
i sięga po broń palną, której poprzysiągł nigdy nie używać. To staje się dla Wayne’a znakiem, że czas przejść na emeryturę. Czarno-czerwony kostium trafia do gabloty, a Batjaskinia zostaje zapieczętowana i zamknięta na cztery spusty.
Parę dobrych lat temu na wyprzedaży znalazłem komiks o nietypowej okładce. Postać na niej przypominała Batmana, ale jakoś tak nie do końca. I ten tytuł... Gotham w świetle lamp gazowych. Wziąłem zeszyt do ręki i po kilku sekundach wiedziałem już, że muszę mieć ten komiks. Wysupłałem te kilkanaście złociszy i już kilka chwil później, w autobusie, zanurzyłem się w świat XIX-wiecznego Batmana. Tak, tak, dobrze widzicie. W komiksie tym nie uświadczymy Jokera, Scarecrowa czy innych znanych nam wrogów Gacka. Zamiast tego twórcy zdecydowali się postawić naprzeciwko Człowieka Nietoperza Kubę Rozpruwacza – postać niezwykle tajemniczą i na swój nietypowy sposób fascynującą. Ciekawie wykreowany świat, niebrzydka kreska i wylewające się z każdej strony hektolitry mrocznego, by nie powiedzieć gotyckiego klimatu. Wszystko to dało mieszankę wręcz piorunującą.
Słyszysz matrioszka, myślisz - Rosja! Oczami wyobraźni widzisz drewnianą "kapsułkę" z wymalowaną staruszką z rumieńcami na twarzy, która obowiązkowo ma chustkę na głowie i kolorowy, kwiatowy fartuszek. Tak mniej więcej matrioszka funkcjonuje w naszej wyobraźni. A co powiedzielibyście na to, gdyby trochę zmienić jej wygląd? Nadać jej nieco bardziej nowoczesny, popkulturowy wyraz twarzy? Brzmi interesująco? Zatem zobaczcie, jakby to wyglądało, gdyby matrioszki były amerykańskim wynalazkiem!
Naszym rodzicom ciężko jest zrozumieć nasze hobby. Nie czytaj komiksów, bo one są dla dzieci! Bawisz się klockami LEGO jak dziecko w przedszkolu! Zabrałbyś się za coś poważniejszego, a nie oglądał krasnali i czarodzieja. Walki w kosmosie? O matko, jaka nuda - włącz coś innego! To tylko niektóre z przykładów, które pewnie każdy z was słyszał w swoim życiu od swoich rodziców (jeśli nie, to świetnie). A wyobraźcie sobie, co by było, gdyby wasi rodzice byli również geekami! Byłoby wspaniale? Oczywiście. Dlatego tym nowo narodzonym dzieciom tak bardzo zazdroszczę takiego startu w życiu! Rodzice-geekowie to najlepsi rodzice pod słońcem (i bardzo pomysłowi, o czym swiadczą poniższe zdjęcia)!
Względnie niedawno zaczął się dla mnie już czwarty rok na studiach, a to nie mogło oznaczać niczego innego, jak chwilowego nadmiaru wolnego czasu. Każdy bowiem wie, że październik to niejako przedłużenie wakacyjnego okresu, a typowa orka zaczyna się dopiero od listopada. Musiałem więc głębiej rzucić się w świat seriali tak, aby nadrobić zaległości długością równe całym wakacjom, a do tego znaleźć dla siebie coś zupełnie nowego. Długo trwał rekonesans, który w ostatecznym rozrachunku okazał się bardzo udany. Wobec powyższego chciałem podzielić się z wami opinią na temat serialu Gotham, który wygrzebałem gdzieś przypadkiem, a który jest oczywiście nawiązaniem do całego uniwersum związanego z postacią Batmana.
W świecie, w którym teasery teasują teasery, na stronach odlicza się czas do nadejścia wcale nie tak ekscytujących wydarzeń, a każda wieść dotycząca jakiegokolwiek filmu Marvela i DC sprawia, że cały Internet staje w miejscu i hucznie wymienia się spostrzeżeniami, niewątpliwie wydarzyło się coś niezwykłego. Otóż, dyrektor Warner Bros ot tak podzielił się z całym światem precyzyjnym planem na ich kinowe uniwersum, podając dokładne daty, tytuły i kluczowego dla każdego filmu aktora, obsadzającego główną rolę. Jesteście ciekawi, jak będzie wyglądać kontrofensywa DC na kompleksowo rozrysowany plan Marvela?
Zwiastuny są w moim mniemaniu najbardziej istotnym elementem kampanii reklamowej filmów. W jak wiele różnorakich stanów potrafią nas wprowadzać, wiecie sami - przyzwoite napełniają nas podekscytowaniem, te złe podpowiadają, żeby trzymać się od potencjalnego potworka z daleka, inne fascynują, niepokoją, kuszą. Sztuką jest, aby w tych kilkudziesięciu sekundach przedstawić na tyle dużo, by zdobyć zainteresowanie publiki, ale jednocześnie nie ujawnić jej na tyle dużo, aby odstraszać. Nazwałem to "sztuką" właśnie z tego powodu, że niekoniecznie często się to komukolwiek udaje.